Ja miałam 2 cc i też po drugiej szybciej doszłam do sobie. Albo dlatego że widziałam czego się spodziewać albo przez szybszą pionizacje, ale generalnie za drugim razem wcale nie było gorzej, a wręcz mniej mnie ciągło i bolało po powrocie do domu.
Powiem wam, że nadal nic nie wiem i nie mam do końca dobrych wieści. Jest pęcherzyk w macicy, ale narazie nie widać zarodka. Mam przyjść za tydzień zobaczyć czy puste jajo czy jednak coś się przesuneło i zarodek się pojawi. Przyjęłam to spokojnie, ale mam mieszane uczucia. Z jednej strony mam już dzieci, nie planowałam więcej i to była totalna wpadka więc wszytko wróciłoby do normy. Z drugiej już jakoś oswoiłam się z myślą o ciąży i trochę jednak smutno, no i boję się szpitala i zabiegu. Sama nie wiem co bym wolała. Rozum mówi, że tak miało być i może to lepiej w mojej sytuacji, bo wszytko mam już poukładane w życiu, a serce że za tydzień ten zarodek się pojawi, bo poprzednio miałam taką samą sytuację z synem, że nie było nic widać, bo mam tyłozgiecie i późniejsze owulacje. Ale teraz na pierwszej wizycie byłam 3 dni później niż w poprzedniej ciąży więc już coś powinno być. Narazie staram na nic się nie nastawiać, ale najgorsza jest ta niepowność. Co by miało nie być, wolałabym już wiedzieć i pogodze się z każdym wynikiem.
Trzymam kciuki za resztę wizyt.
Ja idę jeszcze jutro na nfz, ale pewnie i tak nie będę mieć usg, bo u nas przychodni lekarz nie robi tylko daje skierowanie do pracowni usg więc pewnie też na przyszły tydzień.