reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

3 latek i brak spodziewanego rozwoju ...

Ja bym nie dawała dziecka na siłę jak nie ma potrzeby (praca). Mam złe doświadczenia z siłowym oddawaniem u dwójki dzieci.
Nie planuje wracać po macierzyńskim do pracy, po pierwsze nie mam do czego wracac a po drugie mój syn mnie potrzebuje, nie jestem w stanie oddać go do żłobka bo sama w żłobku pracuje (raczej pracowałam) i wiem jak są traktowane takie dzieci jak on, no i nie mam go z kim zostawić, a nawet jakbym miała to nikt mu nie daje rady :( tylko ja, ale ja to muszę, jestem przecież jego mamą... Łzy mi napływają do oczu, zastanawiam się czy jest ktoś na tym świecie kto jest nam w stanie pomóc
 
reklama
Wiesz co, mój syn też jako niemowlak był wymagający. Darł się (nie płakał-darl) absolutnie całą dobę z 15 minutowymi przerwami na drzemki. Nigdy nie spał. Serio, 20 pobudek w nocy a w dzień właśnie takie 15-20 minutowymi drzemki i pobudka. Nie można było go odłożyć do łóżeczka, cały czas na rękach. Im bardziej był świadomy tym przestawał się drzec, ale zaczął denerwować dosłownie z każdego powodu. Bo nie umie siadać, bo nie umie chodzić, bo nie może dosięgnąć, bo ktoś zamknął drzwi. I też nie wyobrażałam go sobie w żłobku. Ale po trudnych początkach i długiej aklimatyzacji w końcu przekonał się do żłobka. Teraz ma 2,5 roku i inne dziecko. Może warto jednak spróbować. Żłobek, nawet na kilka godzin, da też Tobie trochę dystansu i przestrzeni. Przy wymagający dziecku rodzic też staje się histeryczny i wiecznie w stanie napięcia, a to też się przenosi na dziecko.
Dziękuję! Mój synek jest właśnie taki jak opisałaś.
Parę razy miałam taką myśl, kiedy już go zdiagnozujemy, i powoli zacznę go przyzwyczajać do mojej nieobecności, na początku kilkunastominutowej, pozniej to wydłużę, i troszkę podrośnie, może spróbujemy że żłobkiem. Boje się że będzie wymagał w przyszłości jakiegoś specjalnego przedszkola, a mieszkamy w małym miasteczku, i obawiam się że tu nie ma takiej placówki (mieszkam tu od niedawna, dlatego się nie orientuje)
 
Nie planuje wracać po macierzyńskim do pracy, po pierwsze nie mam do czego wracac a po drugie mój syn mnie potrzebuje, nie jestem w stanie oddać go do żłobka bo sama w żłobku pracuje (raczej pracowałam) i wiem jak są traktowane takie dzieci jak on, no i nie mam go z kim zostawić, a nawet jakbym miała to nikt mu nie daje rady :( tylko ja, ale ja to muszę, jestem przecież jego mamą... Łzy mi napływają do oczu, zastanawiam się czy jest ktoś na tym świecie kto jest nam w stanie pomóc
Miałam bardzo otwartego synka. Miał 2 latka, szedł z sąsiadką, panem przechodniem. Mamie machał rączką PAPA i słał buziaczki. Nie bał się nikogo, ani niczego. Miał kilka niań i wiedział, że ludzie są fajni. Poszedł do żłobka, bez adaptacji. Kto jak nie on da radę? Wystarczyło go zagadać i zaraz się śmiał. Jakże się myliłam. Dziecko w 3 tygodnie miało 3 razy zapalenie krtani i nagłośni. Wył cały czas, a nikt go nie wziął na ręce, zagadał, przytulił. Jak weszłam, żeby go odebrać pani ucieszyła się, mniej dzieci, większy komfort pracy. I jeszcze dorzuciła z przekąsem, że co on taki DZIECINNY (2 latek!), bo wszędzie chodzi z misiem. Dziecko długo siedziało w kącie i bujało się jak w chorobie sierocej. Jak wstawałam do WC piszczał histerycznie. Nie mogłam nawet w nocy zgasić światła, bo krzyczał przerażony. Wcześniej zasypiał w łóżeczku, w swoim pokoju sam. :( Prosiłam dyrektor o możliwość spotkań adaptacyjnych, niestety nie chciała. :( :(
 
Miałam bardzo otwartego synka. Miał 2 latka, szedł z sąsiadką, panem przechodniem. Mamie machał rączką PAPA i słał buziaczki. Nie bał się nikogo, ani niczego. Miał kilka niań i wiedział, że ludzie są fajni. Poszedł do żłobka, bez adaptacji. Kto jak nie on da radę? Wystarczyło go zagadać i zaraz się śmiał. Jakże się myliłam. Dziecko w 3 tygodnie miało 3 razy zapalenie krtani i nagłośni. Wył cały czas, a nikt go nie wziął na ręce, zagadał, przytulił. Jak weszłam, żeby go odebrać pani ucieszyła się, mniej dzieci, większy komfort pracy. I jeszcze dorzuciła z przekąsem, że co on taki DZIECINNY (2 latek!), bo wszędzie chodzi z misiem. Dziecko długo siedziało w kącie i bujało się jak w chorobie sierocej. Jak wstawałam do WC piszczał histerycznie. Nie mogłam nawet w nocy zgasić światła, bo krzyczał przerażony. Wcześniej zasypiał w łóżeczku, w swoim pokoju sam. :( Prosiłam dyrektor o możliwość spotkań adaptacyjnych, niestety nie chciała. :( :(
Oj bardzo to przykre :( znam to od kuchni, więc powiem Ci ze niektóre opiekunki są wredne i bez serca, tylko czekają aż będą mogły wyjść na papieroska, a wszelkie wypadki potrafią doskonale tuszować. Jakie mają sposoby to głowa mała! Tych, które podchodzą do dzieci w odpowiedni sposób jest serio niewiele... Ciekawe jakby się czuły gdyby ktoś pod ich nieobecnością tak traktował ich dzieci. Przez cały ten czas kiedy pracowałam w przedszkolu nie moglam w to uwierzyć, a baba w żłobku z którą współpracowalam była najgorsza że wszystkich. A z drugiej strony, nie raz również zostałam posadzona o różne rzeczy :) rodzice potrafią dzwonić o 22 w weekend, albo rano na kacu.
Dlatego na samą myśl o żłobku robi mi się słabo. Do mojego synka trzeba mieć ogromną cierpliwość, wymaga uwagi. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić w dużej grupie.
 
Będzie krzyczał przez cały pobyt, nie śpi wcale, nie będzie spala cała grupa. Jak będzie płakał i krzyczał tak donośnie jak potrafi, to wszystkie dzieci będą płakać. Nie wiem jak w państwowym, ale u nas w prywatnym nie raz odesłali dziecko z zaburzeniami bo cytuje "rozwala grupę"
Jak załatwisz dokumenty na wwr to nie odeślą Ci dziecka zresztą bez tego też nie mogą. Ma też dodatkowe punkty do przyjęcia do państwowego😉 Dzieci z różnymi zaburzeniami chodzą do normalnych żłobków, przedszkoli czy szkół i nikt ich nie odsyła 😉
No mogła byś się zdziwić że w nowym środowisku może zachowywać się inaczej niż w domu 😉
Zawsze byłam na nie ale odkąd moja córka chodzi do żłobka to powiem Wam że polecam wszystkim 😉 mega poszła do przodu z rozwojem. Nie ma jeszcze 2 lat i już mówi zdaniami, zna kolory, śpiewa piosenki, korzysta z nocnika, lubi kontakt z dziećmi 😊 Jedynym minusem są choroby 🙄 no ale mam cichą na dzieje że jak pójdzie do przedszkola to nie będzie już tak chorowała 🙄
 
Jak załatwisz dokumenty na wwr to nie odeślą Ci dziecka zresztą bez tego też nie mogą. Ma też dodatkowe punkty do przyjęcia do państwowego😉 Dzieci z różnymi zaburzeniami chodzą do normalnych żłobków, przedszkoli czy szkół i nikt ich nie odsyła 😉
No mogła byś się zdziwić że w nowym środowisku może zachowywać się inaczej niż w domu 😉
Zawsze byłam na nie ale odkąd moja córka chodzi do żłobka to powiem Wam że polecam wszystkim 😉 mega poszła do przodu z rozwojem. Nie ma jeszcze 2 lat i już mówi zdaniami, zna kolory, śpiewa piosenki, korzysta z nocnika, lubi kontakt z dziećmi 😊 Jedynym minusem są choroby 🙄 no ale mam cichą na dzieje że jak pójdzie do przedszkola to nie będzie już tak chorowała 🙄
Ale wiesz, że to kwestia indywidualna?
Moja najstarsza córka na 1,5 roku mówiła pełnymi zdaniami, bardzo ładnie wymawiając RRRR. Np. jak zobaczyła kota wołała go kucając i klepiąc się po udach z tekstem: "o kotek, jaki ładny kotek, chodź do niuni na rączki". :D Była cudownie rozwinięta intelektualnie, a nie chodziła do żłobka. Rozwijała się zupełnie samodzielnie. Można było z nią porozmawiać sensownie i logicznie. Młodszy syn zaczął mówić na 2,5 roczku, ale od razu całymi zdaniami. Bardzo inteligentnie się wypowiadał. Aby z najmłodszym mam problem, dziecko ma 3 latka i 2 miesiące i praktycznie nie mówi. :( Ma terapię w przedszkolu, a postępów brak. :(
 
Jak załatwisz dokumenty na wwr to nie odeślą Ci dziecka zresztą bez tego też nie mogą. Ma też dodatkowe punkty do przyjęcia do państwowego😉 Dzieci z różnymi zaburzeniami chodzą do normalnych żłobków, przedszkoli czy szkół i nikt ich nie odsyła 😉
No mogła byś się zdziwić że w nowym środowisku może zachowywać się inaczej niż w domu 😉
Zawsze byłam na nie ale odkąd moja córka chodzi do żłobka to powiem Wam że polecam wszystkim 😉 mega poszła do przodu z rozwojem. Nie ma jeszcze 2 lat i już mówi zdaniami, zna kolory, śpiewa piosenki, korzysta z nocnika, lubi kontakt z dziećmi 😊 Jedynym minusem są choroby 🙄 no ale mam cichą na dzieje że jak pójdzie do przedszkola to nie będzie już tak chorowała 🙄
Hmm tam gdzie mieszkaliśmy poprzednio był tylko jeden żłobek i ludzie stali do zapisów 2 dni! A dzieci chetnych a jedno miejsce było kilka. Moje dziecko jest wymagające i dla placówki może być problemowe, więc myślę że nie zależałoby im na tym by nas trzymac. No i w przedszkolu integracyjnym miałby terapię i specjalne zajęcia indywidualne... Ehh nie chce teraz nawet o tym myśleć
 
Hmm tam gdzie mieszkaliśmy poprzednio był tylko jeden żłobek i ludzie stali do zapisów 2 dni! A dzieci chetnych a jedno miejsce było kilka. Moje dziecko jest wymagające i dla placówki może być problemowe, więc myślę że nie zależałoby im na tym by nas trzymac. No i w przedszkolu integracyjnym miałby terapię i specjalne zajęcia indywidualne... Ehh nie chce teraz nawet o tym myśleć
Mój mały jest dzieckiem lękowym. Ma dużą fobię społeczną. Zapisałam go do przedszkola integracyjnego ze względu na terapie. Niestety, to był duży błąd. Nie było spotkań integracyjnych, nie było poznania pań, czy dzieci. Pierwszym razem synek wszedł, bo myślał, że z nim idę (też tak myślałam). Okazuje się, że nie ma takiej możliwości, bo ... Covid. Tak to sobie sprytnie dyrektor wymyśliła. Szkoda, że mnie nie uprzedziła ZANIM zapisałam dziecko, mimo, iż rozmawiałyśmy na ten temat nie raz. Nie zapisałabym go świadomie, wiedząc, że ma być bez przygotowania rzucony w grupę 20 obcych dzieci i 3 obcych pań. Stało się inaczej. W ostatniej chwili nie wpuszczono mnie na salę, zamknięto drzwi przed nosem, wypchnięto. Mały pierwsze 5 godzin spędził pod stołem szlochając na zmianę z wyciem. Nikt się nim nie zainteresował. RAZ zawołali go na śniadanie. Nie chciał, to go zostawili. Podobno nie chcieli być natrętni i go przytłoczyć, więc czekali na inicjatywę prawie 3 latka z autyzmem i dużą fobią społeczną. 🙄
Dziecko tyle czasu nie jadło, nie piło, nie siusiało (a był już odpieluchowany). Popłakał się jeszcze bardziej na mój widok, a potem już nie dał się ode mnie oderwać. Sama dyrektor przyznała, że nie da rady go zostawić. Eureka. Mówiłam, że dziecko potrzebuje czasu. Jak się zrazi, to na amen, nakręca się niemożliwie. Z nim trzeba powoli, stopniowo i po dobroci. Synek potrzebuje kilku spotkań, żeby poznać panie, salę, dzieci. Jak zaufa to nie ma problemu, idzie sam, za rączkę i jest grzeczny. Słucha poleceń, współpracuje, jest pogodny. No i pani dyrektor wiedząc jak on funkcjonuje pozwoliła mi (niby 🙄) wejść do przedszkola. Podobno tylko mi, bo inni rodzice przekazywali dzieci w drzwiach i panie je rozbierały. Tak, ale to były dzieci po spotkaniach Integracyjnych, znające inne dzieci, rytm dnia, panie przedszkolanki. Okazało siet, że to wyjątkowe wpuszczanie dotyczyło tylko wpuszczania mnie do szatni, nie do sali. No i następne dni to były próby wyrywania mi szarpiącego się i rozpaczliwie walczącego malucha. :( W końcu zaprotestowałam. Powiedziałam stop, nie zgadzam się. Na co nauczycielka, ale spokojnie, damy sobie z nim radę. Powiedziałam, nie wątpię, ale czy ona da sobie radę?
Emocjonalnie synek bardzo to przeżył. Zaczął moczyć się w nocy i w dzień na drzemkach. Wisiał na mnie non stop i piszczał jak tylko przychodziła babcia co ją znał i lubił, bo wiedział, że z nim zostanie, a mama wyjdzie do pracy. Uwstecznił mi się. Więc ja już go nie dam nigdzie. Nie na siłę. Nie uważam, żeby siłowe rozwiązania się sprawdziły.
Zawiodłam zaufanie synka. Nie pomogłam mu. Teraz będę odważniejsza i nie dam paniom robić z nim co chcą.
Zapisałam go na same zajęcia rehabilitacyjne. Chodzi tam, gdzie mogę brać w nich udział i nikomu nie przeszkadza fakt, że mama siedzi gdzieś tam w kącie pod ścianą i czeka.
 
Ostatnia edycja:
Mój mały jest dzieckiem lękowym. Ma dużą fobię społeczną. Zapisałam go do przedszkola integracyjnego ze względu na terapie. Niestety, to był duży błąd. Nie było spotkań integracyjnych, nie było poznania pań, czy dzieci. Pierwszym razem synek wszedł, bo myślał, że z nim idę (też tak myślałam). Okazuje się, że nie ma takiej możliwości, bo ... Covid. Tak to sobie sprytnie dyrektor wymyśliła. Szkoda, że mnie nie uprzedziła ZANIM zapisałam dziecko, mimo, iż rozmawiałyśmy na ten temat nie raz. Nie zapisałabym go świadomie, wiedząc, że ma być bez przygotowania rzucony w grupę 20 obcych dzieci i 3 obcych pań. Stało się inaczej. W ostatniej chwili nie wpuszczono mnie na salę, zamknięto drzwi przed nosem, wypchnięto. Mały pierwsze 5 godzin spędził pod stołem szlochając na zmianę z wyciem. Nikt się nim nie zainteresował. RAZ zawołali go na śniadanie. Nie chciał, to go zostawili. Podobno nie chcieli być natrętni i go przytłoczyć, więc czekali na inicjatywę prawie 3 latka z autyzmem i dużą fobią społeczną. 🙄
Dziecko tyle czasu nie jadło, nie piło, nie siusiało (a był już odpieluchowany). Popłakał się jeszcze bardziej na mój widok, a potem już nie dał się ode mnie oderwać. Sama dyrektor przyznała, że nie da rady go zostawić. Eureka. Mówiłam, że dziecko potrzebuje czasu. Jak się zrazi, to na amen, nakręca się niemożliwie. Z nim trzeba powoli, stopniowo i po dobroci. Synek potrzebuje kilku spotkań, żeby poznać panie, salę, dzieci. Jak zaufa to nie ma problemu, idzie sam, za rączkę i jest grzeczny. Słucha poleceń, współpracuje, jest pogodny. No i pani dyrektor wiedząc jak on funkcjonuje pozwoliła mi (niby 🙄) wejść do przedszkola. Podobno tylko mi, bo inni rodzice przekazywali dzieci w drzwiach i panie je rozbierały. Tak, ale to były dzieci po spotkaniach Integracyjnych, znające inne dzieci, rytm dnia, panie przedszkolanki. Okazało siet, że to wyjątkowe wpuszczanie dotyczyło tylko wpuszczania mnie do szatni, nie do sali. No i następne dni to były próby wyrywania mi szarpiącego się i rozpaczliwie walczącego malucha. :( W końcu zaprotestowałam. Powiedziałam stop, nie zgadzam się. Na co nauczycielka, ale spokojnie, damy sobie z nim radę. Powiedziałam, nie wątpię, ale czy ona da sobie radę?
Emocjonalnie synek bardzo to przeżył. Zaczął moczyć się w nocy i w dzień na drzemkach. Wisiał na mnie non stop i piszczał jak tylko przychodziła babcia co ją znał i lubił, bo wiedział, że z nim zostanie, a mama wyjdzie do pracy. Uwstecznił mi się. Więc ja już go nie dam nigdzie. Nie na siłę. Nie uważam, żeby siłowe rozwiązania się sprawdziły.
Zawiodłam zaufanie synka. Nie pomogłam mu. Teraz będę odważniejsza i nie dam paniom robić z nim co chcą.
Zapisałam go na same zajęcia rehabilitacyjne. Chodzi tam, gdzie mogę brać w nich udział i nikomu nie przeszkadza fakt, że mama siedzi gdzieś tam w kącie pod ścianą i czeka.
U mnie w pracy cały wrzesień jest ryk od 6.30 do 17 czy 18, zależy jak długo pracujemy. Dziwnie to zabrzmi, ale to "normalne" jeśli normalnością to można nazwać. I są to dzieci bez zaburzeń. Rozumiem że Twoje źle to zniosło, i zostawiło po sobie ślad na psychice dziecka. Przykre to bardzo. Dlatego ja się nie odważę oddać synka do żłobka
 
reklama
Dziękuję! Mój synek jest właśnie taki jak opisałaś.
Parę razy miałam taką myśl, kiedy już go zdiagnozujemy, i powoli zacznę go przyzwyczajać do mojej nieobecności, na początku kilkunastominutowej, pozniej to wydłużę, i troszkę podrośnie, może spróbujemy że żłobkiem. Boje się że będzie wymagał w przyszłości jakiegoś specjalnego przedszkola, a mieszkamy w małym miasteczku, i obawiam się że tu nie ma takiej placówki (mieszkam tu od niedawna, dlatego się nie orientuje)
Znaczy wiesz, nam niczego nie zdiagnozowali :) chodziłam i do neurologów, psychologa, logopedy (bo tez do 1,5 roku nic nie mowil) nawet po drodze byliśmy w szpitalu na oddziale neurologicznym (z innego powodu, ale mial rezonans i eeg czy jakoś tak). No i nic. Teraz ma prawie 2,5 roku i jest normalnym dzieckiem, ładnie mówi i ogarnia wszystkie te dzieciowe rzeczy, które powinien :D jest trochę bardziej niesforny niż dzieci, które obserwuje wokół siebie i no cóż, nerwus z niego, ale to też każdy ma swój charakter. Może nie będzie tak źle.
 
Do góry