- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
Idę teraz z Robertem do lekarza. Nie podoba mi się jak od kilku dni charczy i pokasłuje. Gorączki nie ma. Początkowo myślałam, że to od mojego mleka się krztusi. Ale mam wrażenie, że to się mu nasila.
Miłego dnia
Mnie się też podobają. Mamy się czym chwalić :laugh: ;D
Miłego dnia
Mnie się też podobają. Mamy się czym chwalić :laugh: ;D
Mamuska
mama Maciaska i Meduzki!
- Dołączył(a)
- 18 Październik 2005
- Postów
- 2 261
Znowu mnie Ewcik rozbawiłaś, ale tym razem swoją niechęcią do wesel i sukien ślubnych Ja też nie miałam wesela. Ależ tez nasze śluby były romantyczne!
Co do Twojego kotka, to strasznie mi go żal biedaczka. Wiesz, ja między innymi dlatego jeżdżę samochodem jak żółw (czym narażam się na obelgi wykrzykiwane przez innych kierowców) bo przeraża mnie myśl, że mogłabym przejechać zwierzę, które mogłoby wyskoczyć nagle... I nic mnie bardziej nie wkurza niż kierowca, który potrąci zwierzę i jedzie dalej nie sprawdzając co mu zrobił, bo czasem można zwierzę uratować, ale jak się go zostawi na jezdni, to zabije je następny samochód! Wiem to, bo mam manię zbierania takich biednych zwierzaków (jak żyją) i zawożenia do weterynarza.
A wracając do podróży, to u mnie wszelkie wypady wyglądają tak, że Mariusz rzeczywiście sobie wypoczywa, a ja mam dwa razy więcej roboty niż w domu, bo o ile mały w domu da się uśpic tacie, albo świetnie się z nim bawi i ja mam troszkę czasu dla siebie, to w obcym miejscu chce przy sobie mieć mnie i to przez cały czas!! Więc dla mnie każdy wyjazd jest po prostu UDRĘKĄ!!
A za Jera trzymam kciuki! Macias był zawsze duzym chłopcem, jak się urodził ważył 4,200. Pediatra mówił na niego Pudzianowski wsród niemowlaków Do tej pory jest na górnej granicy siatki centylowej, a piszę o tym dlatego, że właśnie przez swoją wielkość (tak twierdził lekarz) Macias późno zaczął trzymać główkę, siadać, raczkować itp. Na początku się martwiłam, że cos jest nie tak, ale mimo że z opóźnieniem, to wszystko rozwija się ok. Teraz jest zupełnie sprawny i pieruńsko silny
pozdrawiam
Co do Twojego kotka, to strasznie mi go żal biedaczka. Wiesz, ja między innymi dlatego jeżdżę samochodem jak żółw (czym narażam się na obelgi wykrzykiwane przez innych kierowców) bo przeraża mnie myśl, że mogłabym przejechać zwierzę, które mogłoby wyskoczyć nagle... I nic mnie bardziej nie wkurza niż kierowca, który potrąci zwierzę i jedzie dalej nie sprawdzając co mu zrobił, bo czasem można zwierzę uratować, ale jak się go zostawi na jezdni, to zabije je następny samochód! Wiem to, bo mam manię zbierania takich biednych zwierzaków (jak żyją) i zawożenia do weterynarza.
A wracając do podróży, to u mnie wszelkie wypady wyglądają tak, że Mariusz rzeczywiście sobie wypoczywa, a ja mam dwa razy więcej roboty niż w domu, bo o ile mały w domu da się uśpic tacie, albo świetnie się z nim bawi i ja mam troszkę czasu dla siebie, to w obcym miejscu chce przy sobie mieć mnie i to przez cały czas!! Więc dla mnie każdy wyjazd jest po prostu UDRĘKĄ!!
A za Jera trzymam kciuki! Macias był zawsze duzym chłopcem, jak się urodził ważył 4,200. Pediatra mówił na niego Pudzianowski wsród niemowlaków Do tej pory jest na górnej granicy siatki centylowej, a piszę o tym dlatego, że właśnie przez swoją wielkość (tak twierdził lekarz) Macias późno zaczął trzymać główkę, siadać, raczkować itp. Na początku się martwiłam, że cos jest nie tak, ale mimo że z opóźnieniem, to wszystko rozwija się ok. Teraz jest zupełnie sprawny i pieruńsko silny
pozdrawiam
Mamuska
mama Maciaska i Meduzki!
- Dołączył(a)
- 18 Październik 2005
- Postów
- 2 261
Co do wesela i ślubu (ów) w ogóle, to dziwne bo ja lubię być w centrum zainteresowania, a mimo to czułam się na nich strasznie głupio. Mimo że przecież byli tylko bliscy mi ludzie,którzy mnie akceptują i lubią...
Poród wspominam jako najgorsze wydarzenie w moim życiu! Rodziłam Maciasa 30 godzin i pobiłam rekord szpitala - długo mnie wspominali, mówiły mi o tym znajome rodzące po mnie Urodziłam go siłami natury, ale nie wiem jakim cudem mi się to udało, bo byłam już tak wykończona, że kiedy połozna powiedziała, że mam się bardziej wysilić i poprzeć to pomyślałam, że nie dam rady, żeby sobie sami jakos radzili, ja mam to gdzieś, ja się wycofuję! Dopiero jak na KTG dźwięk bijącego serduszka zaczął bardzo zwalniać, to z okrzykiem KUUUURWAAAAA MAAAAAĆ mocno przyparłam i wyleciał bobasek
Ja wylądowałam na kroplówce i do wieczora (urodziłam o 10.50) nieprzytomna leżałam pod obserwacją lekarzy. Dziecko zobaczyłam i dostałam do karmienia dopiero na drugi dzień rano. Na szczęście z Maćkiem było wszystko ok, bo mimo lekkiego przyduszenia dostał 10 pkt.
Życzę owocnej rozmowy z Panią Kandydatką!
Muszę iść na USG bo coś mnie już drugi m-c kłuje jajnik przy każdej zmianie pozycji. Nie chcę panikować, ale w mojej rodzinie wszyscy "padali jak muchy" przez nowotwory a i ja już miałam wycięte guzy tarczycy...
pozdrawiam pa
Poród wspominam jako najgorsze wydarzenie w moim życiu! Rodziłam Maciasa 30 godzin i pobiłam rekord szpitala - długo mnie wspominali, mówiły mi o tym znajome rodzące po mnie Urodziłam go siłami natury, ale nie wiem jakim cudem mi się to udało, bo byłam już tak wykończona, że kiedy połozna powiedziała, że mam się bardziej wysilić i poprzeć to pomyślałam, że nie dam rady, żeby sobie sami jakos radzili, ja mam to gdzieś, ja się wycofuję! Dopiero jak na KTG dźwięk bijącego serduszka zaczął bardzo zwalniać, to z okrzykiem KUUUURWAAAAA MAAAAAĆ mocno przyparłam i wyleciał bobasek
Ja wylądowałam na kroplówce i do wieczora (urodziłam o 10.50) nieprzytomna leżałam pod obserwacją lekarzy. Dziecko zobaczyłam i dostałam do karmienia dopiero na drugi dzień rano. Na szczęście z Maćkiem było wszystko ok, bo mimo lekkiego przyduszenia dostał 10 pkt.
Życzę owocnej rozmowy z Panią Kandydatką!
Muszę iść na USG bo coś mnie już drugi m-c kłuje jajnik przy każdej zmianie pozycji. Nie chcę panikować, ale w mojej rodzinie wszyscy "padali jak muchy" przez nowotwory a i ja już miałam wycięte guzy tarczycy...
pozdrawiam pa
W poprzednim poście też pisałam o swoich porodach tak na pocieszenie mamuski
Mój pierwszy poród nie był łatwy, choć trochę krócej męczyłam się niż Wy. Urodziłam 23 godziny po odejściu wód płodowych. Miałam te wszystkie bóle, m. in. krzyżowe. Na szczęście mąż był i mi masował moje plecy. Nie miałam rozwarcia, więc musieli mi podać oksytocynę, co spotęgowało ból. Nie będę już więcej opisywać, bo nie były to przyjemne doznania Marzyłam tylko, żeby to cierpienie się skończyło i żeby już urodzić. A tak żeby było wesoło, to do szpitala poszłam w Prima Aprilis i jak mój mąż powiedział moim rodzicom, że już rodzę, to nie uwierzyli :laugh: :laugh: Niezły kawał zrobiła mi moja córa. Zwlaszcza, że do terminu porodu miałam jeszcze 10 dni. Jeżeli chodzi o mój drugi poród, to był pryszcz w porównaniu z pierwszym . Do szpitala pojechałam z regularnymi bólami. Po zbadaniu dowiedziałam się, że mam dopiero rozwarcia na 3 cm i do porodu jeszcze daleko Po 1,5 godziny okazało się, że mam już 9 cm. Wtedy w pośpiechu zaczęli wszystko szykować do porodu i za pól godziny pojawił się mój synek. Sama byłam zaskoczona, że tak ekspresowo poszło. Miała prosić o znieczulenie zewnątrzoponowe i nie zdążyłam. Mój mąż też nie zdążył. Wielkie był jego zaskoczenie jak przyjechał do szpitala i okazało się, że już po wszystkim. Pewnie odetchnął z ulgą, że nie cierpiałam tak bardzo.
Mamuśka reasymując, nie masz co czekać Jeden wniosek się nasuwa, po przeczytaniu postu Ewcika i mojego, drugi poród jest naprawdę lżejszy. Gdybym o tym wiedziała nie czekalibyśmy pewnie tak długo
Mój pierwszy poród nie był łatwy, choć trochę krócej męczyłam się niż Wy. Urodziłam 23 godziny po odejściu wód płodowych. Miałam te wszystkie bóle, m. in. krzyżowe. Na szczęście mąż był i mi masował moje plecy. Nie miałam rozwarcia, więc musieli mi podać oksytocynę, co spotęgowało ból. Nie będę już więcej opisywać, bo nie były to przyjemne doznania Marzyłam tylko, żeby to cierpienie się skończyło i żeby już urodzić. A tak żeby było wesoło, to do szpitala poszłam w Prima Aprilis i jak mój mąż powiedział moim rodzicom, że już rodzę, to nie uwierzyli :laugh: :laugh: Niezły kawał zrobiła mi moja córa. Zwlaszcza, że do terminu porodu miałam jeszcze 10 dni. Jeżeli chodzi o mój drugi poród, to był pryszcz w porównaniu z pierwszym . Do szpitala pojechałam z regularnymi bólami. Po zbadaniu dowiedziałam się, że mam dopiero rozwarcia na 3 cm i do porodu jeszcze daleko Po 1,5 godziny okazało się, że mam już 9 cm. Wtedy w pośpiechu zaczęli wszystko szykować do porodu i za pól godziny pojawił się mój synek. Sama byłam zaskoczona, że tak ekspresowo poszło. Miała prosić o znieczulenie zewnątrzoponowe i nie zdążyłam. Mój mąż też nie zdążył. Wielkie był jego zaskoczenie jak przyjechał do szpitala i okazało się, że już po wszystkim. Pewnie odetchnął z ulgą, że nie cierpiałam tak bardzo.
Mamuśka reasymując, nie masz co czekać Jeden wniosek się nasuwa, po przeczytaniu postu Ewcika i mojego, drugi poród jest naprawdę lżejszy. Gdybym o tym wiedziała nie czekalibyśmy pewnie tak długo
Mamuska
mama Maciaska i Meduzki!
- Dołączył(a)
- 18 Październik 2005
- Postów
- 2 261
nie chcę zapeszać, ale chyba właśnie drugie już jest w brzuszku ale jeśli jest to dopiero od tyg. więc nawet nie mogę jeszcze tego sprawdzićkarioka pisze:Mamuśka reasymując, nie masz co czekać Jeden wniosek się nasuwa, po przeczytaniu postu Ewcika i mojego, drugi poród jest naprawdę lżejszy. Gdybym o tym wiedziała nie czekalibyśmy pewnie tak długo
reklama
W poście "widmo" opisałam jeszcze moje dwa śluby. Ślub cywilny był załatwiany w pośpiechu. Liczył się dla nas tylko papierek. Nawet wolnego nie braliśmy, bo szkoda nam było brać z tego tytułu, zostawiliśmy sobie te dwa dni na koscielny. Za to koscielny był zrobiony z pompą. Wesele było zorganizowane na 100 gości. Ponieważ byli to znani mi ludzie i lubiani, czułam się naprawdę super. Zresztą z moją rodzinką nie może być inaczej. Oni to naprawdę lubią i umieją się bawić. Tak, więc zabawa była przednia. Po poprawinach mieliśmy ognisko, na którym to, mój wujek zrobił jajecznicę z całej palety jaj ;D . Były śpiewy, gitara i hulance. Następnego dnia ciężko było nam się rozstać. Na weselu grał nam zespól mojego kuzyna z Wałbrzycha. Mój kuzyn nieraz się do nich dołączył i grał nam na saksofonie. Było extra ;D ;D ;D Nadmienię, że wesele mieliśmy w ładnym plenerze, a mianowicie przy zameczku w Kamieniu Śląskim. W tym zameczku nocowaliśmy
Mamuśka no to fajnie by było. Trzymam kciuki
Mamuśka no to fajnie by było. Trzymam kciuki
- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 1
- Wyświetleń
- 2 tys
K
Podziel się: