@Gosik880 , dziękuję bardzo.
Na starość jakoś tak mi się porobiło. Kiedyś byłam bardziej wymagającą mamą.
Teraz zrobiłam się chyba nieco nadwrażliwa. Nie potrafię znieść płaczu dziecka, więc dla własnej wygody usuwam przyczyny płaczu. Głód, zmęczenie, przebodźcowanie, niebezpieczne otoczenie. Zachęcam, chwalę, motywuję, a nie zmuszam i nie tresuję. Przy dyrektywnych, apodyktycznych terapeutach to może być problemem. Ale wtedy zamiast naskoczyć na dziecko razem z terapeutą, zmieniam miejsce terapii. Ile zależy mi na dobrym samopoczuciu obcej osoby kosztem dziecka. To on jest najważniejszy.
Dorosłam i dojrzałam. Wiem, późno. Trafiło mi się wyjątkowo spokojne, delikatne i bezobsługowe dziecko. Nie ma sensu tego niszczyć, krzyczeć, zmuszać. Wychodzę z założenia, że nic na siłę. Nawet miłości nie można na siłę, kiedy jedna strona chce, a druga nie. Moim zdaniem w terapii jest tak samo. (Powinno być). Jak dziecko się boi, jest przerażone i spanikowane, płacze, zamyka oczy i się wyrywa, to nie jest terapia, a znęcanie się nad dzieckiem. Do wszystkiego synek doszedł bardzo powoli. Mnóstwo czasu zajęło dziecku zaufanie obcym. Nie rzucałam go w zbyt trudną dla niego sytuację i nie zostawiałam samego. Prawie dziewięć miesięcy wchodziłam z nim na terapię. Jak stwierdził, że jest gotowy zostać z panią, to machał mi "papa".
Najlepsza nagroda, jak dziecko czuje się bezpiecznie, ufa, chce zostawać. Tak naprawdę ja jestem tylko logistykiem.
Pamiętam, wożę małego na zajęcia, a całą robotę robi maluch i terapeuta. To ich ciężka praca, nie moja zasługa. Ja tylko nie przeszkadzam.
A wiesz co jest najlepsze? Mały otworzył się na inne dziecko! W spokojnym, bezpiecznym otoczeniu, grzeczna i cicha rok młodsza dziewczynka okazała się niezagrażającym towarzyszem zabawy.
Bała się jak on krzyknął NIE. Razem malowali. Bawili się w ganianego. W chowanego. Uciekali przed starutkim, ślepym, nie zainteresowanym nimi psem
Jeździli autkami. On ją naprawdę dostrzegł. Wołał i chciał z nią wchodzić w interakcje. Po wszystkim zapytałam go: lubisz dziewczynkę?
-Tak, bardzo.
A co w niej lubisz najbardziej?
-Pieska.
No to mnie zaskoczył.
Ale postępy ogromniaste, przeogromne. Jeszcze rok temu uciekał spanikowany dookoła placu, jak były tam dzieci. Absolutnie nie wszedł na. Był jak dzikie zwierzątko. Teraz umie przepuścić młodsze dziecko mówiąc po swojemu proszę (osze), a nawet krzyczy uważaj! jak maluch stanie przy krawędzi ślizgawki, zamiast usiąść. Jest przecudowny! Mój kochany, mały cud!