A jeszcze wrócę do reżimu łóżkowego - ja staram się sporo polegiwać bo mimo mojego 36tc jak poszaleje to wieczorem chodzę zgięta wpół, a wcześniej raczej robiłam jak każda z Was - powolutku i stopniowo się testowałam na co sobie mogę pozwolić a na co nie, słuchałam swego ciała i dopasowywałam aktywności do jego możliwości.
W kwestii reżimu łóżkowego historia chyba zatoczyła koło, bo gdy 36 lat temu moja teściowa leżała w szpitalu ze szwem od trzeciego miesiąca ciąży (po poronieniu pierwszej ciąży w 22tc) to im powtarzał prof. Sieroń (historie o nim słyszałam tyyyyyle razy że nazwisko mi się wyryło
) żeby spacerowały po sali i korytarzu, żeby jak najwięcej dbały o siebie nawet wzajemnie się czesząc i malując, że mają się czuć piękne i zadbane bo wtedy będą szczęśliwe a najgorsze dla nich teraz to tylko leżeć.... Coś chyba jest w tej szczęśliwości
Ja odżyłam znacznie po 30tc - przede wszystkim psychicznie, teraz pomimo że sterta prasowania czeka, w końcu odrobina cywilizacji do mojego domu zawita w postaci mopa
(bo dotychczas tylko na kolanach podłogi ogarniałam) i czeka na mnie sprzątanie domu, to na sesję się wybieram
a co kutwa! nie wiem czy zdarzę, moja teściowa ("najmądrzejsza w całej wsi") mówi że do terminu nie donoszę (skarb nie kobieta
) więc mogę nie zdążyć ale plany mam
A z ciekawostek - na przełomie listopada i grudnia miałam wymaz z kanału szyjki (wtedy jeszcze rozważany był pessar) , wyszła obecność paciorkowca odpowiedzialnego za Gbs, początkowo myślałam że tego leczyc nie będziemy ale że aż w szyjce głęboko to trzeba przeleczyć aby szyjce nie zaszkodził. Dostałam więc antybiotyk. To jest raczej nosicielstwo niż zakażenie bakterią więc liczyłam się z tym, że wróci. A tu niespodzianka - nie wrócił nawet do przedsionka pochwy
Teraz zastanawiam się czy będą mi podczas porodu podawać dożylnie antybiotyk czy nie... Wolałabym nie ryzykować zdrowiem maluszka i dostać ten antybiotyk ale decyzję zapewne na porodówce będą, doniosę Wam jak się to skończy