Witajcie kochane..na raty, ale skutecznie udało mi sie opisac moją historię z porodówki:
10.11
Trafiłam do szpitala, z bólami głowy, zawrotami i dosyć intensywnym szumem w głowie. Miao się to skonczyć na zwykłym pomiarze ciśnienia, ale trafiłam na bardzo nadgorliwego lekarza, który od razu położył mnie na oddział patologii, mimo moich zapewnień, że nic mi nie jest i chciałam tylko wiedzieć, czyz ciśnieniem i dzidziusiem wszytsko ok. Niestety nie dał sie przekonać i gry zauważyłam, że robi sie niemiło to stwierdziłam, ze nie mam co się spierać. Zalecił zrobienie mi setki badań okulista, laryngolog..neurolog..i tak w kółko. Gdy wsztskie wyniki były pozytywne, rozłorzy rece i powiedział ze są takie zasady, że muszę spędzić 3 doby na obserwacji.
12.11
Mój ukochany lekarz przekazując pacjentów innemu lekarzowiz kolejnej zmiany postanowił napisać w moich dokumentach "pilny rezonans" i przetransportowali mnie do innego miasta r-ką, gdzie był sprawny sprzęt. Oczywiście wynik był pozytywny i wracając karetką w drodze powrotnej pamiętam jaka byłam zła, bo kierowca zaliczał wszystkie dziury a ja i mój brzusio ciągle podskakujemy. Na kolację mąż przynósł mi na pocieszenie chińczyka- kurczak w sezamie Ale i tak doprawiłam jogurtem. W toalecie zauważyłam piękny czop sluzowy.
13.11
Obudziąłm się o 6 ciesząc się, ze nareszcie mnie wypuszczą, poczułam jak przewraca mi się w jelitach i muszę iść szybko do toalety-myślę "oho jogurt był nieświeży". Wstając poczułam, że coś dosłownie wylało mi się z krocza, po kilku sekundach zrobiło mi się gorąco. W toalecie przeczyściło mnie solidnie i wyleciała resztka wód. Zgłosiłam położnej co mi się przytrafiło i wróciłam do sali. Po 5 min zaczął się horror gdyż skurcze mnie nie szczędziły. Jestem w miarę odporna na ból, ale to przekraczało wszelkie granice norm. Lekarz po przebadaniu stwierdził rozwarcie na 2cm i zaprosił na sale przedporodową, mój mąż zjawił sie po godzince, ponieważ, musiał załatwić kilka formalności dot. porodu rodzinnego. Mając skurcze co 5 min ujrzałam go w śmiesznym zielonym fartuchu, ale tak abrdzo mnie już bolało, że nie było mi do smiechu. Połozna dała mi piłkę fasolke i przyznam, że bardzo mi pomogła, masowała krocze itp. Gdy surcze były juz co 3 min krzyczałam jak opetana, gorzej niż Emmily Rose w egzorcyzmach ;-) Skurcze co minutę wykonczyły mnie tak, że widziałam już przez mgłę , lekarz wziął mnie na badanie i stwierdził, że jest brak postępu wrozwarciu, więc kazał podac mi coś na poprawę rozwarcia. Resztkami sił wlazłam poraz ostatni n badanie i lekarz stwierdził że nic z tego nie będzie, gdyż główka dziecka nie może trafic do kanału rodnego, dzidzia Damianek skręcił w bok i zapytał czy chcę jeszcze czekać, bo pomimo, że przeszłam 95% porodu musi zadecydowac o cesarce. Katorga trwała 5 godzin -zakonczyła sie cc. Lekarz anest. podał mi zneczulenie w kręgosłup, a ja przeżywałam ostatni już skurcz z myslami "po co mi to było...chcę sie wycofać..chce zasnąć" Położyli mnie na stole, poczułam się blogo i zasnęłam. Usłysząłam żart lekarza "ładniedziecko jej się rodzi a Pani Ania sobie śpi" Uśmiechnęłam się poczułam jak mną szarpią, połozna naciskała brzuch, aby pomóc wyjść małemu, a mi było przyjemnie, usłyszałam po chwili " łaaa, łaaa, łaaa" I ogarnęła mnie radość, znów zasnęłam.. po chwili słyszę Pani Aniu, proszę otworzyć oczy.. ujrzałam go i jakby coś zadotknięciem magicznej różczki wymazało z mojej pamięci poprzednie 5 gdz, moje czarne mysli..ta istotka..taka piękna..niesamowita! Szepnełam mu do uszka, że niedługo będziemy razem i znów zasnęłam. Obudziłam się na sali poporodowej i pielęgniarka wyszczypała moje nogi pytając czy to czuję, powiedziałm, że bardzo delikatnie. Zapytałam, czy tatuś widział synka, odpowiedziała, że musieli go przekonywać aby im go oddał ;-) Odwieźli mnie na oddział dla mam po cesarkach, M przywiózł mi malca na dosłownie minutke, po czym zostal ochrzaniony , ze tu nie wolno wchodzić..bla..bla i takie tam :-). Z 4 dziewczynami nie przespałyśmy nawet jednej minuty. Adrenalina, szok i różne podobne sprawy nie dawały nam zasnąć.
14.11
O 4 rano pielęgniarka powiedziała, ze niedługo będziemy wstawać. Po ciężkich gimnastykach zwlokłysmy się z łóżek i niczym wyścig emerytek pełzających po korytarzu w dziwnych pozycjach dotarłyśmy do mety jaką była sala z naszymi maleństwami.
Jęcząc z bólu uznałam, że warto było i nic na świecie nie jest teraz dla mnie ważniejsze niż On!
10.11
Trafiłam do szpitala, z bólami głowy, zawrotami i dosyć intensywnym szumem w głowie. Miao się to skonczyć na zwykłym pomiarze ciśnienia, ale trafiłam na bardzo nadgorliwego lekarza, który od razu położył mnie na oddział patologii, mimo moich zapewnień, że nic mi nie jest i chciałam tylko wiedzieć, czyz ciśnieniem i dzidziusiem wszytsko ok. Niestety nie dał sie przekonać i gry zauważyłam, że robi sie niemiło to stwierdziłam, ze nie mam co się spierać. Zalecił zrobienie mi setki badań okulista, laryngolog..neurolog..i tak w kółko. Gdy wsztskie wyniki były pozytywne, rozłorzy rece i powiedział ze są takie zasady, że muszę spędzić 3 doby na obserwacji.
12.11
Mój ukochany lekarz przekazując pacjentów innemu lekarzowiz kolejnej zmiany postanowił napisać w moich dokumentach "pilny rezonans" i przetransportowali mnie do innego miasta r-ką, gdzie był sprawny sprzęt. Oczywiście wynik był pozytywny i wracając karetką w drodze powrotnej pamiętam jaka byłam zła, bo kierowca zaliczał wszystkie dziury a ja i mój brzusio ciągle podskakujemy. Na kolację mąż przynósł mi na pocieszenie chińczyka- kurczak w sezamie Ale i tak doprawiłam jogurtem. W toalecie zauważyłam piękny czop sluzowy.
13.11
Obudziąłm się o 6 ciesząc się, ze nareszcie mnie wypuszczą, poczułam jak przewraca mi się w jelitach i muszę iść szybko do toalety-myślę "oho jogurt był nieświeży". Wstając poczułam, że coś dosłownie wylało mi się z krocza, po kilku sekundach zrobiło mi się gorąco. W toalecie przeczyściło mnie solidnie i wyleciała resztka wód. Zgłosiłam położnej co mi się przytrafiło i wróciłam do sali. Po 5 min zaczął się horror gdyż skurcze mnie nie szczędziły. Jestem w miarę odporna na ból, ale to przekraczało wszelkie granice norm. Lekarz po przebadaniu stwierdził rozwarcie na 2cm i zaprosił na sale przedporodową, mój mąż zjawił sie po godzince, ponieważ, musiał załatwić kilka formalności dot. porodu rodzinnego. Mając skurcze co 5 min ujrzałam go w śmiesznym zielonym fartuchu, ale tak abrdzo mnie już bolało, że nie było mi do smiechu. Połozna dała mi piłkę fasolke i przyznam, że bardzo mi pomogła, masowała krocze itp. Gdy surcze były juz co 3 min krzyczałam jak opetana, gorzej niż Emmily Rose w egzorcyzmach ;-) Skurcze co minutę wykonczyły mnie tak, że widziałam już przez mgłę , lekarz wziął mnie na badanie i stwierdził, że jest brak postępu wrozwarciu, więc kazał podac mi coś na poprawę rozwarcia. Resztkami sił wlazłam poraz ostatni n badanie i lekarz stwierdził że nic z tego nie będzie, gdyż główka dziecka nie może trafic do kanału rodnego, dzidzia Damianek skręcił w bok i zapytał czy chcę jeszcze czekać, bo pomimo, że przeszłam 95% porodu musi zadecydowac o cesarce. Katorga trwała 5 godzin -zakonczyła sie cc. Lekarz anest. podał mi zneczulenie w kręgosłup, a ja przeżywałam ostatni już skurcz z myslami "po co mi to było...chcę sie wycofać..chce zasnąć" Położyli mnie na stole, poczułam się blogo i zasnęłam. Usłysząłam żart lekarza "ładniedziecko jej się rodzi a Pani Ania sobie śpi" Uśmiechnęłam się poczułam jak mną szarpią, połozna naciskała brzuch, aby pomóc wyjść małemu, a mi było przyjemnie, usłyszałam po chwili " łaaa, łaaa, łaaa" I ogarnęła mnie radość, znów zasnęłam.. po chwili słyszę Pani Aniu, proszę otworzyć oczy.. ujrzałam go i jakby coś zadotknięciem magicznej różczki wymazało z mojej pamięci poprzednie 5 gdz, moje czarne mysli..ta istotka..taka piękna..niesamowita! Szepnełam mu do uszka, że niedługo będziemy razem i znów zasnęłam. Obudziłam się na sali poporodowej i pielęgniarka wyszczypała moje nogi pytając czy to czuję, powiedziałm, że bardzo delikatnie. Zapytałam, czy tatuś widział synka, odpowiedziała, że musieli go przekonywać aby im go oddał ;-) Odwieźli mnie na oddział dla mam po cesarkach, M przywiózł mi malca na dosłownie minutke, po czym zostal ochrzaniony , ze tu nie wolno wchodzić..bla..bla i takie tam :-). Z 4 dziewczynami nie przespałyśmy nawet jednej minuty. Adrenalina, szok i różne podobne sprawy nie dawały nam zasnąć.
14.11
O 4 rano pielęgniarka powiedziała, ze niedługo będziemy wstawać. Po ciężkich gimnastykach zwlokłysmy się z łóżek i niczym wyścig emerytek pełzających po korytarzu w dziwnych pozycjach dotarłyśmy do mety jaką była sala z naszymi maleństwami.
Jęcząc z bólu uznałam, że warto było i nic na świecie nie jest teraz dla mnie ważniejsze niż On!
Ostatnia edycja: