Nie musisz mnie cytować, pamiętam co napisałam
Nie mam sobie nic do zarzucenia, przykro mi, że uważasz że wraz z koleżankami nie interesowałam się maluchami. Starałam się wypełniać moje obowiązki najlepiej jak potrafię, tka by żadne nie czuło się wystraszone, osamotnione, by jak najmniej dotkliwie odczuło rozłąkę z rodzicem. Dzięki tej pracy pokochałam dzieci, poczułam instynkt, i dosłownie zakochałam się w jednym chłopcu. Zaraz napiszesz ze to "dziwne, nienormalne i nadaje się do zgłoszenia do mediów"
trudno, też jestem człowiekiem, załapałam super kontakt z nieśmiałym dzieckiem, darzyłam. Go ogromną sympatią, ale nie wyróżniałam, bo pewnie zaraz padnie taki zarzut... dzięki temu małemu poczułam że też chcę być mamą i moc przelać swoją miłość..
Starałam się jak mogę, bo sama pamiętam jakie były moje przedszkolanki w zerówce, i ile razy wracałam z płaczem do domu. A jak zaliczyłam "wpadkę" to nawet nikt mi nie pomógł, i wracałam z kupą do domu. Napisałam jak to wygląda od kuchni, mnie również to szokowało, ale to że tam pracowałam, nie znaczy że zgadzam się z warunkami jakie tam panują. Moim zdaniem śmiało połowa z pracownic nie nadaję się do pracy z dziećmi. Wiem, wiem, straszne ze mówię to jako pracownica. Ale co? Mam zachwalać i zachęcać do zapisywania tam dzieci? Nie, mam swoje zdanie i nie zmieni tego nawet fakt że tam pracowałam. Ja już tam nie wrócę, i nie potrzebuje nagabywać potencjalnych "klientów". Zresztą nawet jak pracowałam nie dopuszczałam się czegos takiego bo nie uważam że przedszkole to świeci przykładem, chociaż cieszy się dobrymi opiniami, ma super warunki i dużo zajęć dodatkowych itp.
Miedzy innymi dlatego że jako dziecko tego doświadczyłam, pozniej jako dorosła osoba z drugiej strony, chcialabym moc zostać z dzieckiem w domu jak najdłużej. Teraz jest moda na szybki powrót do formy po ciąży, na szybki powrót do pracy po macierzyńskim. Nie robi to na mnie wrażenia