reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Amniopunkcja robić czy nie?

Dziękuję, jutro idziemy do urzędu, choć to znów mam wrażenie, że zamiast iść w przód to się cofamy.Dlaczego nasz system jest tak nieudolny i nie można tego załatwić po stracie w szpitalu -zamiast wspierać takich rodziców to jesteśmy ganiani jak w przypadku zdrowych dzieci...już nie mam siły,brak mi tchu....dziewczyny jak to przeżyłyście?,jak sobie dajecie radę?,ciągle nie rozpamietujecie?
Przeżywam strasznie, jestem słaba, tyle że działanie pozwala na funkcjonowanie, ryczę wszędzie gdzie jestem sama, najczęściej w samochodzie. kontakt z ludźmi którzy wiedzą co się stało a widzę się z nimi pierwszy raz przeraża, rycze już na sam widok.Ja co prawda poszłam do pracy, żeby nie siedzieć w domu ale i tak ciągle coś robię żeby dojść do tego co się stało. Ciągle czytam o tym jakie badania mogę zrobić, opinie o nowych lekarzach do których warto iść, o czym z nimi rozmawiać.
Pomaga mi czytanie tu na forum, pomoc innym choć to też doprowadza do łez ale trzeba wstać i iść dalej.
 
reklama
Dziękuję, jutro idziemy do urzędu, choć to znów mam wrażenie, że zamiast iść w przód to się cofamy.Dlaczego nasz system jest tak nieudolny i nie można tego załatwić po stracie w szpitalu -zamiast wspierać takich rodziców to jesteśmy ganiani jak w przypadku zdrowych dzieci...już nie mam siły,brak mi tchu....dziewczyny jak to przeżyłyście?,jak sobie dajecie radę?,ciągle nie rozpamietujecie?
Kilka lat temu wprowadzono, ze szpitale mają informowac pacjentki o prawach dotyczących rejestracji i pochówku (prawo = przedstawienie też do wyboru możliwości, że pochowek organizuje szpital/gmina). Dlatego mega mnie dziwi, że w Twoim szpitalu to lekceważą, jest to chamstwo straszne. Tobie w ogóle powinna należeć się opieka z programu "Za życiem", ale nie wiem, czy warto zaczynać sprawdzać, czy mogą Cię czymś objąć w tej chwili (teoretycznie tak, ale praktycznie może wyjść więcej biurokracji niz korzyści albo rozczarowanie, że praktycznie ten program nie działa). Super, że uzyskałas te kartę, myślę, że pomoże Ci to uporządkować sprawy i dojść do siebie.




Z ubezpieczeniem niekoniecznie, to już zależy od towarzystwa, czy wskazało tydzień ciąży, od którego wypłaca.
 
W takich sytuacjach wkurza mnie to po co tyle się mówi o naszych prawach, to pierdolenie o pomocy psychologa, ja to nawet skorzystałam dla udowodnienia jej że nic nie zrobi w niczym nie pomoze jeśli takie szpital, personel będą mieli to w dupie. Bez sensu są wydawane moje pieniądze na jej pensje, jak to zostaje rozwalone przez bezduszny personel.
Pytam się jak mam przeżyć swoją żałobę do której teoretycznie mam prawo jak w moim przypadku taka baba zaprzepaściła to! Miałam wszystko zaplanowane od 4 tygodni, co ma być zrobione, żeby dojść do tego co może być przyczyną gdybym nie zdążyła z amniopunkcja, właśnie po to by dalej spokojnie obrać plan do następnych działań. Przez te 4 tygodnie mieszano mi się w głowie, nakłanianie do terminacji czy decyzja o urodzeniu, co zrobic po otrzymaniu wyniku, i co? Psycholog już nie pomoże.
 
potwierdzam, szpital nie ma racji.. ja straciłam synka w 20 tygodniu ciąży (19 skończonych) i bez problemu otrzymałam papiery i akt urodzenia martwego dziecka w urzędzie stanu cywilnego.. otrzymaliśmy z Zus zasiłek pogrzebowy a także wypłatę z polisy na życie z tyt urodzenia martwego dziecka.. miałam tez skrócony urlop macierzyński, pozwoliło mi to pozbierać się do kupy..
A w jakim towarzystwie ubezpieczeniowym polisa? Bo u mnie nie było takiej opcji...
 
Przeżywam strasznie, jestem słaba, tyle że działanie pozwala na funkcjonowanie, ryczę wszędzie gdzie jestem sama, najczęściej w samochodzie. kontakt z ludźmi którzy wiedzą co się stało a widzę się z nimi pierwszy raz przeraża, rycze już na sam widok.Ja co prawda poszłam do pracy, żeby nie siedzieć w domu ale i tak ciągle coś robię żeby dojść do tego co się stało. Ciągle czytam o tym jakie badania mogę zrobić, opinie o nowych lekarzach do których warto iść, o czym z nimi rozmawiać.
Pomaga mi czytanie tu na forum, pomoc innym choć to też doprowadza do łez ale trzeba wstać i iść dalej.
Myślałam ,że tylko ja tak mam,że ryczy jak spotkam kogoś z rodziny,na widok każdej nowej osoby tonę we łzach.Już tylko wszystkich proszę by nie pytali "Jak się czuje?"...Bo jak może czuć się matką ,która straciła maleństwo,ten co tego nie przeżyje -nigdy nie będzie wiedział.
Wzięłam wolne dla synka (3 latka),który przez ostatnie 12 tygodnie nie miał mamy .Moj przypadek jest dobitnie pechowy ,w 12 tyg.Sanko(badania nieinwazyjne za które zapłaciłam 2.5 tyś)wynik prawidłowy, po 5 tygodniach telefon ,że testy były wadliwe i wszystko trafiło (Z chłopca zrobiła się dziewczynka,ze zdrowego dziecka-dziecko z wada ).Potem szybka amniopunkcja w 19 tygodniu ,wyjazdy do Warszawy -prawie 500 km ,wyniki i iii...dziecko ma wadę genetyczną-wyniki w 20 tygodniu .Rozpacz , nocki nieprzespane ,szukanie miejsca gdzie możliwa jest terminacja -Niemcy odmawiają,Czechy i Słowacja też ,Holandia kręci nosem,gdy Holandia była prawie dogadana -zmiana decyzji -chce urodzić!,kolejne noce nieprzespane -zwracanie ,omdlenia,gorączka ,w przeddzień brak ruchów ..gdy miałam jedną noc przespana dostałam skurczy i urodziłam sama w łazience bo pogotowie nie dojechało...
W szpitalu pseudo -psycholog z pytaniem " jak się Pani czuje?" -cholera mnie wzięła -wiec Pani odpowiedziałam, że" jeśli dziecka nie straciła to się nie dowie!".
Leżałem 3 dni po porodzie z crp 180 (zapalenie w organizmie),po czym przy wypisie dowiaduje się, że dziecko jest o dzień za małe by dostać kartę martwego urodzenia,już chciałam się poddać...Ale wczorajsze wasze wiadomości mnie "troszkę "podniosły i postanowiłam zawalczyć o swoje.
Takie fora są naprawdę potrzebne ,kobietki jeszcze raz dziekuje!
 
Cześć dziewczyny,
Jestem po amniopunkcji, oprócz zabiegu badał mnie dziś jeszcze ginekolog i kardiolog.. okazuje się, że obrzęk, wodniak i torbiele zaczęły się wchłaniać. Kość nosowa jest ale bardzo krótka więc narazie oceniona jako hypoplastyczna. Istnieje szansa, wg lekarzy, którzy mnie dziś badali, że dziecko nie ma wad genetycznych tylko bardzo chore serce. Dokładnie mówiąc artezje zastawki trójdzielnej z VSD. Z czego narazie wiem ta wada jest operacyjna, należy przeprowadzić operacje fontana ale życie z tą wadą jest ciężkie, stacjonarne i podobno kończy się około 30 roku życia. Na ten moment jednak serce wciąż jest za małe żeby dokładnie je zbadać (15 tydzień) a wada dynamiczna (mówią, że się raczej nie polepszy tylko pogorszy i oczywiście są wskazania do term. ), więc ja już kompletnie jestem rozwalona i nie wiem co mam o tym myśleć. :( Pogodziłam się z najgorszym a tu takie coś, nic nie wiem o tej wadzie.. dziś przeszukam całe forum może znajdę jakiś rodziców, których dziecko to ma. Powiedzieli mi też, że jeśli wszystkie inne narządy są w porządku to raczej serduszko nie stanie samo a dzidziuś ma szanse się urodzić tylko nie wiadomo właśnie jak to życie będzie wyglądać. Zostało nam 4 tyg na podjęcie decyzji 😭
Od takich wad ewoluują nieuleczalne wady. Jeśli już mówią o fontanie to myślą o operacji w kierunku serca jednokomorowego - to kilka operacji (3 conajmniej) w rożnym wieku. W przypadku powodzenia każdego etapu długość życia jest obecnie coraz dłuższa (w dorosłości przeszczep jest już bardzo prawdopodobny przecież).
Koleżanka miała synka z tą wadą, straciła go (przez zakażenie wirusowe, sama operacja pierwsza się udała…)
Dzieci tak z chorymi serduszkami w życiu prenatalnym są bezpieczne, walka o życie zaczyna się po narodzinach
 
W takich sytuacjach wkurza mnie to po co tyle się mówi o naszych prawach, to pierdolenie o pomocy psychologa, ja to nawet skorzystałam dla udowodnienia jej że nic nie zrobi w niczym nie pomoze jeśli takie szpital, personel będą mieli to w dupie. Bez sensu są wydawane moje pieniądze na jej pensje, jak to zostaje rozwalone przez bezduszny personel.
Pytam się jak mam przeżyć swoją żałobę do której teoretycznie mam prawo jak w moim przypadku taka baba zaprzepaściła to! Miałam wszystko zaplanowane od 4 tygodni, co ma być zrobione, żeby dojść do tego co może być przyczyną gdybym nie zdążyła z amniopunkcja, właśnie po to by dalej spokojnie obrać plan do następnych działań. Przez te 4 tygodnie mieszano mi się w głowie, nakłanianie do terminacji czy decyzja o urodzeniu, co zrobic po otrzymaniu wyniku, i co? Psycholog już nie pomoże.
Niestety jak sama prywatnie nie pójdziesz do psychiatry/psychologa to nie dostaniesz żadnej pomocy.Lezalam 3 dni po porodzie ,psycholog przyszedł "raz" z pytaniem" jak się czuje?".witki opadają,szczerze-rozmowa z przyjaciółką i osobami na sali więcej mi pomogła niż pożal się "Pani która odwala tylko pańszczyzne ".
Opieka zdrowotna gdzie musiałam dopominać się o coś na sen bo cała "drżalam" z bezsilności i rozpaczy.
Nie wspomnę o leżeniu po łyżeczkowaniu od godziny 9 do godziny 20 ,gdy ktoś w końcu przyszedł po 11 godzinach by zobaczyć czy żyje i poinformować, że nie wyjdę po mam zapalenie (nie licząc Pan z obiadem i kolacją).
Córka urodziła się w worku owodniowym i usłyszałam od lekarza "dajcie czyste wiadro bo w coś trzeba to włożyć "
Czułam się zmieszana z błotem w sumie do dnia dzisiejszego tak się czuje ,mąż przestał ze mną rozmawiać-mam wrażenie, że się celowo unikamy.Naprawdę czuje się do niczego ,a najgorsze są wieczory gdy zasypiam sama w łóżku....😔
 
reklama
Niestety jak sama prywatnie nie pójdziesz do psychiatry/psychologa to nie dostaniesz żadnej pomocy.Lezalam 3 dni po porodzie ,psycholog przyszedł "raz" z pytaniem" jak się czuje?".witki opadają,szczerze-rozmowa z przyjaciółką i osobami na sali więcej mi pomogła niż pożal się "Pani która odwala tylko pańszczyzne ".
Opieka zdrowotna gdzie musiałam dopominać się o coś na sen bo cała "drżalam" z bezsilności i rozpaczy.
Nie wspomnę o leżeniu po łyżeczkowaniu od godziny 9 do godziny 20 ,gdy ktoś w końcu przyszedł po 11 godzinach by zobaczyć czy żyje i poinformować, że nie wyjdę po mam zapalenie (nie licząc Pan z obiadem i kolacją).
Córka urodziła się w worku owodniowym i usłyszałam od lekarza "dajcie czyste wiadro bo w coś trzeba to włożyć "
Czułam się zmieszana z błotem w sumie do dnia dzisiejszego tak się czuje ,mąż przestał ze mną rozmawiać-mam wrażenie, że się celowo unikamy.Naprawdę czuje się do niczego ,a najgorsze są wieczory gdy zasypiam sama w łóżku....😔
ja po swojej stracie poszłam do psychiatry.. zapisała mi leki psychotropowe, na początku miałam obawy ale bardzo mi pomogły a po pół roku nie miałam żadnych problemów z ich odstawieniem..
Być może Twój mąż sam to przeżywa i nie wie jak Ci pomoc.. czułam się dokładnie tak samo, tez miałam wrażenie ze nie rozmawiamy i sie unikamy.. aż zobaczyłam w historii na laptopie ze szukał informacji w necie : jak pomóc żonie po stracie dziecka.. zaczęłam sie wtedy otwierać, jakieś pojedyncze gesty i w końcu wszystko wróciło do normy..
Czas zrobi swoje 💕
 
Do góry