Papillonek1980
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Sierpień 2018
- Postów
- 5 427
Nie chcę się mądrzyć, ALE ... podobno takie uczucia jak złość są bardzo potrzebne. Osoby mądrzejsze ode mnie tak mówią. Po prostu masz przekroczone swoje granice. Organizm daje znać, że jest przeciążony i ma dość. Potrzebuje odpoczynku. Każdy z nas ma gorsze momenty, kiedy nie daje sobie rady. Ważne, żeby w tym wszystkim nie wyładować się na dziecku, nie dać się ponieść emocjom. Ja jak czuję ucisk w klatce piersiowej, walenie serca i wiem, że za chwilę wybuchnę, to przekazuję małego komukolwiek, lub sadzam go przed bajką i wychodzę do drugiego pokoju. Mówię, że mama chce być sama, bo jest zdenerwowana i zaraz zacznę krzyczeć. Niestety, wszystko jest na mojej głowie. Mąż pracuje, a ja "siedzę" w domu. Szczerze mówiąc, wolałam pracować jak kiedyś i myśleć, że mam zdrowe, typowe dziecko. Wtedy jakoś na wszystko miałam czas. I na pracę i na gotowanie i na sprzątanie. Teraz mamy terapię 4 razy w tygodniu, Dowożę synka w różne miejsca na mieście, plus 120 km do lekarzy specjalistów, conajmniej raz w tygodniu (a czasem trzy razy). Więc z tej frustracji i przemęczenia czasami idę posłuchać na maksa ukochanej muzyki .... na słuchawkach. I tańczyć. I śpiewać. Od stycznia planuje wdrożyć jakikolwiek ruch 3 razy w tygodniu. Cokolwiek. Bo zaniedbałam się zdrowotnie całkowicie. To nie jest tak, że jestem wiecznie uśmiechnięta, ciepła, czuła i miła i nigdy się nie denerwuję. Owszem, mam politykę: można mieć wywalone lub przewalone. Można mieć dystans, lub przeżywać wszystko ponad miarę, martwić się na zapas i smucić. Wybieram dystans. Mój mąż się czasem złości, że ja się nie złoszczę, nie przejmuję, ale ja po prostu nie dała bym sobie z tym wszystkim rady. Ustaliłam priorytety (dziecko ma być nakarmione i w jednym kawałku przeżyć cały dzień) i tego się trzymam. Jak dodatkowo posprzątam, to ekstra. Pójdę na terapię? Cudownie. Pójdziemy do koleżanki czy na salę zabaw? Fantastycznie. Nauczyłam się doceniać wszystko i to, że jednak maluch postępy robi. Owszem, jest mi smutno jak widzę typowe, zdrowe, świetnie rozwinięte inne dzieci, ale mój jest tak delikatny, czuły i kochany, że nie zamieniłabym go za nic na świecie. Kocham tego Skarbka do nieprzytomności. Tłumacze sobie, że część dzieci rozwija się spontanicznie i samodzielnie. Inna część wymaga wsparcia w rozwoju. Nie jest powiedziane, że mój mały synek nie poradzi sobie w życiu. Skąd niby mam to wiedzieć? Nie przekonamy się jak nie spróbujemy. Ktoś musi w niego uwierzyć, a niby dlaczego nie ja? Tak bardzo go kocham.Moja córka też jest w intensywnej terapii przerywanej częstym chorowaniem. Widzę u niej ogromne postępy ale ostatnio jestem tym wszystkim przybita. Znowu wracają pytania dlaczego akurat na nią trafiło. Jak widzę zdrowe, dobrze rozwijające się dzieci brata i kuzynów to mi się łza w oku kręci jak patrzę na córkę. Ada niestety nie jest typem spokojnego dziecka, praktycznie codziennie mamy awantury o wszystko. Teraz 4 tygodnie siedziała chora w domu i ja już mam jej serdecznie dość. Do tego dochodzi opieka nad 5 miesięcznym synkiem i dopada człowieka zwątpienie i brak sił. Kocham córkę ale czasem jej nie lubię
Na terapiach spotykam synka sąsiadki. Ma 12 lat. 3 lata temu trafił do domu dziecka z powodu skandalicznych zaniedbań rodziców. To dziecko w wieku 9 lat nie mówiło wcale. Aktualnie mówi specyficznie, grubym głosem, ale mówi. Proste zdania. Liczy do 5 bezbłędnie, potem zaczyna się mylić. I tak sobie myślę, że gdyby ten chłopiec w wieku 3 lat trafił na terapię, to jak super mógłby się rozwinąć? Skoro po 9 roku życia tak pięknie ruszył do przodu. Tyle lat pracy zmarnowane. Biedne dziecko. To już mój 3 latek liczy sobie do 10 i zna większość alfabetu. Czasami dom dziecka to najlepsze co może się przytrafić dziecku, kiedy rodzina zawodzi. Tam przynajmniej jest nakarmione, zadbane, zaopiekowane i uczęszcza na terapię. Z "mamą" tyle szczęścia nie miał.
Ostatnia edycja: