Przeglądam Twoje posty i strasznie dziwny obraz się z nich wyłania.
Moim zdaniem potrzebujesz pomocy u psychologa, może terapeuty.
To co piszesz nosi takie znamiona, ja bym powiedziała, typowe trochę dla nastolatki.
Nie liczysz na zaręczyny, na ślub, żyjesz w związku na odległość z mężczyzną a nie widzisz go jako partnera na całe życie, twierdzisz że wolisz już sama być... skąd tak negatywne podejście? Czemu? Jesteś z nim, seks uprawiasz, czego skutek masz obecnie. Dlaczego tak się bronić przed całkiem normalnym rozwojem związku? Jest żonaty?
Rozumiem (w sumie, nie rozumiem, ale staram się zrozumieć) Twoje podejście do sprawy, ale jednak różni się od sytuacji autorki. Tam autorka zostaje z jednym dzieckiem i z drugim w brzuchu bez wsparcia... dlatego ma dylemat.
Może po porodzie pomyśl nad np. podwiązaniem? Nie każda kobieta dojrzewa do roli matki, nie ma sensu ryzykować kolejnym rozczarowaniem.
A jeśli partner nie pasuje ani na męża ani na na ojca... to może jednak dla własnego spokoju, również pomyśl czy warto w tym związku być?