reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wrześniówkowe mamy

NEL bo tak ma na imie,jest typem aniolka,zobaczymy ile to jeszcze potrwa ale jak narazie jest dzieckiem rzadko placzacym chyba ze ja sie na maxa wkurzy,ulubienica calego bloku i pan poloznych (pewnie za jej stoicki spokoj kiedy 15 malych dzieciaczkow zaczelo plakac w tym samym czasie) zawsze kiedy mi ja przywozono albo spala albo 'ogladala swiat' niestety byly zwiazane tez i z tym problemy poniewaz nie budzila sie rowniez na jedzenie i wybudzanie jej nie bylo najprzyjemniejsze.
U mnie tez tak bylo przez pierwszy tydzien, teraz juz jest inaczej:-(
 
reklama
Aneczka - witaj ponownie na forum! Ależ niespodzianka! Kolejna dziewczynka wśród naszych Skarbów! I dobrze, bo chłopy w przewadze, jak dotąd. Niebieskiego 2 x więcej niż różowego:tak::tak::tak:. I niech dziewczyny nie marudzą, że nie ma w czym wybierać, he he. Mam nadzieję, Aneczko, że szybko wrócisz do formy, a twoja dziecinka okaże się Aniołkiem na stałe.

Nuśka - mi już też powoli przechodzi, Kubie został tylko katar i sporadyczne kasłanie, a moja mama ma zapalenie gardła i qurcze, boje się, że znowu sprzeda mu zarazę. Zobaczę jak synek będzie się czuł dzisiaj, jeśli bez zmian, to jutro wybierzemy się do pediatry. Ma bardzo podobne objawy do mojej mamy, z czego wnioskuje, że u niego też antybiotyk może okazać się konieczny. Jakby co, to mamy jeszcze parę dni, żeby go podkurować, zanim wrócimy z Tymkiem do domu. Ach ten wrzesień. Jakbyśmy rodziły w lipcu, to nie było by tyle zakatarzonych ciężarówek i maluchów. A tak, dodatkowy problem na głowie :)

A mnie coś dzisiaj podejrzanie często twardnieje brzuch i przy tym boli jak na @. Mam nadzieję, z powyższych względów, że to jedynie takie ćwiczenia przed godziną "0", a nie początek czegoś poważnego. Sama się śmieję, ze zmiany swojego nastawienia o 360 stopni - do tej pory chciałam jak najszybciej urodzić, a teraz martwię się, żeby Tymek nie urodził się za szybko, zanim się wszyscy nie wykurujemy:-D:-D:-D
 
Kolejne dobre wieści!!!

O 11:50 Ainaheled urodziła Mateuszka. Mały waży 3450.
Niestety wody były zielone i mały musi poleżeć w inkubatorze na obserwacji.
Mamusi czuje sie dobrze i mówi, że nie było tak źle chociaż bardzo bolało (ale poźniej dostała znieczulenie). I pozdrawia wszystkie wrześnióweczki :)))))))


Jeszcze raz wielkie gratulacje!!! Z Mateuszkiem na pewno jest wszystko dobrze i tylko na wszelki wypadek muszą go poobserwować.
 
Aina jeszcze raz gratuluję a co tam gratulacji nigdy dość w końcu to taki ważny moment w życiu każdej z nas.

A u mnie dziś była moja mama i tak sobie troszkę posiedziałyśmy wypiłyśmy kawkę zjadłam przy okazji troszkę słodkości a co tam:-) i myślałam że jak wrócę na forum to będzie dużo do czytania a tu pustki:-( czy tu jeszcze ktoś zagląda??

Atruviell może u Ciebie się coś zaczyna:-) wiesz że to zawsze działa w drugą stronę teraz jakbyś chciała podleczyć Kubusia i Ci się już nie spieszy to (poród) może pójść całkiem szybko:tak:

MAjandra a jak tam Mateuszek ile przytył?Chyba coś pisałaś o wizycie u pediatry?
 
A ja wlaśnie robię szarlotkę. A co, synus nie chce wychodzić to trzeba się jakoś pocieszyć i sobie dogodzić :-). Mialam jeszcze poodkurzać ale chyba sobie odpuszcze. Za bardzo wszystko mnie boli i jestem strasznie zmeczona po prawie całej nieprzespanej nocy.
 
a u mnie to bylo tak...
nie zadzwonilam w koncu do lekarza tylko odczekalam do 14 i pojechalam do niego. kiedy weszlam do poczekalni i zobaczylam, ze jestem 12 to zwatpilam. moj maz uznal, ze nie ma sensu zebym sie meczyla i jedziemy do szpitala- niech tam sprawdza co i jak i najwyzej odesla nas do domu. wrocilismy tylko po torbe i pojechalismy. na miejscu podlaczyli mnie pod ktg i zbadali rozwarcie. okazalo sie, ze rozwarcie jest na 1 palec a skurcze juz silne rowno co 5 minut. polozna zyczyla mi powodzenia... zabrano mnie na golenie i lewatywe (wcale nie taka straszna, jak sie okazalo). mieli nadzieje, ze jakos zareaguje na ruchy jelit. okazalo sie, ze nic z tego. jak polozna zapytala czy moze mnie cala ogolic to zalkalam "niech mnie pani nie straszy cesarka" a ona na to, ze mnie nie chce straszyc ale gdyby byla taka koniecznosc to wtedy liczy sie kazda minuta. po tym trafilam na sale porodowa (szczesliwie wolna- w dniu mojego wyjscia ze szpitala dziewczyny czekaly w kolejce bo juz nie bylo miejsc). maz juz na mnie czekal. po standardowym wywiadzie zapytano mnie o wzrost, wage i ewentualne uczulenia- znowu widmo cesarki! pomoc w rozluznieniu szyjki zaczelam od pilki i zastrzyku z nospy. NIC. potem bylo chodzenie i kucanie w trakcie skurczu. NIC. potem przebicie pecherza (ok. 22 wieczorem). NIC. skurcze coraz czestrze i mocniejsze a szyjka ani drgnie. wody okazaly sie zielonkawe i znowu strach przed cieciem. lekarz uznal jednak, ze poki tetno jest w normie to nie panikujemy i czekamy co bedzie dalej. ale juz musialam lezec bo bylam do konca podlaczona do ktg. niestety gdy lezalam na boku tetno sie gubilo. na plecach za to bol byl nie do zniesienia! pomogl mi maz. ja lezalam tak jak mi bylo wygodnie a on przyciskal mi cala ta glowice do brzucha. w miedzyczasie robil mi cieple oklady na plecy. dostalismy ochrzan bo zmoczylismy cale lozko. prosilam polozna zeby pozwolila mi wejsc do wanny a ona na to, ze nie bo wody byly zielone i moga mi zaniknac skurcze. ale w koncu sie zlitowala i o 3 nad ranem weszlam do wody i dostalam zastrzyk donegalu na rozluznienie. niestety w wannie nie bylo lzej- nie pozwolono mi sie kapac w cieplej wodzie. mogla byc tylko letnia a mi bylo w niej zimno. ale :zadzialalo"- rozwarcie bylo na niecale 2 palce! nie pozostalo nic innego jak wymasowac szyjke. przeszlam przez to pieklo dwa razy. nie zycze nikomu- bol gorszy niz wszystko inne. od 5 rano zaczolo sie cos dziac- tzn. rozwarcie mialam na 3 palce ale szyjka nadal twarda. o ok. 7 zostaly jej tylko 2mm i pojawily sie bole parte. parlam nie baczac na to, ze moze mnie rozerwac. uznalam, ze 2mm w te czy wewte to bzdet a niech sie to juz wreszcie skonczy. samo parcie WLASCIWE od czasu calkowitego otwarcia szyjki trwalo 10 minut. polozne byly zachwycone. tu okazal sie zbawienny doping jednej z nich "jeszcze jeden pozadny skurcz i bedzie po wszystkim". po tych slowach tak sie zawzielam, ze nie patrzylam juz na nic i po 3 skurczach piotrus byl juz na zewnatrz.
zawsze wydawalo mi sie, ze mowienie o tym jak to sie zapomina o bolu widzac malenstwo to jakas sciema ale teraz wam powiem, ze jak tylko go dotknelam to pomyslalam- nie bylo az tak zle.
potem bylo lozysko i 40 minut szycia. lekarz nie znieczulil mnie tak jak trzeba i bolalo. ale nie jeknelam ani razu. aha i jeszcze co do naciecia krocza. nie bolalo wogole ale czulam jak mnie kroi. wczesniej wydawalo mi sie, ze to bedzie tylko jedno machniecie skalpelem a okazalo sie, ze to krojenie zywego miesa.
po tym wszystkim powiem wam jedno- jesli macie dobry kontakt z mezem, ale naprawde dobry, idzcie rodzic z nim. nie potrafie powiedziec co by bylo gdyby nie jego pomoc. nawet sikac ze mna chodzil. idac ze mna byl przekonany, ze nie zostanie do konca a tymczasem tak sie zaangazowal, ze przecinal pepowine (wczesniej mowil, ze nie chce tego robic).
piotrus jest cudowny. podobny do taty jakby byl jego mniejsza kopia :)

ale sie rozpisalam...
 
Huraaa!!! Kolejne Wrześniowe Mamusie!!!

Ainaheled - aleś się uwinęła, dziewczyno! WIELKIE GRATULACJE! Dużo zdrówka dla maleństwa i dzielnej mamy! Na pewno będzie wszystko w porządku!

Izabela352 - trochę cię nie było i byłam pewna, że już jesteś ze swoim skarbem! Gratuluję!

Dziewczyny - czekamy na szczegóły i zdjęcia maluszków!
Wracajcie szybko do nas ze swoimi szkrabami!
 
Nuśka - już mi przeszły te bóle... Myślę, że to skurcze przepowiadające. Niezbyt to przyjemne i ciężko znaleźć sobie miejsce. Ale niech sobie macica ćwiczy, może dzięki temu będzie mi łatwiej rodzić.

Xeone - a ja właśnie kończę obiad. Dzisiaj pulpety w sosiku grzybkowym...
 
reklama
Witam, wreszcie w domu. Chyba nigdy nie nadrobię zaległości w forum, bo jak już wiekszości wiadomo czasu stało się drastycznie mało.
Po krótce co u mnie: zostaliśmy tydzien w szpitalu, bo od odpłynięcia wód płodowych do konca porodu upłynęło 15 godzin, ja i Staś mieliśmy podwyższone crp i musielismy oboje brac antybiotyk. Porod byl dlatego dlugi, bo wywolywany 3 pompami, slabo reagowalam, ale w koncu sie udalo. Najbardziej mnie zdziwilo, ze przy porodzie nie boli brzuch tylko w krzyżu. Myślałam, że mnie kołem łamią na żywca:baffled:. W końcu mozna bylo podac zzo i nie zaluje. Po porodzie badania i te kiepskie wyniki. Stasia dostalam od razu w nocy do opieki i ostanio wyspalam się przed porodem :happy:
Potem jeszcze akcja z zoltaczką i doba naswitlania. Ale jestesmy wlasnie w domu i ja teraz odpoczywam chwilke, a maz sie krzata :)
Ide zaraz pod dłuuuuugi prysznic.

Jestem bardzo szczesliwa, maz tez, wciaz nie moge uwierzyc ze to wszystko sie dzieje. Mialam w szpitalu ciezkie chwile, ale teraz nic sie nie liczy oprocz naszej wreszcie prawdziwej trojoosobowej rodziny.
 
Do góry