A teraz co tam u nas, nie pamiętam o co która pytała, więc tak coś napiszę.
Tymek lot zniósł bezproblemowo. Uffff, bałam się tego. Hydroxyzyna nie była potrzebna, choć niektórym dzieciom bym ją dała chętnie. Dwójka dzieci niemiłosiernie się darła, ale to strasznie, to nie był płacz, tylko potworna histeria z dławieniem się itp, współczułam rodzicom. W takiej sytuacji na pewno bym coś zapodała dzieciakowi, bo to stres dla niego wielki. Samolot był pełen dzieci, jeszcze tyle nie widziałam. Tymek usnął mi na godzinę i śmiał się do Pani która z nami siedziała. Z powrotem to w ogóle luz, bo usnął przed startem i obudził się przy lądowaniu. Ekstra, mogłam sama kimnąć. Potem w aucie też spał jak wracaliśmy a Wawy.
Sam hotel zajebisty, polecam bardzo dla rodzin z dzieckiem lub dziećmi, a już najbardziej tak w wieku od 2-3 lat. Kilkanaście basenów ze zjeżdżalniami małymi, dużymi, fontannami, sikawkami, wiadrami co wylewają wodę dzieciakom na głowy co kilka minut, frajda niesamowita. Tymek za mały, ale w brodzikach się brechtał.
Jedzonko pyszne i dużo, 6 restauracji do wyboru, grecka, włoska, bbq itd
80% Polaków, reszta Angoli, parę Niemców.
Obsługa nie do opisania, ja bynajmniej niezwyczajna do takich rzeczy. Od wejścia nie wolno nam było nawet dotknąć bagażu podręcznego, podawali winko zimniutkie, wozili melexami, nosili wózek po nawet 2 schodach, wchodząc do restauracji Pani z uśmiechem witała, mrugała coś do kierownika sali, ten pstrykał do kolejnego gościa i już znajdują nam stolik, lecą z krzesełkiem dla Tima, stawiają winko, pytają co jeszcze... po leżakach chodzą pytają czy coś do picia przynieść, na każdym kroku pytają czy coś potrzeba itd no po prostu to nie mój świat, ale do dobrego idzie się szybko przyzwyczaić, skoro się narzucali, to czemu by samemu latać do baru po driny...no nie????
Pogoda średnia była. Tzn gorąco około 30stopni, ale 2 dni mieliśmy ciut deszczowe i jeden pochmurny. Więc słońca pół na pół, ale ciepło.
No i jakby to było gdyby nic się nie działo. Tymek nic nie jadł, tzn zabrałam 7 zupek, przywiozłam 4, i tak 2 połówki tam wyrzuciłam, mleka prawie wcale nie jadł, kaszkę przez cały tydzień zjadł jedną całą i drugą pół, ale tak nie do końca, bo dużo szło w kanał, bo zjadł 2 łyżki i koniec, serki 2, owoce 2 i nawet mało pił herbaty. Schudł do 8,7kg. Dramat. Miał do tego biegunkę, pewnie napił się wody z basenu, albo coś zjadł pakując ręce do buzi. Echhhh.
No i nie wiem co tam jeszcze. Jak coś mi się przypomni to napiszę.
A stamtąd nie pisałam, bo internet drogi w cholerę. Fifirifi płatne, więc też odpadało.
Tymek lot zniósł bezproblemowo. Uffff, bałam się tego. Hydroxyzyna nie była potrzebna, choć niektórym dzieciom bym ją dała chętnie. Dwójka dzieci niemiłosiernie się darła, ale to strasznie, to nie był płacz, tylko potworna histeria z dławieniem się itp, współczułam rodzicom. W takiej sytuacji na pewno bym coś zapodała dzieciakowi, bo to stres dla niego wielki. Samolot był pełen dzieci, jeszcze tyle nie widziałam. Tymek usnął mi na godzinę i śmiał się do Pani która z nami siedziała. Z powrotem to w ogóle luz, bo usnął przed startem i obudził się przy lądowaniu. Ekstra, mogłam sama kimnąć. Potem w aucie też spał jak wracaliśmy a Wawy.
Sam hotel zajebisty, polecam bardzo dla rodzin z dzieckiem lub dziećmi, a już najbardziej tak w wieku od 2-3 lat. Kilkanaście basenów ze zjeżdżalniami małymi, dużymi, fontannami, sikawkami, wiadrami co wylewają wodę dzieciakom na głowy co kilka minut, frajda niesamowita. Tymek za mały, ale w brodzikach się brechtał.
Jedzonko pyszne i dużo, 6 restauracji do wyboru, grecka, włoska, bbq itd
80% Polaków, reszta Angoli, parę Niemców.
Obsługa nie do opisania, ja bynajmniej niezwyczajna do takich rzeczy. Od wejścia nie wolno nam było nawet dotknąć bagażu podręcznego, podawali winko zimniutkie, wozili melexami, nosili wózek po nawet 2 schodach, wchodząc do restauracji Pani z uśmiechem witała, mrugała coś do kierownika sali, ten pstrykał do kolejnego gościa i już znajdują nam stolik, lecą z krzesełkiem dla Tima, stawiają winko, pytają co jeszcze... po leżakach chodzą pytają czy coś do picia przynieść, na każdym kroku pytają czy coś potrzeba itd no po prostu to nie mój świat, ale do dobrego idzie się szybko przyzwyczaić, skoro się narzucali, to czemu by samemu latać do baru po driny...no nie????
Pogoda średnia była. Tzn gorąco około 30stopni, ale 2 dni mieliśmy ciut deszczowe i jeden pochmurny. Więc słońca pół na pół, ale ciepło.
No i jakby to było gdyby nic się nie działo. Tymek nic nie jadł, tzn zabrałam 7 zupek, przywiozłam 4, i tak 2 połówki tam wyrzuciłam, mleka prawie wcale nie jadł, kaszkę przez cały tydzień zjadł jedną całą i drugą pół, ale tak nie do końca, bo dużo szło w kanał, bo zjadł 2 łyżki i koniec, serki 2, owoce 2 i nawet mało pił herbaty. Schudł do 8,7kg. Dramat. Miał do tego biegunkę, pewnie napił się wody z basenu, albo coś zjadł pakując ręce do buzi. Echhhh.
No i nie wiem co tam jeszcze. Jak coś mi się przypomni to napiszę.
A stamtąd nie pisałam, bo internet drogi w cholerę. Fifirifi płatne, więc też odpadało.