Hej, a ja mam do was pytanie, co robicie w sytuacji jak dziecko was w ogóle nie słucha i robi cały czas coś czego nie może. Syn ma dwa lata i bardzo często bije męża. Tłumaczymy, przytulamy, rozmawiamy, odwracamy uwagę a on dalej robi mu krzywdę. Nie jest to lekkie, używa całej siły. Czasami jak nic nie pomaga to każemy mu wyjść z pokoju na minutę i jak wraca to już tego nie robi. Nie chcę go ciągle w takich sytuacjach wypraszać. Jest mądry, dużo rozumie ale się nie słucha jak ma czegoś nie ruszać albo nie bić męża. Poradźcie coś.
Niestety z podwórka powiem, że mówienie nie, stop, nie działa, a często przynosi odwrotny skutek. Najlepiej spokojnie powiedzieć, że nie pozwalasz mu nikogo bić i od razu reagujesz pokazując mu, że tak jest. Czasem trzeba odciągnąć dziecko kilka, nawet kilkanascie razy. Czasem zaprowadzić do innego pokoju, by wyrwać go z jego sposobu reakcji. Ważne by starać się zachować spokój. Młody się uczy waszych reakcji i granic. Sprawdza, czy to, co mówisz ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Tu tez uczy się konsekwencji działania. Możesz mu tłumaczyć, że sprawia ból. Ja mówie dzieciom, że to boli jak mnie i innych uderzaja.
Moj syn w takich momentach śmiał sie i jeszcze bardziej zaczepial. Korzystałam z podobnej metody, ale tylko wtedy, kiedy zapętlał się w swoim zachowaniu i nic innego już nie działało, wtedy zanosiłam go do innego pokoju. Mówiłam, że nie podoba mi się jego zachowanie, konkretnie nazywałam co, mówiłam, żeby sobie tu posiedział aż sie uspokoi, wtedy może do nas wrócić. Realnie nigdy nie zostawał bez nadzoru, ale tak, by o tym nie wiedział. W pokoju były różne akcje, od rzucania przedmiotami, krzyków, tupania, trzaskania drzwiami, itp, naprawdę różnych przejawów agresji. Ostatecznie jak odreagowal to przychodził spokojny, a najczęściej tak zwyczajnie zapłakany, jakby odnajdywał sam siebie i przytulał sie. Obecnie skutek jest taki, że od razu przychodzi się przytulić. Wtedy przytulam, próbuje nazwać jego uczucia. Pytam co się stało, co się w nim dzieje, co mu się nie spodobało, itp. Tak by sam spróbował to nazwać, wypowiedzieć. Najczęściej takie zachowanie jest u nas efektem emocji, z którymi synek nie umie sobie poradzić, ale też nie potrafi ich nazwać. Czasem tak pokazuje, że za mało czasu z nim spędzam. Czasem to objaw zazdrości.
Moje dziecko było histeryczne, teraz jest impulsywne. U nas jest bodziec i reakcja nieadekwatna do bodźca. Ataki histerii były od narodzin. Ale od kiedy skończył rok uczyliśmy się sobie z tym radzić, bo akcje z tarzajacym, rzucającym się po podłodze dzieckiem, były na porządku dziennym. I nie trwały chwilkę, tylko ok godziny. Już wtedy mu mówiłam, że jestem obok kiedy będzie gotowy, to zawsze może przyjść się przytulic. Cokolwiek się w nim dzieje, czy to rozumie, czy nie rozumie, czy jest smutny, czy cokolwiek innego go trapi zawsze może przyjść się przytulić. Teraz jest już duzy i przytula się po 100 razy na dzień. To mu pomaga. Próbuje w tych chwilach z nim pogadać. Jakoś do niego dotrzeć, zrozumieć co się w nim dzieje, bo tylko wtedy będę mogła spróbować mu pomoc. Oczywiście to w słowach brzmi prosto, ale moje dziecię ma już 4,5 roku i dopiero uczymy się mówić o emocjach, bo wcześniej nie było szans. Jak on wpadal w fazę to nic nie działalo. Nawet dotknac się nie dal. Dziś ma swoją przestrzeń w tym pokoju, gdzie go zanosiłam, ma miejsce, gdzie może się wyciszyc. Nawet kilka razy już sam sobie tam poszedł. Tylko to jest proces. U mnie dużo rzeczy to metoda prób i błędów, ale też intuicji. Takiego trochę podążania za dzieckiem. I tu ogromny ukłon w stronę mojego męża, który pozwala i towarzyszy mi w podążaniu za dzieckiem.