reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

3 latek i brak spodziewanego rozwoju ...

Zacytuję Ci kilka Twoich wypowiedzi:
"nie jestem w stanie oddać go do żłobka bo sama w żłobku pracuje (raczej pracowałam) i wiem jak są traktowane takie dzieci jak on"
"znam to od kuchni, więc powiem Ci ze niektóre opiekunki są wredne i bez serca, tylko czekają aż będą mogły wyjść na papieroska, a wszelkie wypadki potrafią doskonale tuszować. Jakie mają sposoby to głowa mała! Tych, które podchodzą do dzieci w odpowiedni sposób jest serio niewiele... Ciekawe jakby się czuły gdyby ktoś pod ich nieobecnością tak traktował ich dzieci. Przez cały ten czas kiedy pracowałam w przedszkolu nie moglam w to uwierzyć, a baba w żłobku z którą współpracowalam była najgorsza że wszystkich."
"U mnie w pracy cały wrzesień jest ryk od 6.30 do 17 czy 18, zależy jak długo pracujemy. Dziwnie to zabrzmi, ale to "normalne" jeśli normalnością to można nazwać. I są to dzieci bez zaburzeń. Rozumiem że Twoje źle to zniosło, i zostawiło po sobie ślad na psychice dziecka. Przykre to bardzo. Dlatego ja się nie odważę oddać synka do żłobka"
"Najgorsze: wyrywanie dzieci z rąk rodziców 😳"

Dla mnie wszystko co napisałaś w tych cytatach nie jest normalne. I nigdy nie spotkałam się z takim traktowaniem dzieci w żłobkach (do których przecież trafią dzieci od 4 miesiąca życia czyli całkowicie bezbronne, niechodzące), ani nawet w przedszkolach gdzie dzieci są jednak większe. I mówię tu też o państwowych placówkach.
Po raz kolejny piszesz o pierwszym dniu - a ja po raz kolejny napiszę, że dziecko i rodzic ma prawo przejść adaptację z dzieckiem nawet w pandemii, jeżeli placówka łamie to prawo można to zgłosić
Nie musisz mnie cytować, pamiętam co napisałam :)
Nie mam sobie nic do zarzucenia, przykro mi, że uważasz że wraz z koleżankami nie interesowałam się maluchami. Starałam się wypełniać moje obowiązki najlepiej jak potrafię, tka by żadne nie czuło się wystraszone, osamotnione, by jak najmniej dotkliwie odczuło rozłąkę z rodzicem. Dzięki tej pracy pokochałam dzieci, poczułam instynkt, i dosłownie zakochałam się w jednym chłopcu. Zaraz napiszesz ze to "dziwne, nienormalne i nadaje się do zgłoszenia do mediów" :) trudno, też jestem człowiekiem, załapałam super kontakt z nieśmiałym dzieckiem, darzyłam. Go ogromną sympatią, ale nie wyróżniałam, bo pewnie zaraz padnie taki zarzut... dzięki temu małemu poczułam że też chcę być mamą i moc przelać swoją miłość..
Starałam się jak mogę, bo sama pamiętam jakie były moje przedszkolanki w zerówce, i ile razy wracałam z płaczem do domu. A jak zaliczyłam "wpadkę" to nawet nikt mi nie pomógł, i wracałam z kupą do domu. Napisałam jak to wygląda od kuchni, mnie również to szokowało, ale to że tam pracowałam, nie znaczy że zgadzam się z warunkami jakie tam panują. Moim zdaniem śmiało połowa z pracownic nie nadaję się do pracy z dziećmi. Wiem, wiem, straszne ze mówię to jako pracownica. Ale co? Mam zachwalać i zachęcać do zapisywania tam dzieci? Nie, mam swoje zdanie i nie zmieni tego nawet fakt że tam pracowałam. Ja już tam nie wrócę, i nie potrzebuje nagabywać potencjalnych "klientów". Zresztą nawet jak pracowałam nie dopuszczałam się czegos takiego bo nie uważam że przedszkole to świeci przykładem, chociaż cieszy się dobrymi opiniami, ma super warunki i dużo zajęć dodatkowych itp.
Miedzy innymi dlatego że jako dziecko tego doświadczyłam, pozniej jako dorosła osoba z drugiej strony, chcialabym moc zostać z dzieckiem w domu jak najdłużej. Teraz jest moda na szybki powrót do formy po ciąży, na szybki powrót do pracy po macierzyńskim. Nie robi to na mnie wrażenia
 
reklama
Ja tu się w ogóle nie odnoszę do moich dzieci bo moje dzieci mają taką szkołę o jakiej większość dzieci w Polsce może pomarzyć. Ale mam wielu znajomych, którzy mają dzieci w państwowych placówkach i żadne z dzieci tam nie płacze od rana do wieczora. Panie - a właściwie ciocie (bo to są tak cudowne osoby) robią wszystko by maluchy miały tam jak najlepiej. Dlatego dla mnie żłobek o którym piszesz to jest niestety smutny ewenement i jeżeli nawet spoko opiekunki (czyli Ty) przymykają oko na "wredne opiekunki bez serca" to nic się w takich placówkach nie zmieni na lepsze, a szkoda tylko dzieci. Dla mnie temat zakończony - jak masz ochotę poprawić los tych dzieci, to ja chętnie (z racji zawodu) się tym zajmę, ale muszę mieć dane placówki na priv
Mam pytanie, skoro jesteś taka aktywna. Całkowicie na poważnie. Jak w waszym przedszkolu z wykładzinami, dywanami, zabawkami pluszowymi/materiałowymi? A szczególnie co z lezakowaniem/drzemką? Pytam konkretnie o pościele, kocyki w których śpią dzieci?
 
Mam pytanie, skoro jesteś taka aktywna. Całkowicie na poważnie. Jak w waszym przedszkolu z wykładzinami, dywanami, zabawkami pluszowymi/materiałowymi? A szczególnie co z lezakowaniem/drzemką? Pytam konkretnie o pościele, kocyki w których śpią dzieci?
A to dzieci nie muszą mieć swoich kocyków czy pościeli?? Zabawek pluszowych u nas w przedszkolu np nie ma, siedlisko kurzu 😁 a dywan co roku wymieniamy dla naszych dzieci. Składamy się z rodzicami na nowy dywan żeby stworzyć jak najlepsze warunki dla Naszych pociech. Na szczęście u nas rodzice w grupie współpracują
 
A to dzieci nie muszą mieć swoich kocyków czy pościeli?? Zabawek pluszowych u nas w przedszkolu np nie ma, siedlisko kurzu 😁 a dywan co roku wymieniamy dla naszych dzieci. Składamy się z rodzicami na nowy dywan żeby stworzyć jak najlepsze warunki dla Naszych pociech. Na szczęście u nas rodzice w grupie współpracują
W pandemii nie wolno przynosić własnych zabawek, pościeli, kocyków itp, dziecko nie może nawet zabrać rysunku który stwórzy do domu. Zabawki pluszowe muszą być usniete, to samo tyczy się dywanów i wykładzin. Nie ma wymówek typu kupujmy nowy, czy jest prany dwa razy dziennie. Na tym polu nie ma odstępstw. Widzę że nie tylko placówki które znam wymagają zgłoszenia.
 
W pandemii nie wolno przynosić własnych zabawek, pościeli, kocyków itp, dziecko nie może nawet zabrać rysunku który stwórzy do domu. Zabawki pluszowe muszą być usniete, to samo tyczy się dywanów i wykładzin. Nie ma wymówek typu kupujmy nowy, czy jest prany dwa razy dziennie. Na tym polu nie ma odstępstw. Widzę że nie tylko placówki które znam wymagają zgłoszenia.
Nikt nie mówi o przynoszeniu zabawek. Nigdzie akurat w wytycznych nie ma że trzeba usunąć dywany (chyba, że coś mnie ominęło).. Wieczorem sobie sprawdzę😁 wiem, że u nas zakończyli mycie zębów, chociaż sanepid na to pozwala . Takze poszlam o to do Pani dyrektor i zostało przywrócone szorowanie zębów. Dużo jest,, zaleceń,, takich jak nie łączenie grup np. Czasami fizycznie nie możliwe
 
Nikt nie mówi o przynoszeniu zabawek. Nigdzie akurat w wytycznych nie ma że trzeba usunąć dywany (chyba, że coś mnie ominęło).. Wieczorem sobie sprawdzę😁 wiem, że u nas zakończyli mycie zębów, chociaż sanepid na to pozwala . Takze poszlam o to do Pani dyrektor i zostało przywrócone szorowanie zębów. Dużo jest,, zaleceń,, takich jak nie łączenie grup np. Czasami fizycznie nie możliwe
Tak, ale o pościelach było głośno nawet w mediach, rodzice się buntowali, i wcale się nie dziwię. Co do wykładzin i dywanów - był taki dzien że ktoś zwrócił na to uwagę, i my, opiekunki, musiałyśmy się tłumaczyć, dlaczego w naszym przedszkolu mamy takie podłoże a nie inne :)
W naszym wypadku nocnikowanie i mycie zębów również zostały zawieszone.
 
Tak, ale o pościelach było głośno nawet w mediach, rodzice się buntowali, i wcale się nie dziwię. Co do wykładzin i dywanów - był taki dzien że ktoś zwrócił na to uwagę, i my, opiekunki, musiałyśmy się tłumaczyć, dlaczego w naszym przedszkolu mamy takie podłoże a nie inne :)
W naszym wypadku nocnikowanie i mycie zębów również zostały zawieszone.
Ja uwielbiam swoje przedszle(tzn corki) 😂 ma kochana Panią, dzieci ja uwielbiają. My rodzice współpracujemy, dogadujemy się i chcemy tworzyć super warunki. Pomijam dyrektorkę której poprostu nie lubię... Tak czy siak zawsze można się do czegoś doczepić w danej placówce.
 
Ja uwielbiam swoje przedszle(tzn corki) 😂 ma kochana Panią, dzieci ja uwielbiają. My rodzice współpracujemy, dogadujemy się i chcemy tworzyć super warunki. Pomijam dyrektorkę której poprostu nie lubię... Tak czy siak zawsze można się do czegoś doczepić w danej placówce.
No tak jest.
Fajnie jak rodzice tworzą zgraną grupę, organizacja jest o wiele prostrza
 
Jak ja wam zazdroszczę, że mieliście prawo do adaptacji. Że nikt Wam nie zabierał dziecka siłą. :( Jestem pewna, że wprowadzany stopniowo mój maluch by się przyzwyczaił. Na diagnozie był zaledwie dwa razy, a trzeciego jak wyrwał do sali, tak mogłam mu zniknąć i nie wracać, bo układał klocki z panem terapeutą. Mówiłam czekaj Niunio, mama zdejmie buty i idę. E tam. Nie czekał. I kamer wam zazdroszczę, bo w każdej chwili widać, czy dziecko bawi się z innymi, czy płacze gdzieś samotnie w kącie.
W takim przedszkolu sama chętnie zostawiła bym synka. U nas był kategoryczny zakaz wejścia po 1 września (swojego zapisałam od listopada, po diagnozie, ks i wwrd). Miał wtedy 2 lata i 8 miesięcy. No i na nic się zdały moje zapewnienia, że sanepid nie zakazuje adaptacji, z zachowaniem środków ostrożności typu maseczka, rękawiczki, częste mycie rąk. Nie mogłam wejść nawet na 10 minut i postać w kącie. Na nic się zdały linki do rzecznika praw dziecka, z jego apelami o zapewnienie zajęć adaptacyjnych maluszkom, zwłaszcza dzieciom niepełnosprawnym. Nie i nie, bo nie. Dopiero jak zrezygnowałam, wypisałam dziecko, pani dyrektor zadzwoniła, że ona przeprasza, że mam rację, że spróbujmy jeszcze raz, ale to rodzice maluchów nie chcą wpuszczania do sali. 😳 No ok, chociaż ciężko mi było w to uwierzyć. Nie zapisałam go z powrotem, bo dostawał spazmów na sam widok budynku, a ja nie będę szarpać się z dzieckiem, wpychać go na siłę i terapeutyzować na siłę. Już zrobiłam mu taką rehabilitację. Pół roku krzyków, wczepiania się w materacyk, sztywnienia i nie zaczął chodzić. Miał się przyzwyczaić, twardo wył całe zajęcia przez pół roku. Aż rehabilitantki wzdychały na nasz widok i przewracały oczami. 🙄 Przyszedł Covid, izolacja, dwa miesiące i sam zaczął chodzić jak był gotowy.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Jak ja wam zazdroszczę, że mieliście prawo do adaptacji. Że nikt Wam nie zabierał dziecka siłą. :( Jestem pewna, że wprowadzany stopniowo mój maluch by się przyzwyczaił. Na diagnozie był zaledwie dwa razy, a trzeciego jak wyrwał do sali, tak mogłam mu zniknąć i nie wracać, bo układał klocki z panem terapeutą. Mówiłam czekaj Niunio, mama zdejmie buty i idę. E tam. Nie czekał. I kamer wam zazdroszczę, bo w każdej chwili widać, czy dziecko bawi się z innymi, czy płacze gdzieś samotnie w kącie.
W takim przedszkolu sama chętnie zostawiła bym synka. U nas był kategoryczny zakaz wejścia po 1 września (swojego zapisałam od listopada, po diagnozie, ks i wwrd). Miał wtedy 2 lata i 8 miesięcy. No i na nic się zdały moje zapewnienia, że sanepid nie zakazuje adaptacji, z zachowaniem środków ostrożności typu maseczka, rękawiczki, częste mycie rąk. Nie mogłam wejść nawet na 10 minut i postać w kącie. Na nic się zdały linki do rzecznika praw dziecka, z jego apelami o zapewnienie zajęć adaptacyjnych maluszkom, zwłaszcza dzieciom niepełnosprawnym. Nie i nie, bo nie. Dopiero jak zrezygnowałam, wypisałam dziecko, pani dyrektor zadzwoniła, że ona przeprasza, że mam rację, że spróbujmy jeszcze raz, ale to rodzice maluchów nie chcą wpuszczania do sali. 😳 No ok, chociaż ciężko mi było w to uwierzyć. Nie zapisałam go z powrotem, bo dostawał spazmów na sam widok budynku, a ja nie będę szarpać się z dzieckiem, wpychać go na siłę i terapeutyzować na siłę. Już zrobiłam mu taką rehabilitację. Pół roku krzyków, wczepiania się w materacyk, sztywnienia i nie zaczął chodzić. Miał się przyzwyczaić, twardo wył całe zajęcia przez pół roku. Aż rehabilitantki wzdychały na nasz widok i przewracały oczami. 🙄 Przyszedł Covid, izolacja, dwa miesiące i sam zaczął chodzić jak był gotowy.
Przykro mi :( w dużym mieście jest duży wybór placówek, niestety mieszkańcy miejszych miast muszą się zadowolić tym co jest. Biedulek jaki on musiał przezyc szok :(
 
Do góry