reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ból i twardnienie brzucha, skracanie się szyjki macicy, skurcze

Lady Loka a posiew robili? Coś tam wyszło? Ja pewnie i tak po 2 tyg będę musiała wrócić na kontrolę, ale dobre by było i takie wyjście stąd. Teraz najbardziej mnie cieszy, że jest stabilnie.
Zrobili. Widocznie nic nie wyszło, skoro dzisiaj mówili, że infekcji nie ma :) bo od poniedziałku jak jest czysto to dzisiaj już byłby wynik.
 
reklama
Zrobili. Widocznie nic nie wyszło, skoro dzisiaj mówili, że infekcji nie ma :) bo od poniedziałku jak jest czysto to dzisiaj już byłby wynik.
A no to super, tylko się cieszyć. Oby do przodu. Dla mnie mają dziś jakiś dzień dobroci, bo mnie jeszcze z dostawki w przejściu pod okno przewieźli (jedna dziewczyna na cesarkę pojechała i żeby nie wyjeżdżać ciągle z moim łóżkiem, to wjechali dalej w salę). Uznali, że gdyby miało się coś dziać to po takim czasie już by się działo a jest stabilnie.
 
Ogólnie mimo wszystko wytrzymałabym i do tego 30tc. Wierzę jednak, że skoro nic się do środy nie pogorszy i mnie puszczą do domku to wiedzą co robią. Mówię sobie, że nie może być ze mną tragicznie skoro to rozważają :) tak czy inaczej z całego serca chciałabym żeby ten pęcherz wycofał się z kanału szyjki, ale nie wiem czy jestem w stanie jakkolwiek tego dokonać :x leżę ile wlezie, ale jak wstaję to pewnie znów tam wchodzi i tak na okrągło… oby tylko trzymał jak najdłużej i nie pękł to będzie dobrze ❤️
 
Wielomatka nie wiem czy jest takie miejsce, gdzie będę czuła się bezpieczniej. Z jednej strony w szpitalu ciągły nadzór, opieka a z drugiej czuję, że jestem zmęczona psychicznie pobudkami o 3 i 5.30, co chwilę ktoś przychodzi, nie można tego odespać. Człowiek widzi problemy innych, mając swoje, albo wręcz przeciwnie zdarzają się praktycznie bezproblemowe ciąże, które właśnie są do rozwiązania… Dodatkowo dieta cukrzycowa pozostawia wiele do życzenia (bo do takiej jej naprawdę daleko). Ciągle jest stres, że wybije cukry po ziemniakach i burakach, które podają na okrągło, nie ma jak tego korygować, bo posiłki są mega powtarzalne, a jak po czymś wybija to i tak musisz to jeść… mają wtedy podstawy do podania insuliny (uważam, że niesłusznie, bo w domu dietę można odpowiednio skorygować a tu trzeba jeść co dają). Poza tym nie jestem w stanie oderwać się od myślenia o tym wszystkim, mam poczucie, że nawet 2 tygodnie w domu dadzą mi chwilę oddechu, chociażby przez zaśnięcie przy mężu i możliwość normalnego przytulenia się w razie lekkich załamek…
Na szczęście szpital ten mam oddalony od domu o 600m, więc w razie potrzeby szybko się tu dostanę, bo o to gdzie mieszkam też lekarze pytali.
 
Wielomatka nie wiem czy jest takie miejsce, gdzie będę czuła się bezpieczniej. Z jednej strony w szpitalu ciągły nadzór, opieka a z drugiej czuję, że jestem zmęczona psychicznie pobudkami o 3 i 5.30, co chwilę ktoś przychodzi, nie można tego odespać. Człowiek widzi problemy innych, mając swoje, albo wręcz przeciwnie zdarzają się praktycznie bezproblemowe ciąże, które właśnie są do rozwiązania… Dodatkowo dieta cukrzycowa pozostawia wiele do życzenia (bo do takiej jej naprawdę daleko). Ciągle jest stres, że wybije cukry po ziemniakach i burakach, które podają na okrągło, nie ma jak tego korygować, bo posiłki są mega powtarzalne, a jak po czymś wybija to i tak musisz to jeść… mają wtedy podstawy do podania insuliny (uważam, że niesłusznie, bo w domu dietę można odpowiednio skorygować a tu trzeba jeść co dają). Poza tym nie jestem w stanie oderwać się od myślenia o tym wszystkim, mam poczucie, że nawet 2 tygodnie w domu dadzą mi chwilę oddechu, chociażby przez zaśnięcie przy mężu i możliwość normalnego przytulenia się w razie lekkich załamek…
Na szczęście szpital ten mam oddalony od domu o 600m, więc w razie potrzeby szybko się tu dostanę, bo o to gdzie mieszkam też lekarze pytali.
Ja mam wrażenie, że w szpitalach jest jakiś inny wymiar ciszy nocnej :D
Jak leżałam kiedyś właśnie na Polnej na Izbie Przyjęć (sala 7 osobowa), wszyskie już leżymy w łóżkach, godzina ok 23ciej, już światła pogaszone, a tu JEBS, otwierają się drzwi, zapala się swiatło i wjeżdża Pani z mopem. I z racji, że większa sala, to jej trochę to zajęło, zanim skończyła.

A jak leżałam po cp, to też po 5 mieliśmy pobódkę, ale nie tylko na badanie temperatury itd., tylko normlanie musiałam wyjść z łóżka, bo musieli mi codziennie zmieniać pościel 🤯 I nie, nie mogli o ludzkiej porze, tylko skoro świt.
 
Jednak co w domy to w domu. Ja sama mam wrażenie po tych 3 tygodniach, że w razie potrzeby jakby coś się działo zawsze można zgłosić się na izbę przyjęć. W szpitalu niestety nie wygląda to jak w filmach. Nie ma akcji - reakcji, zwłaszcza jak mieszkasz 600 metrów od szpitala, to nie powinieno być problemu. Mnie osobiście męczą ciągle zmiany dziewczyn na sali, które przychodzą i wychodzą. Co chwile ktoś nowy, dodatkowo chrapiacy w nocy i jedzący jajka na twardo o 23 ... Brzydzą Mnie pewne przyzwyczajenia ludzi jak obcinanie obcinaczkami na łóżku paznokci ... Już sama marzę o łóżku w domu wiec nie dziwię się ,że po takim czasie też to odczuwasz ....
 
reklama
No tyle osób co mi się przewinęło przez salę to szok. Niektóre super babeczki, inne bardziej uciążliwe współlokatorki…
Tutaj ok. 6 rano Pani salowa musi wory w koszach powymieniać, ale nie stara się tego robić ciszej… od 5.30 jest chaos totalny. Mi pościel zmieniają 2x w tygodniu.
Hitem jest konieta, która wbija z bandą studentek w ciągu dnia, z jakąś „trąbką” i szuka zaawansowanych ciąż żeby mogły sobie wszystkie wymacać jak ułożone jest dziecko, posłuchać serca przez tą trąbkę. Mnie dzień w dzień pytała, który tydzień… który by nie był to przed 37 mój brzuch jest nie do macania…
I niby nie jest źle, ale człowiek ze szpitala wychodzi okropnie umęczony…. (Znów esej mi wyszedł 😂)
 
Do góry