Przeczytałam dziś kilka Twoich postów i tylko utwierdziłaś mnie w tym co wczoraj napisałam
.
Tak, wychodzi się po porodzie ze skierowaniem na zabiegi na mięśnie dna miednicy. Nawet po przedczesnym.porodzie w zeszlym roku dostałam, tylko nie miałam głowy, żeby się tym zająći przepadło.
Podejscie lekarzy do pacjenta jest różne. W zeszlym roku po stracie jedni bardzo się starali by mi ulżyć, położne mogę powiedzieć, uratowały mi życie, bo miałam ochotę sobie żyły podciąć, albo z okna szpitala się rzucić, aleone mnie i mojego partnera nie odstępowały na krok i w bardzo ludzki sposób się nami zajmowały. Prawda, ze szpitala dzwoniono do nas z chęcią wsparcia i pomocy przez kilka dni po moim wypisie, a potem moglismy tam cały czas przychodzić i prosić o wsparcie czy info. Ale trafiłam też na lekarkę, która pray wypisie powtarzała mi, ze przez najbliższe 3 miesiące mam nawet nie myśleć o kolejnej ciąży, bo ciało tak, ale głowa nie będzie na to gotowa (i absolutnie się z nią zgadzam), ale na konsultacji 1,5 miesiąca później pomimo mojego nieistającego szlochu, rozmawiaľa ze mną tylko o kolejnej ciąży, a ponieważ ja powtarzałam, ze ja nie chcę innego, drugiego dziecka, no to mi podziękowała za współpracę... i już nie mogłam się do niej umówić (i też nie chciałam).
Przy tej ciąży zmieniłam szpital. Mam fantastyczną lekarz, z przypadku, bo szpital mi ją przydzielił po 1wszej wizycie na urgence, ru chyba IP mówicie. Zawsze się cizszy jak mnie widzi i mówi, jak fajnie, że mimo wszystko dzidzia ciągle w brzuchu jest. A wczoraj na wizycie, powiedziała mi, że cała ekipa szpitala jej się ostatnio pytała co ze mną jest, bo spodziewali się, że po akcji skurczowej w 27 tyg. niedługo i tak wrócę rodzić i na mnie czekali, żeby się mną zaopiekować, bo ja po traumie jestem, a ja nie wracam...
. No i przekazała mi od nich, że są szczęśliwi dla mnie, że ja tak się trzymam. Cholernie to miłe było
.
Także, można różnie trafić
, jak wszędzie chyba.