dziuba, ja odpowiem cytatem: "Człowiek jest jedynym ssakiem, który wyrzuca z legowiska swoje dopiero co urodzone młode". Ja spałam z młodym, głównie właśnie przez karmienie i chłopak żyje, nic mu nie jest, ja też żyję... Nie widzę skutków ubocznych tego, że jako niemowlę nie zasypiał sam. Teraz też czasem siedzę przy nim, i czekam aż zaśnie, ale jeśli wyraźnie nie prosi, żebym została, wychodzę od niego i zasypia sam. Czytałam książki na temat samodzielnego zasypiania i doszłam w końcu do wniosku, że bardzo dziwne to wszystko, bo samodzielny dorosły często chce zasypiać u boku drugiej osoby, a bezradnemu maluszkowi, dla którego wszystko jest nowe, każe się zasypiać w samotności...
ale miało być o karmieniu ;-)
dziewczyny, piersi nie mają miarki ile z nich leci, ile dzieci faktycznie zjadają. Najlepszym miernikiem jest przybieranie na wadze. Jeśli prawidłowo przybiera, to znaczy, że się najada. Ja laktatorem jak ściągałam (elektrycznym), to często 50-60ml w sumie z obu piersi, jak było 100ml to był szał. Martwiłam się, że młodemu nie wystarcza, że się nie najada. Nie potrzebnie, jak się okazywało, bo laktacja się na tyle uregulowała, że przybierał normalnie na wadze, a modyfikowane w 6tym m-cu w ruch poszło dopiero (ale jak wspomniałam na głównym, walczyłam uparcie, czasem ze łzami w oczach, kupiłam płyty z filmami o laktacji, czytałam wszystko na ten temat, co tylko w ręce mi wpadło)