Jeden przypadek o którym się mówi, inne może zamiata się pod dywan? Mój lekarz osobiście znał taki przypadek o czym dowiedziałam się ostatnio.Jak na razie w Polsce był tylko 1 przypadek, że Nifty wyszło ok a dziecko urodziło się z ZD, nie wiem, gdzie wyczytałaś, że się często myli.
reklama
nieufna
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Wrzesień 2010
- Postów
- 1 556
Jeden przypadek o którym się mówi, inne może zamiata się pod dywan? Mój lekarz osobiście znał taki przypadek o czym dowiedziałam się ostatnio.
Podał szczegóły?
Podczas wizyty, szczerej, lekarz opowiedział mi historię z kliniki z którą współpracuje. Robią nifty, harmony. Pacjentce w nifty wszystko wyszło ok, urodziła dziecko z zd. Złożyła skargę w klinice, firma odpowiedzialna za nifty wypięła się. Tyle wiem, nie dopytywałam.Podał szczegóły?
Wiadomo, że to może 1 przypadek na 1000 dlatego lekarze zaznaczają, że to test przesiewowy ze skutecznością 99%.
Ostatnia edycja:
Hura!! Gratuluję, cieszę się z Tobą. Ciesz się rosnącym brzuszkiem.dziś odebrałam wyniki Nifty- wynik prawidłowy zdrowa dziewczynka!!!!! oszalałam ze szcześcia, czyli kość nosowa się wykszałc albo bedzie jakas chrzastka nie wiem ale wazne ze mala zdrowa)))))))))))))))))
koralinakato
Fanka BB :)
dziś odebrałam wyniki Nifty- wynik prawidłowy zdrowa dziewczynka!!!!! oszalałam ze szcześcia, czyli kość nosowa się wykszałc albo bedzie jakas chrzastka nie wiem ale wazne ze mala zdrowa)))))))))))))))))
wow! super!!! Gratulacje ♥
EM Ka
Fanka BB :)
Sss16 cudownie !
A wlasnie bo ja Wam
Nje pisałam -
Poszłam w sobotę na konsultacje do mega dobrego lekarza hy przebadał mi maluszka - obejrzał go z każdej strony i wszystko z nim ok wiec na 99% bedzie zdrowy synek serduszko pracuje ładnie
A wlasnie bo ja Wam
Nje pisałam -
Poszłam w sobotę na konsultacje do mega dobrego lekarza hy przebadał mi maluszka - obejrzał go z każdej strony i wszystko z nim ok wiec na 99% bedzie zdrowy synek serduszko pracuje ładnie
koralinakato
Fanka BB :)
to tak jak u mnie super! Gratulacje !!!Mam wynik nifty - prawidłowy, ryzyko w milionach ufff , szybko miałam wynik, we wtorek pobranie krwi, dzis środa po tygodniu telefon że poprawny wynik no i jak lekarz na usg sugerował - chłopak.
reklama
Cześć dziewczyny, opiszę swoją historię, ponieważ jestem w totalnej rozsypce i nie wiem, co robić.
Od trzech lat choruję na hashimoto, w grudniu odstawiłam tabletki anty, które regulowały mi również okres. Podjęliśmy z mężem decyzję o dziecku, zaczęliśmy się starać, byliśmy przygotowani na wiele prób i długi czas zachodzenia w ciążę (wiadomo hashimoto). Moje wyniki tsh w styczniu bardzo się pogorszyły, do marca-kwietnia wychodziłam ponownie z choroby. W lutym miałam niby okres, u mnie okres nigdy nie był normalny. W marcu byłam podobno u wybitnej specjalistki, pani doktor bardzo sympatyczna endokrynolog-ginekolog, poradziła, że najpierw się leczymy z tarczycy, a potem trzeba będzie mieć okres, aby zajść w ciążę. Przy okazji robiła mi usg i powiedziała, że z jajników nie widzi, kiedy będzie okres, że być może mam pcos lub jestem bezpłodna, skierowanie na badania na bezpłodność, dużo stresu, płaczu. Badania wyszły super. Pod koniec kwietnia znów do niej pojechałam, skarżyłam się na utrzymujący się ból piersi, pani doktor zbadała, kazała zrobić badania i dalej się leczyć na hashimoto, żeby wyniki przez jakiś czas utrzymały się w normie. W czerwcu okazało się, że jestem w ciąży. Umówiłam się pilnie do innej ginekolog, okazało się, że to już 15 tydzień! Jakież było moje zdziwienie, kiedy uświadomiłam sobie, że ta wybitna lekarka widziała mnie dwa razy, gdy byłam w ciąży i nic nie wykryła (nawet po usg dopochowym?). Dzidzia zdrowa, wszystko ok, radości co niemiara, zwłaszcza, że to chłopczyk. W zeszły wtorek w 18 tygodniu ciąży poszłam na badania prenatalne. W I trymestrze nie miałam żadnych badań, nie miałam żadnego usg, żadnych testów, nic, bo przegapiliśmy 1 trymestr. Objawy, które miałam - zmęczenie, senność, bóle głowy były dla mnie wtedy oznakami walki z hashimoto (okazało się, że to był objawy ciąży). Pojechałam na badanie spokojna, choć gdzieś w głowie siedziała mi myśl, a co jeśli będzie chore. Pani doktor badała mnie około 2h. Maluch był zwinięty w kłębek i nie chciał jej się pokazać na badaniu. Serduszko zdrowe, wszystko wyszło ok, poza tym, że kość udowa i ramienna wyszły zbyt małe w porównaniu do główki jak na ten wiek ciąży. Zasugerowała, że dziecko może mieć zespół downa... Świat się zawalił. Skierowanie do Patologii ciąży do Krakowa na Kopernika. W środę byłam w szpitalu, zrobiono mi ponowne usg, lekarz potwierdził, że troszkę te kości są za małe. Pani doktor, kierownik oddziału, powiedziała, że co ja tutaj robię, skoro maluszek jest zdrowy. Tłumaczę, co i jak, a ona powiedziała, żebym przyszła do dr Wiechecia, żeby mnie zbadał i da mi skierowanie na amniopunkcję. Wczoraj byłam na usg u pana doktora - powiedział, że na 90% dzidziuś jest zdrowy, że ma kość nosową, wszystko jest ok, ale jeśli chcę być bardziej pewna to on da mi skierowanie na amniopunkcję. Umówiona jestem na wtorek i zaczęłam się wahać... Czy robić? Czy dać sobie spokój? Wiem, że jeśli nie zrobię to będę do końca ciąży się zamartwiać, ale naczytałam się w internecie, że kobiety poronił po tym zabiegu (znajomy lekarz tłumaczył mi przed chwilą, że to bzdury i że jest mała ilość poronień, a on skierował dużo pacjentek na to badanie i żadna nie poroniła, troszkę dodał mi otuchy). Wiem, że to badanie rozwieje moje wątpliwości. Jestem przygotowana na zapłatę za test Fisha, bo nie wytrzymam 3 tyg... Na nifty niestety mnie nie stać - 2500 tys zł to bardzo dużo... Nie wiem, co myśleć. Nikt nie ma porównania, jak dzidziuś wyglądał w 1 trymestrze. Ja jestem już w kropce. Byłam zdecydowana na to badanie, ale dzisiaj mnie ogarnęły wątpliwości...
Od trzech lat choruję na hashimoto, w grudniu odstawiłam tabletki anty, które regulowały mi również okres. Podjęliśmy z mężem decyzję o dziecku, zaczęliśmy się starać, byliśmy przygotowani na wiele prób i długi czas zachodzenia w ciążę (wiadomo hashimoto). Moje wyniki tsh w styczniu bardzo się pogorszyły, do marca-kwietnia wychodziłam ponownie z choroby. W lutym miałam niby okres, u mnie okres nigdy nie był normalny. W marcu byłam podobno u wybitnej specjalistki, pani doktor bardzo sympatyczna endokrynolog-ginekolog, poradziła, że najpierw się leczymy z tarczycy, a potem trzeba będzie mieć okres, aby zajść w ciążę. Przy okazji robiła mi usg i powiedziała, że z jajników nie widzi, kiedy będzie okres, że być może mam pcos lub jestem bezpłodna, skierowanie na badania na bezpłodność, dużo stresu, płaczu. Badania wyszły super. Pod koniec kwietnia znów do niej pojechałam, skarżyłam się na utrzymujący się ból piersi, pani doktor zbadała, kazała zrobić badania i dalej się leczyć na hashimoto, żeby wyniki przez jakiś czas utrzymały się w normie. W czerwcu okazało się, że jestem w ciąży. Umówiłam się pilnie do innej ginekolog, okazało się, że to już 15 tydzień! Jakież było moje zdziwienie, kiedy uświadomiłam sobie, że ta wybitna lekarka widziała mnie dwa razy, gdy byłam w ciąży i nic nie wykryła (nawet po usg dopochowym?). Dzidzia zdrowa, wszystko ok, radości co niemiara, zwłaszcza, że to chłopczyk. W zeszły wtorek w 18 tygodniu ciąży poszłam na badania prenatalne. W I trymestrze nie miałam żadnych badań, nie miałam żadnego usg, żadnych testów, nic, bo przegapiliśmy 1 trymestr. Objawy, które miałam - zmęczenie, senność, bóle głowy były dla mnie wtedy oznakami walki z hashimoto (okazało się, że to był objawy ciąży). Pojechałam na badanie spokojna, choć gdzieś w głowie siedziała mi myśl, a co jeśli będzie chore. Pani doktor badała mnie około 2h. Maluch był zwinięty w kłębek i nie chciał jej się pokazać na badaniu. Serduszko zdrowe, wszystko wyszło ok, poza tym, że kość udowa i ramienna wyszły zbyt małe w porównaniu do główki jak na ten wiek ciąży. Zasugerowała, że dziecko może mieć zespół downa... Świat się zawalił. Skierowanie do Patologii ciąży do Krakowa na Kopernika. W środę byłam w szpitalu, zrobiono mi ponowne usg, lekarz potwierdził, że troszkę te kości są za małe. Pani doktor, kierownik oddziału, powiedziała, że co ja tutaj robię, skoro maluszek jest zdrowy. Tłumaczę, co i jak, a ona powiedziała, żebym przyszła do dr Wiechecia, żeby mnie zbadał i da mi skierowanie na amniopunkcję. Wczoraj byłam na usg u pana doktora - powiedział, że na 90% dzidziuś jest zdrowy, że ma kość nosową, wszystko jest ok, ale jeśli chcę być bardziej pewna to on da mi skierowanie na amniopunkcję. Umówiona jestem na wtorek i zaczęłam się wahać... Czy robić? Czy dać sobie spokój? Wiem, że jeśli nie zrobię to będę do końca ciąży się zamartwiać, ale naczytałam się w internecie, że kobiety poronił po tym zabiegu (znajomy lekarz tłumaczył mi przed chwilą, że to bzdury i że jest mała ilość poronień, a on skierował dużo pacjentek na to badanie i żadna nie poroniła, troszkę dodał mi otuchy). Wiem, że to badanie rozwieje moje wątpliwości. Jestem przygotowana na zapłatę za test Fisha, bo nie wytrzymam 3 tyg... Na nifty niestety mnie nie stać - 2500 tys zł to bardzo dużo... Nie wiem, co myśleć. Nikt nie ma porównania, jak dzidziuś wyglądał w 1 trymestrze. Ja jestem już w kropce. Byłam zdecydowana na to badanie, ale dzisiaj mnie ogarnęły wątpliwości...
Ostatnia edycja:
Podobne tematy
- Przyklejony
- Odpowiedzi
- 169
- Wyświetleń
- 271 tys
Podziel się: