Kurcze dziewczyny, moze któras z Was slyszala o czyms podobnym - bo ja przekopuję internet i nie jestem madrzejsza:-(
Tadzik jakis tydzien temu mial taką akcje: zaczal jesc i nagle ryk. Najpierw myslalam, ze moze pieluszka go uwiera i jak chcialam mu ją zdjąć (juz sie porządnie rozwył), to zobaczylam, ze od pasa w doł cale nogi ma czerwone, jakby poparzone. Nie musze dodawac, ze spanikowalam, poryczalam sie, probowalam mu to chlodnym wacikiem przecierac - nic nie pomagalo. Dopiero po jakiejs godzinie, jak sie uspokoil, przeszlo. No to potem stwierdzilismy, ze to kolka, a zrobil sie czerwony od placzu.
A dzis znowu - tym razem po kąpieli, jakieś 20 minut po jedzeniu. Zadowolony, wesolutki i nagle usta w podkówke i ryk! Patrze, a tu znowu nozki cześciowo czerwone i troche raczki:-(wzielam go szybko na rece (tak jak do odbicia), uspokoil sie po paru minutach, nozki i raczki zbladly i znowu byl wesolutki.
Kurde, czy to alergia, czy co??? Pokarmowa? Czy kontaktowa? brzuszek sie czerwony nie robi, wiec ten "rumien/pokrzywka" chyba jest przyczyna placzu, a nie skutkiem
ale dlaczego sie uspokaja w pozycji na ramieniu? Ehhh... moze ktoras z was slyszala o podobnym przypadku?
Kurcze, tak to dziecko jest usmiechniete caly dzien, tylko ta buzia(skronie i troszke policzki) okropna i mamy jeszcze plamki luszczącej sie skóry na rączkach i nozkach. Niby to nie duzo i jak ktos sie nie przyjrzy, to nie dopatrzy sie jakiejs wielkiej alergii, ale mnie to wszystko dobija. Zwlaszcza, ze dieta eliminacyjna w niczym mi nie pomaga.
Uuuuu, jak ja bym chciala, zeby sie to wyjasnilo