reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

6 latek do zerowki czy do pierwszej klasy????????

Zerówka czy pierwsza klasa,gdzie posyłasz od wrzesnia swojego 6 latka?

  • zerówka przedszkolna /szkolna

    Głosów: 48 62,3%
  • pierwsza klasa

    Głosów: 29 37,7%

  • Wszystkich głosujących
    77
  • Ankieta zamknięta .
Moja niunia urodziła sie 27.12.2005 i we wrzesniu idzie do zerówki....nie wyobrazam sobie zeby mała poszła do pierwszej klasy.....ma cały rok do " tyłu" i wiadac te braki do rówiesników urodzonych np. w styczniu...
 
reklama
A ja kocham ciszę.

Nie lubię jak coś mi brzdęka bez sensu.
Dlatego TV nie oglądam.
A muzykę włączam jak chcę posłuchać.


Największy odsetek młodych ludzi zakładających własne firmy, wcześnie usamodzielniających się i z otwartymi umysłami mają skandynawowie. A u nich szkoła zaczyna się od 7 lat (Szwecja, Finlandia) i do 10 lat dzieci uczą się metodą montessorri. Dzieci te później zaczynają czytać i pisać niż ich europejscy koledzy, ale za to właśnie kreatywność, pomysł na siebie i umiejętność realizowania swoich pomysłów jest tam na wysokim poziomie.
My obecnym systemem szkolnictwa hodujemy pracowników nie pracodawców, oni stawiają na rozwój indywidualny.

Jagoda to jesteśmy bardzo podobne. Ja też lubię ciszę, choć kocham muzykę, ale muszę się na niej skoncentrować. Ja lubię co prawda bardzo radio, ale najczęściej słucham w aucie albo przy gotowaniu. A telewizor mnie drażni.

Ze szkołą zgadzam się, niestety. Choć i tak mam wrażenie, że jest trochę lepiej, niż było. Ale przeraża mnie to, że coraz więcej jest testów. Testy zastępują wszystko - egzaminy ustne, pisanie prac. I także na uczelniach wyższych, co staje się już chore, zwłaszcza na kierunkach humanistycznych.
W zeszłym roku chodziłam na seminarium na kulturoznawstwie na UW (oczywiście nie jako student, ale praktyk, bo dotyczyło kultury wizualnej) i byłam niemile zaskoczona studentami. Nie dlatego, że byli głupi. Bez wątpienia większość była ludźmi inteligentnymi, i z solidną wiedzą z LO i ze studiów, ale mieli w sobie zero emocji w stosunku do omawianych zagadnień. Po prostu jakby ich to nie obchodziło (a przecież wybrali seminarium sami), nie było intelektualnej temperatury, sporów, własnych, osobistych przemyśleń. Znali teksty i tyle. Nic ponadto. (oczywiście, ze dwa wyjątki od tej reguły by się znalazły, ale ja zupełnie inaczej wspominam moje studia, gdzie spory intelektualne były naprawdę burzliwe i przeciągały się do nocy po knajpach). A to takie pokolenie testów. Sprawne, a jednak jakoś ułomne jak dla mnie.
 
Jagoda, nic dodać nic ując, jeśli chodzi o diagnozę polskiego systemu szkolnictwa. widzę 'efekty' po moich studentach, ludziach jacy wykują na pamięć wszystko jak sądzę, ale nie przedstawią tego własnymi słowami, nie wyciągną wniosków.

i tak naprawdę często zadaję sobie pytanie po co mi były nerwy przed lekcjami fizyki, po co korki z matmy, po co ściąganie z chemii, znajomość budowy pierwotniaka i rozmnażania obleńców, skoro nie wiem, jak nazywają się niektóre drzewa, nie rozwiążę dziś równania z dwoma niewiadomymi, a znam tylko wzór na wodę. a i to nie wiem po co.

Otóż to, otóż to.
Jagoda zdaje mi się, że nie raz już wałkowałyśmy to na naszym forum Kwietniowym i akurat my dwie wołamy zgodnym głosem.
Wiecie, ja bardzo bym się chciała rozwinąć w naukach ścisłych. Drażni mnie to, że nie rozumiem podstawowych zasad fizyki, chemii, bo uczono mnie tego właśnie tak, jak uczono. Chętnie bym poszła na jakieś wykłady dla dorosłych z tych dziedzin, ale nie ma oferty, muszę zaczekać na uniwersytet trzeciego wieku :-p
O tyle fajnie, że wraz z naturalną ciekawością Brunka odkrywam nowe światy :cool2: Ostatnio fascynują go wulkany, czytamy sobie o tym i sporo się nauczyłam przy okazji.
 
Ale możemy się pocieszyć tym, że choć mamy wiele zastrzeżeń do naszej edukacji, to nie wszędzie na świecie jest lepiej. Np. francuskie podstawówki są jeszcze bardziej nastawione na wbijanie na pamięć i takie "zrównywanie" wszystkich, niż u nas. I nawet w przedszkolach dzieci mają bardzo poważnie traktowane zajęcia, z pracami domowymi, i muszą po prostu wysiedzieć na tyłku, kiedy jest lekcja w przedszkolu i nie ma przebacz.

No, ale w związku z tym wszystkim tym ważniejsza jest decyzja, jaką szkołę wybrać (o ile się ma wybór) i kiedy posłać dziecko. Ja mam z tym ciągle sporą zagwozdkę, z wyborem między naszą prywatną szkołą, a państwową.
 
Ja ostatnio rozmawiałam z pedagog z najbliższej podstawówki i ona zdecydowanie odradza dawanie wcześniej dziecka do tej konkretnej szkoły.
W szkolnej zerówce przygotowuje się teraz 3 pięciolatków, i podobno przepaść między dziećmi jest ogromna.

margot wałkowaliśmy, wałkowaliśmy.
Jeśli chodzi o francuzów, to ja kilka razy byłam na krótkich stażach w jednej z ich placówek naukowych - szef Holender, zastępca szefa - Niemiec, większa część asystentów - ukraińcy.
No tak wygląda nauka francuska.

Ale jest patent we Francji i Niemczech, który ostatnio odkryłam i który mi osobiście bardzo przypadł do gustu.
Istnieje coś takiego, taka jakby fundacja pomagająca nauczycielom.
Nauczyciel może sobie zatrudnić do lekcji wolontariusza (zazwyczaj studenta ostatnich lat lub młodego pracownika naukowego), który zaprezentuje daną dziedzinę wiedzy uczniom. Rozumiem, że z założenia to są ciekawe lekcje i takie bardziej "doświadczalne".

Ja przyznam, że fizyką zachwyciłam się dopiero na studiach. Wcześniej owszem zawsze dobrze mi szło z matematyki i nauk przyrodniczych, bo chyba mam do tego smykałkę. Ale nie było w tym duszy... dopóki nie spotkałam moich kochanych profesorów :-).

margot masz rację z tym brakiem emocji.
Ja teraz uczestniczę w kursie przedsiębiorczości (o czym wiesz) i w mojej grupie wszyscy są dużo młodsi ode mnie. No i facet próbował właśnie w niektórych ćwiczeniach rozwinąć polemikę, żebyśmy się pokłócili. Specjalnie szukał drażniących tematów i lipa.
Jako, że wiekowo i poglądowo było mi bliżej do prowadzącego niż do uczestników, to z nim nie bardzo miałam się o co kłócić. A reszta była zainteresowana dowiedzeniem się co gościu ma do przekazania i jak najszybszym pójściem do domu. W sumie nie wiem po co się zapisali, to nie jest jakiś obowiązkowy kurs. Właściwie po za momentami kiedy prowadzący ogłaszał: a teraz przez 2 minuty porozmawiajcie w parach na ten temat, byłam właściwie jedyną odzywającą się.
 
Ostatnia edycja:
No ja dzis byłam w szkole i Hania obowiazkowo od wrzesnia idzie do przedszkola.... czyli za rok jako 6latka idzie do pierwszej klasy......
 
Naja ten program nie jest taki znów banalny. Tzn. pierwszy semestr z tego, co widziałam w podręcznikach, jest rzeczywiście bardzo lajtowy, przedszkolno-zerówkowy, ale w drugim jest ostry skok z poziomem. Niemniej jednak myślę, że skoro to jest program napisany dla 6-latków, to chyba taki przeciętny sześciolatek powinen dać radę?

Ja mam to szczęście, że w okolicznych szkołach są klasy 6-latków, więc decydując się na szkołę nie wyślę Bru do klasy ze starszakami, czego jak pisałam wolałabym z różnych względów uniknąć. W dodatku te szkoły miały już te klasy w tym i w zeszłym roku, więc mieli czas, żeby nabrać doświadczenia. Są też fajne świetlice, z ciekawymi zajęciami po lekcjach i place zabaw na boisku. Więc myślę, że obóz przetrwania to to nie jest.
W czwartek jest dzień otwarty w jednej z tych szkół, to zdam Wam potem relację.
Ja się właściwie już chyba zdecydowałam, że jednak szkoła, chyba, że choroba męża będzie nas bardzo angażować czasowo i emocjonalnie, wówczas zostawimy Bru w jego obecnym przedszkolu, w zerówce, w znanym i przyjaznym środowisku, żeby nie dostarczać mu dodatkowych stresów, wyzwań i emocji.
 
margot ja bym się tym, że na pewno to jest program dla 6 latków nie sugerowała. Nie mam pojęcia kto takie programy układa. A chyba chciałabym wiedzieć.
Tzn. ciekawe dlaczego ktoś wymyślił, że taki skok jest dobry dla dzieci. Czy oznacza to, że były robione badania, że w tym momencie przyśpiesza praca mózgu i nagle dzieci są w stanie opanować coś szybciej i bardziej efektywnie ???
Prawdę mówiąc coś mi się nie widzi, że ktokolwiek to sprawdzał.
 
reklama
Nie wiem Jagoda. Ale mam jedną znajomą, panią dyrektor z dokonaniami (nomen omen fizyczka), która pracowała w kuratorium, teraz chyba pracuje w MEN to ją zagadnę przy okazji, jak to jest. Zwłaszcza, że pytaliśmy ją o opinię o naszych dzielnicowych szkołach, więc będzie okazja do spotkania.
 
Do góry