reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wrześniówkowe mamy

Najgorsza jest ta niemoc, kiedy dziecko płacze i nie wiadomo co mu dolega i jak mu pomóc.
Kocham swojego synka ale czasami po prostu mam ochotę wyjść z domu i zostawić to wszystko. Wiem, że to brzmi strasznie i że kochająca matka nie powinna mieć takich myśli, ale tak czasem po prostu czuję.

Shinead, mam tak samo! Widzisz, wydaje mi sie, ze to nie jest kwestia milosci, tylko wytrzymalosci psychicznej. W naszym organizmie i w naszym umysle zdarzylo sie tak wiele... Zobacz..jeszcze niedawno chodzilysmy obie z brzuchami i wyobrazalysmy sobie jak to bedzie.
Mialysmy...glupio to zabrzmi, ale mialysmy zycie bez tak waznych zobowiazan.
Zobaczysz, ze niedlugo sie to ustabilizuje. Z kazdym dniem twoj synek jest coraz wiekszy.

A co do duszenia w sobie to ...to jest najszybsza droga do silnej deprechy! Nie mozesz trzymac tego w sobie! Porozmawiaj z przyjaciolka, mama, a nawet z mezem.

aha! I powiem Ci, ze nawet najbardziej doswiadczone w wychowywaniu kobiety moga miec slabsze dni po porodzie. Moja mama na przyklad i moja polozna tutaj. Ta druga 6 tygodni spedzila w lozku z depresja i ogolnie czujac sie zle.

A..i pamietaj! Daj sobie czas! To chyba najwazniejsza rada.
Taki latwy powrot do rzeczywistosci po porodzie, takie hop siup to chyba tylko w filmach mozna zobaczyc.
Masz prawo do smutku, zlosci, a co najwazniejsze zmeczenia !

Tule Cie mocno, mam nadzieje, ze bedzie lepiej i ze sie troszke wyspisz :)



w ogole to witam sie niedzielnie:) Milego dnia wszystkim :)

aaaa..i jeszcze Shinead.. Twoj synek moze byc nerwowy bo ty jestes nerwowa. Pamietaj, ze placz u dzieci to normalka. Wez sobie ciepla kapiel na rozluznienie, wypij dobra herbate ( ale z mlekiem;) ). Daj sobie choc 5 minut dla ukojenia nerwow. Trzymam kciuki!
 
reklama
Shinead, Harsharani-mam nadzieję,że Wam się szybko humorki poprawią, Hars ma rację-spróbuj się troszeczkę odstresować Shinead, bo faktycznie Maluszek może byc nerwowy,bo wyczuwa u Ciebie taki nastrój.
Mój Mały jak na razie jest w miarę grzeczny, chociaż też ma tak,że np pół dnia marudzi, nie wiem o co mu chodzi.Wszędzie jest napisane,że odróżnię płacz jak dziecko jest głodne, a kiedy ma mokro itp-wcale nie jest tak do końca, mój Mały np cały czas jak marudzi szuka cyciusia, smoczka wypluwa, jak mu daję pierś to nie chce, a marudzi dalej :confused:. I on często nie płacze tylko sobie marudzi, a jak się nim nikt nie zajmie to w końcu płacze. Teraz to jest spoko, bo jest Staszek,ale jak zostanę z nim i z Lilką sama, to będzie kiepsko, bo i jedno i drugie wymaga mnóstwa uwagi.
No nic, juz Wam nie marudze, bo z tego co czytam o Waszych dzieciaczkach to mój Mateusz i tak jest grzeczny. Boję się tylko,żeby mu się kolki nie zaczęły.
Miłej niedzieli.
 
Witam po krótkiej przerwie. Po pierwsze bardzo serdecznie gratuluję wszystkim rozdwojonym wrześnióweczkom.
Od wczoraj jesteśmy w domku :-). Poród miałam bardzo ciężki (oczywiście wg moich kryteriów) i jeszcze dochodzę do siebie. Nie bardzo mogę siedzieć wieć wpadłam tylko zobaczyć co u Was słychać. Synek jest tak absorbujący, że dopiero dzisiaj udało mi się włączyc komputer. Dodatkowo mam małe problemy z karmieniem, tzn mam stosunkowo mało pokarmu i musze go bardzo czesto przystawiać do piersi żeby zwiększyc laktację. Jak na razie musimy go dokarmiać ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że juz niedługo wystarczą same cycusie.
Cytaty zamieszczone przez Harsharani świetnie pasują do stanu jaki mnie czasami ogarnia. Jak tylko mały zaczyna płakać to sama najchetniej bym sie popłakała. A że je i płacze prawie cały czas juz nie wiem co mam robić. W sumie od porodu przespałam może 10 godzin i aż sie zastanawiam jak to możliwe, że dalej funkcjonuję. Ale wszytsko opisze wam jak będę mieć trochę wiecej czasu i siły, a na razie uciekam bo synek wzywa swoją prywatną mleczarnię.
 
Witam Witam- a ja już myslałam że też bedzie kiepsko z malutką w sense nic tylko ryk w szpitalu. Położne to wiedziały na oddziale że jak maleństwo płacze to musi by moja Wronisia. Ja w sumie oka prawie nie zmrużyłam w szpitalu ciągle nad mała. Inne spały pierdziały sisiały i robiły kupki i jadły a moja ciągły krzyk. Okazało sie że nie miałam wystarczasjąo duzo pokarmu i maleńka była glodna zgodziłam sie na podanie sztucznego z kieliszka i wszystko było już jasne. Od piątku jestesmy w domu piersi mam już jak krówka mleczna. Mała jak aniołek TWU TWU żby nie zapeszyc śpi je i tak non stop, nawet jak narobi w pieluszke bo sie nie buntuje, i trzeba jej pilnować bo sobie dupkę odparzy.Mam nadzieje że tak juz zostanie. Tymczasem to mnie tylko sutki i piersi bolą. Mała aż do krwi je zjadła w pierwszych dniach bo chciała jeść a tam nic. Mam nadzieje że sie zagoją szybciutko. A może znacie jakiś sposób bo jak ja przystawiam do cyca to czasami z bólu w pierwszym momencie nie mogę wytrzymać.
 
Agacis,polecam masc Bepanthen. :-) Jest taka specjalna wlasnie na poobgryzane sutki. ;-) No i przede wszystkim musisz jak najwieksza czesc brodawki wkladac corci do dziubka. :-)
 
Agacis ja ze swojego doświadczenia moge polecić maść Purelan Medeli.
Niestety, nie ma leku, ktory calkowicie wyeliminowalby bol, moge Cie tylko pocieszyć że juz niedługo nawet nie bedziesz czuła jak maluszek będzie jadł :)
 
Agacis - Mój miewa czasem gastrofazy - nic tylko by jadł przez 4 godziny. Głównie wieczorami. potem sutki bolą mnie tak, ze na samą myśl o karmieniu mam ochotę uciec z domu. Wtedy zakładam takie osłonki na sutki i przez dzień głównie przez nie karmię. Zaczęłam w szpitalu, kiedy tez mialam niewiele pokarmu a Mały w dodatku źle chwytał i gryzł. Poza tym przemywam po karmieniu sutki naparem z nagietka lekarskiego. Raz dziennie smaruję tą maścią PureLan i jakoś leci.

Xeone - będzie lepiej, ja przez 5 dni od porodu też nie spałam więcej niż 5 godzin, teraz nawet czasem w ciągu dnia uda się zdrzemnąć, no ale nie zawsze.
Mój jest w miarę grzeczny, ale lubi kiedy jestem blisko, szczerze mówiac mam go teraz na ramieniu. Mój mały ma bradzo silny odruch ssania, dzięki temu jak zaczyna być marudny a wiem, że nie jest głodny to daję mu smoczek.

Ogólnie to mój Maluszek jest grzeczny (tfu tfu zeby nie zauroczyć), mało płacze, kolkę jak narazie miał raz. Oby tak dalej. Ale i tak czasem niewiele mogę zrobić, bo tak jak teraz nie spi tylko się kokosi - czyli niby usypia, ale coś tam sobie mruczy i się wierci. Ale ja zastanawiam się jak wyrabiacie wy dziewczyny - Aina, Uleczka, Tygrysek, Atruviel - te które macie drugie absorbujące maluszki w domu. Może to już kwestia wyrobienia się.

No i nie wyrabiam z praniem i prasowaniem. Jak go przewijam to w 8 na 10 przypadków robi mi fontannę dodatkowo i zasiusiuje ubranko i czasem mnie. kombinuję i podkładam mu pieluszki, zasłaniam, niewiele to daje. A jaką minę przy tym ma :) Poza tym często ma podrażnioną pupkę, nie mogę wogóle używać chusteczek nawilżanych, bo od razu robi mu się dupka jak u pawiana. PRzemwam mu te cymesy rumiankiem.

Dziewczyny - mój mały robi takie bardzo rzadkie kupki żółte, jakby granulowane. Są dość wodniste. W szpitalu jak pokazywałam pediatrze to powiedział, że kupka prawidłowa, ale zastanawia mnie że one takie wodniste są.
 
Witam! i dzisiaj 1.10. a ja dalej 2 w 1 .Nic sie nie dzieje, juz przenosilam, jeden dzien ale zawsze, a myslalam, ze troche wczesniej mi sie uda urodzic. w ogole nic nie czuje, zebym miala rodzic w najblizszym czasie, zgage mam do tej pory a podobno jak sie obnizy brzuch to po klopocie a u mnie NIC!:wściekła/y:
 
reklama
Witam serdecznie, kochane Wrześniówki!
Nareszcie w domu:-):-):-)
Nie wiem, kiedy nadrobię czytanie forum ale mam nadzieję, że niebawem mi się uda i szybko uzupełnię naszą wrześniową Listę.

Serdecznie dziękuję za życzenia, pozdrowienia i sms'y. Przepraszam, jeśli na któryś nie odpisałam, ale po porodzie było mi ciężko się ruszać i w ogóle czułam się nie najlepiej.

Ale może od początku.
Jak pisałam, 24-go września o 7:30 miałam się stawić na położniczy w naszym szpitalu. I tak się stało. Przyjęto mnie na oddział razem z czterema innymi dziewczynami, co ponoć było niesamowitym zatrzęsieniem w skali oddziału (rzeczywiście, wszystkie łóżka na oddziale były zajęte). Oczywiście mojego doktora nie było i nawet nie miałam kogo podpytać, co się będzie teraz działo. Po 9:00 wszystkie powędrowałyśmy na badanie do pana ordynatora, który po kolei kwalifikował na rodzaj porodu i ewentualne zabiegi. Mnie zakwalifikował oczywiście na poród siłami natury. W poniedziałek miałam jeszcze zrobiony test oxytocynowy, który wykazał, że łożysko jest OK i dzidziuś dobrze reaguje na skurcze. Poza tym doktor ocenił wielkość dziecka na 3600 g. Więc już się pogodziłam z perspektywą porodu naturalnego. Resztę poniedziałku i cały wtorek przeleżałam w sali przed porodowej nic nie robiąc i tylko patrząc, jak kolejne babeczki przychodzą i zaraz wychodzą na porodówkę, by po jakimś czasie mieć już ze sobą swoje maluszki. A ja dalej nic - ani bólu, ani rozwarcia ani nic. Już myślałam, że mnie wywalą do domu. W środę następne badanie u ordynatora wykazało rozwarcie na 3 cm, przy czym ktg nie wykazało żadnej czynności skurczowej i ja też niczego nie odczuwałam. Ordynator stwierdził, że wygląda mu to podejrzanie i kazał mi już zostać na porodówce. Miałam po prostu chodzić sobie po oddziale, brać prysznic i co jakiś czas pokazywać się położnej z porodówki. A o 12:00 jeszcze raz miał mnie zbadać ordynator. Ok. 11:00 kolejne ktg nic nie wykazało. Położna po cichu mi powiedziała, że coś jej się wydaje, że ordynator rozważa cesarkę ale nie chce mi robić "nadziei". Tymczasem dalej miałam sobie chodzić. Tyle co doszłam do swojego pokoju i zdążyłam zadzwonić do męża, jak do sali wpadł ordynator i kazał mi się szykować do cesarki. No to ja zbaraniała, zaczęłam się zbierać. W ciągu kwadransa założono mi cewnik, przygotowano miejsce pod cięcie i przetransportowano na salę operacyjną. Miałam mieć znieczulenie przewodowe. Niestety, nie zadziałało, pomimo podwójnej dawki leku, a ja miałam przyjemność dowiedzieć się, jak to jest być ciętym na żywca. Bo jak mówiłam, burakowi anestezjologowi, że mogę ruszać nogami, to nie chciał wierzyć:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: i pozwolił ginekologom ciąć. Moja reakcja chyba szybko zmieniła jego zdanie. Myślałam, że im zwieję z tego stołu, a matoła zagryzę. No to po chwili dostałam narkozę i odpłynęłam. Kiedy się obudziłam (jeszcze na sali operacyjnej), okazało się, że Tymek urodził się o 12:00 (tzn. wg mojego męża o 11:55, bo wtedy usłyszał pod drzwiami krzyk synka ale pewnie lekarzom głupio było napisać, że dziecko urodziło się za pięć dwunasta:-D:-D:-D), ważył 3850 g i był długi na 57 cm. Dostał 10 pkt w skali Apgar. Natomiast ja ledwo żyłam z bólu. Nie pamiętam, żeby za pierwszym razem tak cholernie bolało. Co najgorsze ketonal, który dwa lata temu ratował mi życie, teraz zupełnie na mnie nie działał, czego położne nie były w stanie zrozumieć. Działała tylko pyralgina ale tą dostałam raptem dwa razy w ciągu całego pobytu na położniczym. Nazajutrz nie byłam w stanie wstać o własnych siłach. Po prostu jakby mnie ścięło z nóg. W głowie szumiało, rana rwała niemiłosiernie, do tego bolała mnie cała jama brzuszna. Nie byłam w stanie się ruszać, a co dopiero zająć się maleństwem. W zasadzie dopiero wczoraj zaczęłam chodzić wyprostowana, a dzisiaj dopiero czuję się jako tako. Nie sądziłam, że tak to wszystko ciężko przejdę. Do tego piersi palą żywym ogniem. Oczywiście, pokarmu mam równie mało, jak przy Kubie, ale coś tam próbowałam karmić i Tymek dostawał butelkę raz, czy dwa razy w ciągu doby. A tak przez cały czas był na piersi. Niemniej jednak, wychodząc ze szpitala zaopatrzyłam się w dwie puszki mleka, bo coś czuję, że długo tak nie pociągnę. Zwłaszcza, kiedy Kuba będzie ze mną w domu.
To tyle mojej historii. Mam nadzieję, że się za bardzo nie rozpisałam i was nie zanudziłam.
Fajnie się złożyło, że aż trzy z nas urodziło 26-go września. Przy następnej drzemce Tymka zabiorę się za porządkowanie listy i nadrabianie zaległości na forum.
 
Do góry