reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Zostałam sama z 4-miesięczną córeczką, jak sobie radzić? :/

Tak.Mam wsparcie ze strony rodziców i przyjaciółki,która ma być ze mną przy porodzie i mam nadzieje ,że to wypali i tak też będzie bo nie wyobrażam sobie być tam sama,gdzie wszystkie inne kobiety będą z partnerami..Na szczęście odwiedziny noworodków w tym szpitalu są jedynie dwie godziny na dzień wiec to zawsze jakieś pocieszenie... ''Mój'' piękny wtargnął tu raz jakieś dwa tygodnie temu robiąc przy tym awanturę na całe mieszkanie ,że mam pakować się i wracać a jeśli nie to do jego rodziny też nie mam po co przychodzić a w przyszłości nie znajdę sobie żadnej pracy i on to już załatwi...Tak mnie z tym zdenerwował ,że wybrałam się do jego rodziców bo chciałam załatwić pewną sprawę jeszcze przed porodem no i żeby byli świadomi ,że nic z tego już nie będzie no i okazało się ,że ich tak zmanipulował ze oni mają wątpliwość czy to jest jego dziecko :/!!Od tego czasu dwa razy wysłał mi smsa w poniedziałek i wczoraj z pytaniem czy przyjadę do niego-nie pojechałam.Szkoda ,że go ani razu nie zainteresowało to czy z dzieckiem wszytko ok ,on chyba nie wiem że można wcześniej urodzić...W nocy się obudziłam i miałam takie myśli że chyba bedę rodzic a ten nawet nie będzie nic wiedział tylko siedział sobie w robocie ,pił piwo przed tv,lub spał spokojnie bez żadnej świadomości...no i ,że jak z takim człowiekiem można potem dalej żyć zero poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności;/jak takiemu dziecko powierzyć? Natalia ja mam to samo ,to jest ***** w które wdepło się już na całe życie i jeżeli my same nie dojdziemy do tego ,że nic z tego już nie będzie i nie będziemy dawać im jasnych konsekwentnych sygnałów przez cały czas ,że nic z nami nie ugrają to tak będzie całe życie już.Oni się nie zmienią,my będziemy żyć nadzieja i tak lata będą lecieć,nigdy sobie życia nie ułożymy normalnie...
 
reklama
Ja mam wrażenie, że on ma jakieś zaburzenia osobowości.... Takie durnoty wypisuje, że w głowie mi sie nie mieści. Kilka razy wypierał się naszego dziecka. Chociaż nie miał najmniejszych podstaw, to jak zaszłam w ciąże i później mówił, że to nie jego dziecko. Tak samo jak mała się urodziła i byłyśmy jeszcze w szpitalu to przyszedł z fochem, że to nie jego córka, bo 'on tego nie czuje'. Okazało się, że był przkonany, że jest bezpłodny, o czym już zresztą pisała. Ja powinnam była wtedy dać mu w twarz i przytaknąć, że to nie jego dziecko, zamiast cierpliwie mu tłumaczyć i być wyrozumiałą. Tak chyba byłoby lepiej :/

Daj znać jak będziesz po spotkaniu z psychologiem. Mam nadzieję, że dobrze pójdzie :)
 
A odnośnie tęsknoty to ja myślę, że owszem tęsknił. Ale teraz już się przyzwyczaił do bycia samemu. Nikt mu nie każe wstawać w nocy, może spać do południa, nikt nie marudzi nad głową żeby zdrowiej się odżywiał, nikt nie każe dziecka nosić na rękach, bo od tego strasznie plecy bolą, nikt piwa nie ogranicza, nikt nie narzeka, że ciągle na kompie siedzi. Ja już powoli przyzwyczaiłam się do bycia samą, wszystko robie sama i daję sobie radę. Już nawet dobrze mi z tym zaczyna być. I on pewnie ma tak samo.
 
Kurde Poldka to ja widzę ,że Ty masz to samo..To już w ciąży też miałaś takie przeboje?Też nie był obecny przy porodzie?No mój też se wymyślił na poczekaniu ,że to nie jego bo mu już mu wstyd przed ludźmi i nie wie co ma mówić ,że dlaczego od niego odeszłam a smsy tez takie wypisuje że ja nie wiem skąd mu się to bierze.Raz napisał ,że będą badania dna,ze nie chce mnie znać itd a kilka dni pćźniej że mam przyjechać... z piwem to samo heh.Ja już nie mam wątpliwości co do jego zaburzeń osobowości.Teraz już wiem to napewno tylko jest trochę póżno.
 
Mój w ciąży jeszcze był dobry. Miał takie swoje napady, że to nie jego dziecko, ale poza tym miał być cudownym tatusiem. Chociaż przez całą ciąże był 'zapracowany' i ciężko było go nakłonić żeby sie jakoś bardziej przejął rolą ojca, ale pytał, intereował się niby. Najgorzej było jak się mała urodziła. Przeżywał szok poporodowy i przez dwa pierwsze miesiące siedział ciągle w kompie, zamówił książki i zaczął pilnie się uczyć jęsyków. A ja nosiłam małą, uspokojałam, gdy wrzeszczała całymi dniami i nocami, bo miała kolki. On nie pracował, ale i tak musiał odpoczywać, spać, jadał na mieście, nie myśląc czy ja byłam głodna, nawet był problem żeby w piecu rozpalić..
Przy porodzie był obecny, rzeczywiście miałam z jego strony ogromne wsparcie w czasie porodu, ale to nieprawda, że wszyscy faceci są przy porodach. Tym się nie sugeruj, bo wiele kobiet woli rodzić samodzielnie. Mój do tej pory mi wypomina, że jest świetnym ojcem i wsparciem dla mnie, bo: a) przeprowadził się do mnie przed porodem i był przy mnie, b) kupił wyprawkę dla małej, c) był przy porodzie. No zapomina dodać, że ją spłodził. Ale na tym rola ojca się nie kończy.
 
Wiesz co chyba lepiej. Pierwszy raz od nie wiem jakiego czasu usiedlismy i porozmawialiśmy normalnie jak człowiek z człowiekiem. Mieliśmy tam dwie godziny z których dowiedziałam się między innymi to co złe robiłam bo też często to wszystko prowokowalam tez cały czas o wszystko miałam pretensje co by nie zrobił to było źle i przyznał się ze uciekał specjalnie z domu ze jeździł po wujach stryjach itd.
Że nie szanowałam jego pracy nie umiałam docenić ze może być zmęczony... jest w tym prawda. Przeszłam dzisiaj swojego rodzaju rachunek sumienia którego pod tym kątem nigdy nie robiłam. O dziwo mój mąż przyznał się do swoich złych czynów ale powiedział ze wcale tak nie sądzi jak mówił ale za wszelką cene pokazywał ze jest twardy i nic go nie rusza... i mówił ze nigdy mnie nie zdradził itd i ze chce odbudować moje zaufanie. Jakoś tak mi lżej. I jemu też a bardzo rzadko mówił o swoich uczuciach a jak. stamtąd wyszliśmy to powiedział ze cieszy się ze byliśmy i wcale te dwie godziny to nie było tak dużo. Zobaczymy czy to się pouklada.
 
Tak jeszcze jesteśmy umówieni za tydzień. Narazie nam powiedziała pani ze jeszcze nie jesteśmy. gotowi żeby wrócić bo musimy siebie nawzajem poukladac. Ja to bym może juz chciała na wariackich papierach jak ostatnio, ale tłumaczyła mi że to nie jest zbyt dobre. Kazała żebyśmy teraz ze sobą rozmawiali o Nas żebyśmy przypomnieli sobie co Nas łączy, mój mąż też jest tego zdania że musimy teraz się pospotykac, pflirtowac iść gdzieś na kolacje, do kina żeby to wszystko w Nas obudzić żebyśmy sobie przypomnieli ze jesteśmy dla siebie ważni. W sumie mądrze tam gadał ale na to np zaraz myślę że On tak mówi bo jemu jest wygodnie, nie dostrzegam dobrych intencji a On mówi ze boi się że znów nie poukładamy spraw i będą one świeże i znów będziemy sobie wypominać i będzie od nowa to samo
 
reklama
Zobaczysz.. Musicie mieć teraz oboje dużo dużo silnej woli i cierpliwości żeby się ułożyło. Może nie jest za późno. Na pewno jeszcze będą kłótnie nie raz, ale żeby znowu to się nie przerodzilo w jedną wielka wojnę. Skoro psycholog widzi dla was szanse to na pewno jest dobrze ;)

Ja nie wiem czy nawet jakbym poszła na terapię to coś by to dało. Już nie mam serca do niego. Mój jest takim manipulantem, egoistą i jest tak wygodny, że tego nie da się zmienić. Musiałabym to zaakceptować, a chyba nie potrafię.
 
Do góry