Tomi miewal ostatnio takie ataki, jak byla moja matka. Dwa razy sie rzucil na podloge i wyyyyyj az sie nie pozygał :/ w trakcie tego ataku krzyczal, plakal, nie dal sie dotknac, NIC. Jak dla mnie to byl szok. Wiec teraz obserwuje, matka wyjechala, dzieko znow mam o niebo spokojniejsze, poczekamy i sie okaze co i jak...dziewczyny czy wasze dzieciaczki tez maja takie napady totalnego szalu? Amelka bardzo czesto tak robi i naprawde zaczyna mnie to martwic... dostaje szalu na maksa, kladzie sie krzyczy, placze...n ie daje sie dotknac, po jakims czasie sie troche uspokaja i dopiero wtedy mozna ja przytulic...najdziwniejsze jest to, ze dzieje sie to falami...czasem przez tydz potrafi byc naprawde grzeczna i potem jak by ja cos opetalo i zaczyna sie od nowa...zaczynam sie zastanawiac czy wszystkie dzieci takie rzeczy przechodza czy mam sie martwic.....
Co do starszego rodzenstwa, to dla mnie temat rzeka. Mam brata 5,5 roku mlodszego. Pojawil sie akurat, jak poszlam do zerowki, wiec jak same wiecie, pierwsze znajomosci, kolezanki itp..... no i mialam przechlapane, nie moglam nigdzie ruszyc sie bez niego, musialam sie nim zajmowac, opiekowac, matka mi na kazdym kroku podkreslala, ze jestem starsza i MUSZE jej pomoc z mlodym. Efekt byl taki, ze szczerze go nienawidzilam, dopiero jakies pare lat temu sie dogadalismy i dzis jest OK, jestesmy dla siebie naprawde wazni, jak to powinno byc rodzenstwo.
Jak teraz matka byla, to tez pare razy mi tlumaczyla jak to fajnie bede miala, jak sie urodzi drugie to mi Tomi pomoze, na spacerach mu oddam wozek, zajmie sie maluchem - noooo masakra, noz mi sie w keiszeni otwieral i mowie jej "nie, nie kaze mu prowadzic wozka, on bedzie kolo tego wozka biegal i sie bawil bo to nadal dziecko" to od razumi matka focha walnela... nie nie nie, nie dopuszcze u mnie do takiej sytuacji..... heh to sie rozpisalam, wybaczcie ;-)