Zaczęłam od redukacji karmień w dzień. Zostało tylko karmienie na drzemkę, ale często starałam się brać córcię wtedy na spacer i zasypiała w wózku. Po paru tygodniach przestała się upominać o kp w dzień. Wtedy postanowilismy z mężem iść za ciosem i mąż zaczął usypiać ją na noc. Było ciężko... Nie ma co ukrywać. Ale konsekwentnie mąż ją przytulał, lulal, nucił. W końcu zasypiała. Ciężkie były pierwsze 2 tygodnie później szło już lepiej. W nocy jak się córcia przebudzila dostawała ode mnie pierś, czasem próbowałam dać jej bidon z wodą, ale najczęściej nie chciała. Aż pewnej nocy córa obudziła się, wzięła bidon i poszła spać dalej. Wtedy właśnie całkowicie się odstawiliśmy od piersi
Wspominam to teraz wszystko z nostalgią...
Finalnie przestałam karmić w 12 tc. Z perspektywy czasu widzę, że to dobry moment, bo męczyły mnie bardzo mdłości i wymioty.
Okres wrócił mi jak córcia miała 4-5 msc. Nie był super regularny, bo czasem cykl miał 30 dni, a czasem nawet 45 dni. A czy owulacja była za każdym razem? Nie mam pojęcia, bo nie miałam nigdy monitoringu cyklu ani nie robiłam żadnych testów. Z ta druga ciąża to naprawdę niespodzianka i szczęście, bo postanowiliśmy się starać o drugie dziecko i zaszlam w 1 cyklu