A ja byłam dziś na dniu otwartym w jednej z podstawówek, które rozważamy, i powiem Wam, że jestem zbudowana. Mają trzy świetlice, czynne od 7 do 18, podzielone na oddziały wiekowe. Są tam różne zajęcia. Były przestronne i fajnie wyglądające. Boisko jak się patrzy, i zarąbisty drewniany plac zabaw. Wstąpiliśmy (ze mną zwiedzała akurat jedna pani z córeczką, oprowadzała nas najpierw pani pedagog, potem dyrektorka) do klasy 1 sześciolatków, dzieci akurat były zajęte zabawą. Sala bardzo duża, na połowie stoliczki, na drugiej kolorowa wykładzina, dookoła szafki z pomocami i zabawkami, ogólnie przedszkolny klimat. Każde dziecko ma swoją szafkę. Pani opowiadała, że na lekcjach ciągle się coś dzieje, po zajęciach wymagających skupienia jest przerwa na zabawę, albo zajęcia ruchowe, albo muzyczne czy plastyczne. Dzieciaki robiły wrażenie zadowolonych z życia. Pani dyrektor i napotkane nauczycielki w tym krótkim kontakcie robiły dobre wrażenie. Hitem szkoły jeste "małpi gaj" z kulkami i takimi modułami do zabaw ruchowych urządzony w dawnych podziemiach magazynowych. Dzieci chodzą tam ze świetlicą lub czasem na wf-ie. Kwestia religii nie stanowi problemu, pani dyrektor powiedziała, że starają się, żeby była pierwsza lub ostatnia, a gdy tak się nie uda, to dzieci nie chodzące idą na świetlicę i nic ich niemiłego z tego powodu nie spotyka. Ponoć dużo dzieci nie chodzi. Szatnie, świetlica i klasy maluchów są w innych skrzydle, niż dzieci starszych, na stołówkę też chodzą o innej porze, więc nie ma obaw, że najmłodsze dzieci będą jakoś "molestowane" przez 12 latki, którym zaczynają buzować hormony. Widać, że szkoła jest przygotowana do uczenia 6-latków, przynajmniej, jeśli chodzi o infrastrukturę.
Jedyny niemiły akcent to wymalowane na szkole "Legi hools" i sporo bluzgów wypisanych przy wejściu.