No to witajcie w piątkowe przedpołudnie.
Wracając do wczorajszego dnia, to miałam niezłą jazdę. Wczoraj zaliczyłam jeszcze zgrzyt z teściową. W poniedziałek dzwoniła do męża, że przyjdzie do dzieci na Mikołajki. No więc kupiłam ciastka, dobre winko i myślę sobie, środek tygodnia, to pewnie nie będzie chciała dłużej posiedzieć. A tu przychodzi o 18:00 z teściem i babcią mojego męża, oczywiście prezenty dla maluchów, jakieś drobiazgi dla nas. Niby miło, ale czuję jakąś "lodówkę" od teściowej. Siedzę w łazience i słyszę jak teściowa do męża wyjeżdża z tekstem, że miał postawić wódkę imieninową, i że oni tu przyszli do niego na imprezę. Myślałam, że się zagotuję. Przed urodzeniem Tymka wyraźnie powiedziałam, że żadnych imprez nie wyprawiam, bo raz że nasze mieszkanie nie nadaje się na tego typu nasiadówek (słownie 5 miejsc siedzących, ściany jak papier i wredni sąsiedzi), poza tym Tymek strasznie denerwuje się i płacze przy większej ilości ludzi, a moja teściowa ma taki styl bycia, że drze koparę na całe osiedle; mnie trafia szlag, jak ją słyszę, a co dopiero maleństwo, które przecież chce spać a nie imprezować. A tak poza tym to ja strasznie nie lubię takich imprez, tego harmidru i rozgardiaszu, które wprowadzają teściowie. I jeszcze zapraszają bez konsultacji ze mną innych członków swojej rodziny, których ja niekoniecznie bym zaprosiła. Generalnie robią sobie u mnie w mieszkaniu własną imprezę, a ja tylko mam kupę nerwów i mycie garów na koniec. Wyszłam z łazienki i powiedziałam jej, że ja nic nie wiem o tym, żeby mąż wyprawiał imieniny, a poza tym umówiliśmy się, że on zamiast imprezy jedzie na mecz z teściem i kolegami, a po meczu idzie do pabu (imieniny miał 4-go grudnia). Na dodatek jak już coś to robiłabym w sobotę a nie w środku tygodnia. Żebyście ją widziały, jak się wkurzyła. Nawet tego nie kryła. Ledwo postawiłam jej herbatę a ona, że już wychodzą. Teściu rzucił się na nią, że już nawet nie potrafi przyjść do kogoś, żeby wódki nie było (nie wiem, czy ta kobieta ma jakiś problem z alkoholem, ale ona i cała rodzina z jej strony są bardzo imprezowi). Suma sumarum mąż poszedł do sklepu i kupił co trzeba. Na szczęście potem przyszła jeszcze moja przyjaciółka z mężem (chrzestna Kubusia) i teściowej było głupio już stroić fochy. Następnie musiałam znieść serię pytań w stylu, dlaczego Tymek wiecznie płacze, pewnie go przyzwyczaiłam nosić na rękach, dlaczego jest tak lekko ubrany, pewnie mu zimno (w chałupie 21 st. C a syn ubrany w body dł. rękaw + śpiochy welurowe); potem oczywiście było dziecko na rękach teściowej i ryk wniebogłosy (nie dziwie mu się, ja na jego miejscu bym ją jeszcze obhaftowała z uciechy) i jej próby podania dziecku picia (o mało mi go nie utopiła, dziecko wypycha smoczek bo ma dosyć a ta mu pcha na siłę, aż się mały czerwony robi). Na szczęście nic nie było w stanie uspokoić małego więc teść się domyślił, że Tymek już zmęczony i nigdy nie zaśnie w tym towarzystwie. Ok. 20:00 się wynieśli. Ale ja byłam już tak tym wszystkim zmęczona, że nie miałam sił wam tego wszystkiego pisać.
Jeszcze czeka mnie oznajmienie teściowej, że chrzciny Tymka robię u mojej mamy i w bardzo wąskim gronie (a wiem, że moja teściowa zamierzała wyprawić imprezę u siebie i zaprosić sobie wszystkich swoich zwyczajowych gości). A ja mam zamiar zaprosić jedynie moich rodziców, teściów, rodziców chrzestnych Tymka, nasze rodzeństwo i dwie babcie Krystiana. Teściowa na 100% będzie obrażona, bo pewnie myśli, że zaproszę jeszcze jej siostrę z mężem i drugą ich córkę (bo jedna będzie chrzestną Tymka), a ja ich nie trawię, zresztą ja do nich nigdy nie chodzę, więc dlaczego mam ich zaprosić na chrzciny mojego dziecka? Jak będzie się czepiać, to jej powiem, że w takim razie robimy u niej, bo u mojej mamy też tyle miejsc nie będzie, ale dodatkowo zapraszam także rodzeństwo obu moich rodziców, no bo jak to? Jej siostra będzie, a moi wujkowie i ciotki to co? Pies? A jest ich trochę
