reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wyjście z domu z noworodkiem / niemowlakiem

Też wydaje mi się, że na takim krótkim odcinku, to nawet mogłabym przewinąć w razie w, po przyjeździe do rodziców.

Jak pójdę na spacer do parku w grudniu, to też nie będę mogła go przewinąć odrazu, bo zimno, i będziemy musieli te np. 10 minut wrócić do domu, rozebrać się, itd.
Hej :)
My z mężem jechaliśmy 3 godziny do teściowej na święta z miesięczną córeczką i napisze Ci tak, każde dziecko jest inne, to wiadomo, ale to jest taka fajna przygoda, nie wiadomo, co się wydarzy i w sumie jest to ciekawe :) Nasza spała całą drogę, w domu na miejscu dostała cyca i nową pieluchę, a nawet przebrałam ją w sukieneczkę ♡
Babcia wychodziła z butów, tak nie mogła doczekać się wnuczki i nawet nie patrzyła na zegarek 😄
Potem podczas jedzenia ja musiałam się położyć z córcią na karmienie, mąż jadł, a potem on przejął małą na klatę, a ja zjadłam :) Jak zasnęła,to położyłam ją w innym pokoju w kokonie, chwilkę pospała, akurat zdążyłam wciągnąć parę pierogów, a potem siedziałam na kanapie z nią na rękach wtuloną ♡ Tylko ja mam spokojny egzemplarz, już prawie dwa latka 🎁
Ale nawet gdyby Twoja dzidzia była nieodkladalna, to miesięczny bobas jest malutki i wygodnie się je, nawet z nim na rękach, po drugie nie będziesz przecież sama, tylko z rodziną ♡

I to samo jest z innym wyjściem gdziekolwiek, wiadomo, w zimie gorzej ze zmianą pieluchy, ale ja szłam na spacer blisko domu, a jak się przyzwyczaiłam i nauczyłam obsługi, ogarnęłam stres hehe to wychodziłam dalej. Kilka razy zmieniałam pieluchę w gondoli w kibelku dla niepełnosprawny ( bo jest duży i z wózkiem wejdziesz) w galerii, czy markecie, który był blisko miejsca spaceru :) to samo z karmieniem, szłam do kawiarni szybko, cyc i spokój:) My matki mamy to w genach haha żeby sobie radzić w takich sytuacjach ♡

Zazwyczaj musisz mieć przy sobie to co używać będziesz w domu do zmiany pieluchy, ciuszki na zmianę wiadomo, pieluchę do otarcia twarzy jak zwróci mleczko, itp. Potem to już z automatu polecisz :)
Powodzenia ♡
 
reklama
Hej :)
My z mężem jechaliśmy 3 godziny do teściowej na święta z miesięczną córeczką i napisze Ci tak, każde dziecko jest inne, to wiadomo, ale to jest taka fajna przygoda, nie wiadomo, co się wydarzy i w sumie jest to ciekawe :) Nasza spała całą drogę, w domu na miejscu dostała cyca i nową pieluchę, a nawet przebrałam ją w sukieneczkę ♡
Babcia wychodziła z butów, tak nie mogła doczekać się wnuczki i nawet nie patrzyła na zegarek 😄
Potem podczas jedzenia ja musiałam się położyć z córcią na karmienie, mąż jadł, a potem on przejął małą na klatę, a ja zjadłam :) Jak zasnęła,to położyłam ją w innym pokoju w kokonie, chwilkę pospała, akurat zdążyłam wciągnąć parę pierogów, a potem siedziałam na kanapie z nią na rękach wtuloną ♡ Tylko ja mam spokojny egzemplarz, już prawie dwa latka 🎁
Ale nawet gdyby Twoja dzidzia była nieodkladalna, to miesięczny bobas jest malutki i wygodnie się je, nawet z nim na rękach, po drugie nie będziesz przecież sama, tylko z rodziną ♡

I to samo jest z innym wyjściem gdziekolwiek, wiadomo, w zimie gorzej ze zmianą pieluchy, ale ja szłam na spacer blisko domu, a jak się przyzwyczaiłam i nauczyłam obsługi, ogarnęłam stres hehe to wychodziłam dalej. Kilka razy zmieniałam pieluchę w gondoli w kibelku dla niepełnosprawny ( bo jest duży i z wózkiem wejdziesz) w galerii, czy markecie, który był blisko miejsca spaceru :) to samo z karmieniem, szłam do kawiarni szybko, cyc i spokój:) My matki mamy to w genach haha żeby sobie radzić w takich sytuacjach ♡

Zazwyczaj musisz mieć przy sobie to co używać będziesz w domu do zmiany pieluchy, ciuszki na zmianę wiadomo, pieluchę do otarcia twarzy jak zwróci mleczko, itp. Potem to już z automatu polecisz :)
Powodzenia ♡

No my akurat mamy park przy osiedlu więc na takie dzienne spacery, tam będziemy chodzić, ale to też wiadomo jak pójdziemy głębiej w park to z 10 minut będziemy pewnie wracać ;D

Włąśnie też mi się wydaje, że jak trafimy w idealne okno z karmieniem i przewijaniem, to doładowanie będzie już u dziadków przy podróży 20 minutowej ;) no chyba, że wiadomo przed wyjściem zdarzy się jakiś armagedon.. ;) no to wtedy inaczej.
 
Mój pierwszy synek urodził się w październiku i tradycyjnie jechaliśmy na Wigilie do moich dziadków🙂Wiec malutki mial wtedy 2 miesiące. Przed nami było 50km drogi,wiec całkiem spory kawałek drogi,tym bardziej,ze u nas akurat różnie było ze spokojnym siedzeniem w foteliku 🫣Ale przetrwaliśmy. Organizacyjnie zawsze robiłam tak,ze np.jak wiedziałam ze musimy wyjechać o 15:00. To tak 14:30 przewijałam malutkiego,potem karmienie. Żeby wytrzymał jak najdłużej bez tego jedzenia w podróży😅Zreszta przy drugim dzieciątku robimy podobnie. Ja tez mam manie „bycia na czas” i planowania wszystkiego🙄Ciężko się tego wyzbyć tak nagle🤷‍♀️Ale fakt,przy dzieciach dotarło do mnie,ze czasami nie da się być na czas i już,bo np.trafi się po drodze niespodzianka w pieluszce i trzeba stanąć na przewijanie,trudno. Myśle,ze rodzina doskonale to zrozumie,ja zawsze jak wiedziałam już,ze się spóźnimy to dzwoniłam i uprzedzalam,ze tak się stanie. Było to chyba bardziej dla mojego spokoju 😂Wiem,ze niektórzy twierdzą,ze po co z tak małym dzieckiem gdzies jeździć,ze lepiej zostać w domu. Rozumiem ten punkt widzenia,ale np.dla mnie było ważne,żeby święta spędzić u dziadków. Robimy tak od zawsze,spędzam je tak już od ponad 30 lat…Wiec nie wyobrażam sobie inaczej. Jesli jest to dla Ciebie ważne,to jedz. Prwnie trafia się „wyboje na drodze”,ale jak czujesz/czujecie ze tak właśnie chcecie spędzić święta to nie ma co się zastanawiać. Lepiej spędzić „nieidealne” święta z bliskimi (pomoc przy maluszku tez się znajdzie 🫢) niż idealne-leniwe święta w domu,jesli woli sie być wtedy w większym gronie☺️
 
Nie chce mi się czytać całego wątku, bo jak zwykle widzę jakieś dziwne przepychanki. Ale napiszę jak to było u mnie, bo moje dziecko urodziło się w połowie listopada i my byliśmy na wigilii u moich teściów. No bo czemuż by nie?
My mamy kilkanaście minut drogi autem. Nie pamiętam już, czy młody zasnął w samochodzie czy nie. Jeśli tak, to został wniesiony do mieszkania w foteliku i rozpakowany po obudzeniu.
Jeśli chodzi o godzinę rozpoczęcia kolacji, to rodzina podeszła do sprawy ze zrozumieniem. Spóźniliśmy się trochę, ale wszyscy się z tym liczyli, nikt ode mnie nie wymagał żadnej pomocy (a zawsze przyjeżdżaliśmy sporo wcześniej, aby pomóc w przygotowaniach). Moim zadaniem było trzymać malucha, aby był spokojny. Przygotowano nam osobny pokój, abym miała go gdzie nakarmić, przewinąć, a nawet się z nim położyć na drzemkę. Nie brałam udziału w całej kolacji, część czasu spędziłam w tym osobnym pokoju. Ale to było ok, mój mąż mógł się posocjalizować z rodziną. Trochę babcie i tata potrzymali młodego, żebym ja mogła zjeść. I tyle. Młody nie dawał się odłożyć, więc nie był odkładany.

Można przyjechać trochę wcześniej i robić tam na miejscu to, co by się robiło w domu. Co zabrać? Pieluchy, mokre chusteczki, jednorazowe podkłady ze dwa, zestaw ciuszków na przebranie, jakąś tetrę. Dla siebie obowiązkowo wygodne ubranie do karmienia.

I generalnie się nie spinać. Będzie dobrze.
 
To ja tylko powiem, że widać dużo zależy od charakteru rodziców, bo mi by się w życiu nie chciało targać ani do jednych ani do drugich rodziców z dzieckiem nieodkladalnym, gdzie 90% kolacji miałabym z nim siedzieć w innym pokoju, a w międzyczasie w pośpiechu gryźć pierogi nad jego głową. Tysiąc razy wolałabym ten czas po prostu przesiedzieć na własnej kanapie :D
 
Ja miałam właśnie pierwsze dziecko nieodkladalne i Bogu dziękowałam jak mogłam gdzies pojechac i chętnie go komuś innemu wręczyć do opieki 🤣🤣🤣
 
Nie chce mi się czytać całego wątku, bo jak zwykle widzę jakieś dziwne przepychanki. Ale napiszę jak to było u mnie, bo moje dziecko urodziło się w połowie listopada i my byliśmy na wigilii u moich teściów. No bo czemuż by nie?
My mamy kilkanaście minut drogi autem. Nie pamiętam już, czy młody zasnął w samochodzie czy nie. Jeśli tak, to został wniesiony do mieszkania w foteliku i rozpakowany po obudzeniu.
Jeśli chodzi o godzinę rozpoczęcia kolacji, to rodzina podeszła do sprawy ze zrozumieniem. Spóźniliśmy się trochę, ale wszyscy się z tym liczyli, nikt ode mnie nie wymagał żadnej pomocy (a zawsze przyjeżdżaliśmy sporo wcześniej, aby pomóc w przygotowaniach). Moim zadaniem było trzymać malucha, aby był spokojny. Przygotowano nam osobny pokój, abym miała go gdzie nakarmić, przewinąć, a nawet się z nim położyć na drzemkę. Nie brałam udziału w całej kolacji, część czasu spędziłam w tym osobnym pokoju. Ale to było ok, mój mąż mógł się posocjalizować z rodziną. Trochę babcie i tata potrzymali młodego, żebym ja mogła zjeść. I tyle. Młody nie dawał się odłożyć, więc nie był odkładany.

Można przyjechać trochę wcześniej i robić tam na miejscu to, co by się robiło w domu. Co zabrać? Pieluchy, mokre chusteczki, jednorazowe podkłady ze dwa, zestaw ciuszków na przebranie, jakąś tetrę. Dla siebie obowiązkowo wygodne ubranie do karmienia.

I generalnie się nie spinać. Będzie dobrze.

Zadałaś pytanie to ja Ci odpowiem czemuż by nie:

- miałam pęknięcie macicy w dwóch miejscach oraz warg sromowych i generalnie jeżdżenie i siedzenie gdziekolwiek średniawka
- karmię piersią na żądanie i w przypadku 3 moich dzieci to wygląda tak, że jedzą i śpią jednocześnie więc nie ma czegoś takiego, że można je gdzieś odłożyć (wózka, łóżeczka, innej osoby)
- rodzina nie podchodzi ze zrozumieniem - była by afera, że jesteśmy spóźnieni i obiady wystygł plus wszyscy są głodni
- jak wyżej, nikt by mi się dzieckiem nie zajął siedziałabym głodna całe popołudnie/wieczór, próbując uspokoić dziecko, które przeszkadza i wysłuchując komentarze mojego bezdzietnego brata, który uważa że KP jest obrzydliwe i powinnam karmić w kiblu ;)


I dodam, że oczywiście - u autorki rodzina jest spoko, dziecko będzie ideałem, tak samo jak poród :) Wiadomo, że zdarza się to innym, a na mnie. I mój pierwszy komentarz nie dotyczył tego, że autorka ma tak złą sytuację jak ja, żeby w ogóle nie jechała itd. - tylko po prostu żeby nie planowała konkretnej godziny na początku listopada, gdzie nawet nie wiadomo czy dziecko urodzi się na dniach czy za miesiąc ;) (bo to już ten etap wnioskując z postów i raczej planowej cesarki też tam nie ma)
 
Odkąd jestem mamą, a mam już dwójkę dzieci i za miesiąc rodze trzecie (5lat, 2l4m) moje plany organizacyjne mają się nijak do rzeczywistości 🤷🏼‍♀️ Rzadko kiedy gdziekolwiek jestem na czas. Nawet zdarza się, że jak odwożę córkę do przedszkola to na ostatni dzwonek bo np młodszy zrobi kupę chwilę przed wyjściem i trzeba go przebrać. Również będziemy mieli święta z noworodkiem i raczej odpuszczamy wyjazdy,chociaż nie odbiegam tak daleko w przyszłość. Teściowie mieszkają 10km od nas, jeśli już to wigilia u nich ale to wszystko wyjdzie w praniu. Możemy planować X rzeczy, a i tak wyjdzie co innego. Raz, że nie wiesz kiedy urodzisz. Dwa, nie wiesz jak się będziesz czuła w pologu(tymbardziej że to 1 dziecko)

Z doświadczenia. A pierwsza córkę urodziłam 21 listopada.. mieszkaliśmy wtedy za granicą. Córka miała miesiac. Była u mnie moja mama, zaprosiliśmy znajomych do nas na wigilii z racji tego, że koleżanka była lada dzień przed porodem. Wigilia wyglądała tak, że większość czasu córka spędziła u mnie na ręku, przewijanie, karmienie, usypianie. 🤷🏼‍♀️🙂 Mama mi jednak dużo pomogła.

Co do posta. Nie wiesz o której dziecko będzie jadło, niekoniecznie są to te same pory. Przeciez nie przewiniesz, nie nakarmisz na zapas takie malucha. Możecie pojechać do rodziny wcześniej, a nie na sama 17. Możecie pojechać także później, nikt głowy nie urwie 🤷🏼‍♀️
 
Ostatnia edycja:
I dodam, że oczywiście - u autorki rodzina jest spoko, dziecko będzie ideałem, tak samo jak poród :) Wiadomo, że zdarza się to innym, a na mnie.
I po co znowu ta ironia?

Ja już pisałam, że wiem, że może być różnie, więc nie rozumiem po co ta ironia..

I ta godzina była podana przykładowo, a nie, że już jest coś ustalone, ja pierdzielę...
 
reklama
Zadałaś pytanie to ja Ci odpowiem czemuż by nie:

- miałam pęknięcie macicy w dwóch miejscach oraz warg sromowych i generalnie jeżdżenie i siedzenie gdziekolwiek średniawka
- karmię piersią na żądanie i w przypadku 3 moich dzieci to wygląda tak, że jedzą i śpią jednocześnie więc nie ma czegoś takiego, że można je gdzieś odłożyć (wózka, łóżeczka, innej osoby)
- rodzina nie podchodzi ze zrozumieniem - była by afera, że jesteśmy spóźnieni i obiady wystygł plus wszyscy są głodni
- jak wyżej, nikt by mi się dzieckiem nie zajął siedziałabym głodna całe popołudnie/wieczór, próbując uspokoić dziecko, które przeszkadza i wysłuchując komentarze mojego bezdzietnego brata, który uważa że KP jest obrzydliwe i powinnam karmić w kiblu ;)


I dodam, że oczywiście - u autorki rodzina jest spoko, dziecko będzie ideałem, tak samo jak poród :) Wiadomo, że zdarza się to innym, a na mnie. I mój pierwszy komentarz nie dotyczył tego, że autorka ma tak złą sytuację jak ja, żeby w ogóle nie jechała itd. - tylko po prostu żeby nie planowała konkretnej godziny na początku listopada, gdzie nawet nie wiadomo czy dziecko urodzi się na dniach czy za miesiąc ;) (bo to już ten etap wnioskując z postów i raczej planowej cesarki też tam nie ma)
Nie musisz być taka złośliwa w stosunku do autorki, bo tobie coś nie poszło. Kazda rodzina jest inna i każdy człowiek jest inny. Nie o to pytala autorka. Pierwsza ciąża, pierwsze dziecko, więc dziewczyna pyta i szuka pomocy..
 
Do góry