Czytałam wyniki amerykańskich badań że wcale leżenie nie zmniejsza prawdopodobieństwa porodu przedwczesnego. To znaczy że jak ma do niego dojść i tak dojdzie. Ja leżę i tak się skraca. Wiadomo że nie wolno się przemęczać i forsować, dźwigać ale dlaczego właściwie zalecają ten reżim łóżkowy jak nie ma dowodów że on działa to nie wiem...
Myślę że z tego samego powodu dla którego my leżymy (pomimo że czasami się zastanawiamy nad sensem tego leżenia, mimo że bolą nas kręgosłupy i czujemy każde ukłucie)...nie chcą ryzykować, wolą zalecić za dużo niż za mało, wolą być pewni że zrobili/zalecili wszystko co można było. Nie na takich reguł że przy szyjce 21mm wszystko będzie ok do końca a przy 19mm klops. Oni tego nie mogą wiedzieć nie mogą być pewni.
Ja na to zdanie "leżenie nie zmniejsza prawdopodobieństwa porodu przedwczesnego" patrzę tak...ok nie zmniejsza (bo przecież zawsze mogą odejść wody, mogą zacząć się skurcze) ale czy chodzenie przez ileś godzin nie zwiększa? Bo to jednak dwa różne komunikaty.