A teraz mam taką oto sytuację:
Tydzień temu miałam robione usg genetyczne (u bardzo dobrej specjalistki w tej dziedzinie).Wszystko wyszło super: kość nosowa,przezierność,przepływy,wielkości i obecność narządów,paluszki itp.itd.Pani doktor powiedziała,że wyniki bardzo dobre,i tylko sobie żartowała,że szkoda,że maluszek płci nam nie pokazał (według owulacji to był 12 tydzień i 5 dzień).Miałam również skierowanie na refundowany test Pappa (po 2 poronieniach) więc zapytałam pani doktor czy jest konieczność robienia tego testu skoro usg wyszło dobrze.Powiedziała,żeby zrobić bo w sumie to każda kobieta powinna go robić,a ja mam jeszcze refundowane,więc już w ogóle.Wyszliśmy z gabinetu z uśmiechem na ustach,z ogromną ulgą...Z pełną beztroską radością co do naszego dzidziusia:jedyny temat jaki nam pozostał to ciekawe jaka płeć się okaże na połówkowym,a nie czy jest zdrowe....
No i za 3 dni odebraliśmy wynik testu pappa
mało nie zemdlałam jak go zobaczyłam,byłam w takim szoku,że godzinę płakałam zanim byłam w stanie prowadzić auto i wrócić do domu.Przecież ten test miał nas uspokoić,a nie wprowadzać takie nerwy....
Ale do rzeczy:
mam 30 lat,więc ryzyko wyjściowe ZD mam 1:650. (gdybym wiedziała,że będzie takie duże już na wstępie,to nawet bym nie robiła tego testu).
Po oznaczeniu beta hcg i stężenia białka pappa: ryzyko zd wzrosło do 1:348.Niby nie mało,niby nie dużo.
Otóż mam prawidłową wartość beta hcg,a niskie stężenie białka. Jak przeczytałam opis lekarza to już było mi słabo...
Napisała,że nie ma wskazań do przeprowadzenia szerszej diagnostyki,bo wartość graniczna to 1:348,ale że z powodu białka pappa ryzyko ZD wzrosło dwukrotnie w stosunku do ryzyka wyjściowego opartego na samym wieku.
Że zaleca wizytę u genetyka,plus nadzór nad PIH i IUGr:to zespoł związane z nadciśnieniem w ciąży i zahamowaniem wzrostu dziecka oraz że niskie białko pappa może mieć związek z ryzykiem porodu przedwczesnego z racji możliwej niewydolności łożyska
No i tak jestem sobie w nerwach od zeszłego czwartku....I nie wiem co mam robić:idę jutro do ginekologa NFZ po skierowanie do poradni genetycznej.Ale np.wyczytałam,że tacy genetycy w szpitalach to nie mają rozeznania na temat nie inwazyjnych testów typu Nifty lub Harmony.Więc za wiele mi nie pomogą,pewnie tylko powiedzą,że jak chce to mogą mi dać skierowanie na amniopunkcję na życzenie.Czy któraś z Was odbyła taką rozmowę z genetykiem na NFZ?Np.w Warszawie?nie mam pojęcia jak taka rozmowa może wyglądać :-(
Ogólnie z mężem mamy mętlik w głowie...Nie chcę robić amniopunkcji,już straciliśmy dwa dzieciaczki,po poronieniu w 13 tygodniu ledwo się pozbierałam...Moja ginekolog prowadząca,która pracuje w jednym ze szpitali,powiedziała,że jest spore ryzyko poronienia w wyniku zabiegu amniopunkcji i zapytała czy na pewno chcę ryzykować,bo nie mam wcale super złego wyniku testu pappa,i najpewniej dziecko jest zdrowe