Mówili, że trzy małe torbielki i mi je pokazywali. Generalnie nie zakładają że to cytomegalia na 100%. Po prostu muszą to wykluczyć. Pediatra dziś mówił, że zdrowy chłopak i trzymają kciuki żeby wynik był prawidłowy. Wtedy pozostanie kontrola główki przez 3 miesiące żeby wiedzieć co tam się dzieje. Mówił, że może się samo wchłonąć, ale i tak ciągle się martwię i to mnie nie uspokaja. Jedyne co daje mi nadzieję, to fakt że jesteśmy w razie czego w najlepszym miejscu w jakim możemy być jeżeli chodzi o neonatologię.
Dziś z karmieniem lepiej - malutki przybrał na samym moim mleku i ładnie śpi w ciągu dnia. Doradczyni laktacyjna mówiła, że jestem blisko nawału
chociaż to mi daje jakiś komfort psychiczny, bo malutki był ja granicy spadku masy a mleko modyfikowane ze szpitala zupełnie mu nie pasowało, cały czas coś w brzuszku jeździło i miał wzdęcia, strasznie mi płakał. Jak karmiłam go cały dzień wczoraj swoim to się mu udało załatwić. Jednak mleko mamy działa cuda…
Cały czas wierzę w to że będzie dobrze, bo naprawdę po tych przebojach jestem okropnie zmęczona psychicznie. Codziennie płaczę jak dziecko jak tylko pomyślę, że coś mogłoby mu się stać
przecież to zdrowe dziecko, tyle o niego walczyliśmy…
Zastanawiam się czy takich zmian w główce nie byłoby widać już na USG w trakcie ciąży? Bo w sumie nic tam nie było i pojawiło się dopiero po naszym ciężkim porodzie.