Witajcie
Bardzo fajnie się czyta ten wątek, chociaż pewnie nie to było tutaj celem
dobrze któraś napisała, że fajnie jest mieć rozbrykane dziecko, a nie nieśmiałego spokojniaczka. Ja niestety teraz mam
Mój synek bardzo szybko zaczął się przemieszczać (jak miał 7 mies to chodził przy meblach, jak 9 to już samodzielnie, teraz często sobie biega nie chodzi
), myślę, że po części wpływ miał na to fakt, że od początku dużo czasu spędzaliśmy na podłodze, najpierw na macie, później już na dywanie. Młody nie miał żadnych ograniczeń typu kojec, za to dużo motywacji w postaci piłek czy chociażby tego co widział pod meblami
Zawsze było go wszędzie pełno, wszystko go ciekawiło, wszystkiego chciał dotknąć i spróbować. Ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, bo był przy tym grzeczny, tzn. spokojnie znosił jazdy wózkiem, kąpiele i takie tam. Nie wiem jak, ale udało nam się bardzo szybko nauczyć go że nie wolno dotykać kwiatka stojącego na podłodze, kręcić kurkami od gazu i dotykać piekarnika. Nie pamiętam ile miał ale to już tak dawno było, że nie pamietam kiedy mu to tłumaczyłam. Sama się dziwię, bo nastawiałam się na długą walkę i kilkutysięczne powtarzanie, a on po paru dniach łapał i nigdy nie wracał do tego (poza jednym przypadkiem łapania za listwę z prądem - miał jakieś 10mies- kiedy ewidentnie się drażnił z tatą
). Sądzę że już po paru razach miał dość mojego gadania
Ale na wiele rzeczy mu pozwalałam - np wyciągać pranie z pralki czy ciuchy z szafek, rozwalać gazety poukładane na stole, zabawki po całym pokoju itp. bo nie były to rzeczy szkodzące jemu, a jedynie ogólnemu porządkowi w domu
Może dlatego wolał się zajmować tym czym mógł do woli a nie czymś co mama była niezadowolona i odsuwała?
No ale nie o tym chciałam... Chciałam napisać, że na początku stycznia mały trafił do szpitala (wirus, wymioty, odwodnienie) i wrócił stamtąd kompletnie odmieniony
Nigdy nie lubił jak ktoś głośniej krzyknął czy jak dziecko płakało, ale teraz to jest wręcz panika, płacz, tulenie się do mamy (zaczęło się w szpitalu - wiele płaczących i zawodzących dzieci
). Jest nieśmiały, nie chce do nikogo podejść, potrzebuje z pół godziny w nowym miejscu by się rozkręcić, poza domem już go nie ciekawią nowe rzeczy na tyle by się wychylić z wózka, przestał reagować na inne dzieci (jedyne co to nadal interesują go pieski), zrobił się płaczliwy, źle śpi (nadal jest na piersi i budzi się w nocy na dwa karmienia, ale teraz z płaczem), zasypia na rękach. I tak już jest lepiej niż było krótko po wyjściu ze szpitala, ale nadal nie jest to takie dziecko jakie było wcześniej
Wiem, że potrzeba czasu, cierpliwości i miłości by maluch zapomniał o takim przeżyciu, ale w zasadzie czasem już nie wiem co jest pozostałością po złych wspomnieniach a co jakimś etapem rozwojowym? Nie wiem co przeczekiwać a z czym już walczyć?
Bardzo chciałabym mieć z powrotem mojego małego łobuziaczka i też pisać tutaj, że czekam na wiosnę i wyładowanie się młodego na zewnątrz