Dobry wieczór Paniom.
To mój pierwszy post na forum, zwykle tylko podglądam, albo żona mi zdaje relację
A postanowiłem się odezwać, z jednego bardzo ważnego powodu.
Widzę, że kilka Pań sieje tu straszny ferment na temat szczepionek i szczepień (a w zasadzie nieszczepienia) i generalnie nóż mi się w kieszeni otwiera jak widzę te bzdury. Postaram się być grzeczny, choć na usta i klawiaturę cisną się słowa powszechnie uznane za wulgarne, kiedy czytam niektóre "mundrości".
Nie będę tutaj odpierał "argumentów" przeciwników szczepionek, bo to nie ma tak naprawdę z czym dyskutować, tak miałkie są. Tylko jeden przykład podam - osławione aluminium albo rtęć w szczepionkach. Moje drogie Panie, wasze dzieci przyswajają tygodniowo więcej rtęci i aluminium podczas karmienia piersią niż przez cały kalendarz szczepień (nawet ten do maksimum rozszerzony). I to jest fakt, a nie wymysły jakiegoś profesora Pająka czy Stowarzyszenia Zwolenników Teorii Spiskowych "Elvis żyje".
Ja wiem, że zwolennicy spisków zaraz zakrzykną o zmowie koncernów farmaceutycznych, ale jeśli ktoś chce, to potwierdzenie powyższego znajdzie nawet w tekstach przeciwników szczepionek (oczywiście tak podane, żeby odpowiednio wyglądało).
Zresztą, to jest nieważne.
Ważne jest to, że co roku, na świecie umiera 2 miliony niezaszczepionych dzieci w wieku do 1 roku. Dwa miliony! Wśród dzieci zaszczepionych są to pojedyncze przypadki.
Ważne jest to, że przed wprowadzeniem szczepionek śmiertelność wśród dzieci, w pierwszych 12 miesiącach życia, z powodu chorób zakaźnych, na które są obecnie szczepionki, wynosiła nawet jedno na pięcioro dzieci!!!
Ważne jest to, że obecnie, wśród dzieci zaszczepionych, śmiertelność to malutki ułamek procenta (mniej niż 1 dziecko na kilka tysięcy urodzin). Dzięki szczepionkom właśnie.
Ważne jest to, że na przykład w Polsce, przez durne ruchy antyszczepionkowe, zachorowalność dzieci na odrę wzrosła o 300%. I że pojawiają się zachorowania na polio, mimo że choroba ta praktycznie przestała istnieć dzięki szczepionkom, a powraca, bo "postępowi" rodzice nie szczepią dzieci.
Ważne jest to, że powikłania poszczepienne to również drobny ułamek ogółu zaszczepionych dzieci. Przy tym ważne jest, aby naprawdę dobrze się przygotować do szczepień - zbadać brzdąca, w razie wątpliwości zasięgnąć opinii drugiego czy trzeciego LEKARZA (lekarza, a nie jakiejś podejrzanej strony internetowej). I nie, doktor Google to nie jest dobry lekarz
I to nie są dane podawane przez "koncerny farmaceutyczne" tylko dane WHO (Światowej Organizacji Zdrowia).
Także zanim posłuchacie "dobrej" rady, żeby nie szczepić, odpowiedzcie same sobie w swoim sumieniu, bo statystyka nie kłamie. Czy lepiej zaryzykować powikłania poszczepienne, na które szansa jest naprawdę bardzo mała i które w większości przypadków nie są groźne.
Czy może lepiej zaryzykować, bo może nasze dziecko nie zachoruje i nie będzie tym jednym na pięć, które w wyniku choroby umrze.
Szansa 1 do kilku tysięcy czy coraz większe ryzyko zachorowania z szansą 1 do kilku na największą tragedię w życiu każdego rodzica?
Nikomu tego nie życzę.
I weźcie pod uwagę jeszcze jedno. Zwiększająca się liczba zachorować to równocześnie zwiększająca się szansa, że nasze niezaszczepione dziecko zachoruje, ale, co ważniejsze, większa szansa, że choroba zmutuje w wersję odporną na ówcześnie znane leki, albo co gorsza w wersję na którą zachorują także dzieci zaszczepione. Mówiąc wprost - nie szczepiąc, szkodzimy nie tylko swojemu dziecku, ale także wszystkim innym.
W RPA niezaszczepienie dziecka jest traktowane jak przemoc wobec niego. Chciałbym, aby w naszym kraju także tak było, bo dzięki temu moje dziecko byłoby bezpieczniejsze. Czego i Wam życzę.
PS. Ponieważ nie zaglądam tu regularnie, wszelkie uwagi i obelgi proszę kierować na priv. Na pewno odpowiem, na życzenie także na forum publicznym.