Atruviell
Wrześniowe mamy'07
Witajcie, kobitki. Wpadłam do domku umyć się i przebrać, dobrze że tak blisko mamy. Musiałam też wyjść, żeby psychicznie odsapnąć i trochę nerwy opanować, bo już mnie trafia chwilami.
Tymcio dzisiaj znów marudny, kiepski nastrój, płaczliwy diabelnie, co wejdzie piguła albo lekarz to w ryk, bez względu na to, czy przyszły do niego, czy do drugiego chłopca, który jest z nami na sali. Dzisiaj pokrzywka znowu się nasiliła, ale nie ma już tych siniaków. Mięliśmy wizytę ordynatora, który jak zobaczył mojego bidulka, to aż jęknął. A ja stałam tam i się trzęsłam ze strachu... Ale matka ze mnie, zamiast wspierać dziecko z uśmiechem na ustach, to ja stałam tam jak matoł nie mając siły nic powiedzieć ani nic zrobić...
Podejżewają jeszcze jakieś pasożyty, rano zbierałam mocz do kontroli, a mają jeszcze zrobić badania kału. Jak patrzyłam w wyniki krwi, to chyba przy każdej pozycji były strzałki w górę albo w dół... Oczywiście wielka tajemnica, co z tych wyników wynika.
Najlepsza jazda to z ustaleniem, czy dostanę jakieś zwolnienie lekarskie na czas pobytu w szpitalu czy nie. No i okazało się, że nie przysługuje opieka na dziecko znajdujące się w szpitalu. Musiałam dzwonić do mojej kierowniczki i prosić o urlop na żądanie. Żebyście słyszały, jakim tonem ze mną rozmawiała... Lód jest cieplejszy. To się nazywa współczucie drugiej matki, która ma dzieci dokładnie w takim samym wieku jak ja. Poczułam się świetnie, wiedząc że mogę na nią liczyć (ironia).
Ok, kończę, bo muszę jeszcze coś wszamać... A potem z powrotem.
Dzięki, kobitki kochane, za kciuki. Nawet nie wiecie, jak to pomaga. Potrzymajcie jeszcze trochę, żeby to paskudztwo jak najszybciej ustąpiło i żebyśmy jak najszybciej wrócili zdrowiutcy do domku.
Pozdrawiam serdecznie!
Tymcio dzisiaj znów marudny, kiepski nastrój, płaczliwy diabelnie, co wejdzie piguła albo lekarz to w ryk, bez względu na to, czy przyszły do niego, czy do drugiego chłopca, który jest z nami na sali. Dzisiaj pokrzywka znowu się nasiliła, ale nie ma już tych siniaków. Mięliśmy wizytę ordynatora, który jak zobaczył mojego bidulka, to aż jęknął. A ja stałam tam i się trzęsłam ze strachu... Ale matka ze mnie, zamiast wspierać dziecko z uśmiechem na ustach, to ja stałam tam jak matoł nie mając siły nic powiedzieć ani nic zrobić...
Tak, Carioca, tego właśnie się boję... Zapytałam o to ordynatora ale stwierdził, że s. tak nie wygląda. On dokładnie nie wie, co jest powodem, ale Tymek ma objawy ostrej reakcji alergicznej. Nie na lek, ale na drobnoustroje. Prawdopodobnie na enterowirusa.Atru - chyba boisz się sepsy, ale oby to była zwykła wysypka. Cieplutko o Was myślę, Tymek trzymaj sie chłopie.
Podejżewają jeszcze jakieś pasożyty, rano zbierałam mocz do kontroli, a mają jeszcze zrobić badania kału. Jak patrzyłam w wyniki krwi, to chyba przy każdej pozycji były strzałki w górę albo w dół... Oczywiście wielka tajemnica, co z tych wyników wynika.
Najlepsza jazda to z ustaleniem, czy dostanę jakieś zwolnienie lekarskie na czas pobytu w szpitalu czy nie. No i okazało się, że nie przysługuje opieka na dziecko znajdujące się w szpitalu. Musiałam dzwonić do mojej kierowniczki i prosić o urlop na żądanie. Żebyście słyszały, jakim tonem ze mną rozmawiała... Lód jest cieplejszy. To się nazywa współczucie drugiej matki, która ma dzieci dokładnie w takim samym wieku jak ja. Poczułam się świetnie, wiedząc że mogę na nią liczyć (ironia).
Ok, kończę, bo muszę jeszcze coś wszamać... A potem z powrotem.
Dzięki, kobitki kochane, za kciuki. Nawet nie wiecie, jak to pomaga. Potrzymajcie jeszcze trochę, żeby to paskudztwo jak najszybciej ustąpiło i żebyśmy jak najszybciej wrócili zdrowiutcy do domku.
Pozdrawiam serdecznie!