Witam kochane!!!!
Nie było mnie szmat czasu ale już już piszę...
Kochane wiadomości jakie do Was mam są co najmniej ciekawe
Po narodzinach Lilu miałam trochę pracy bo organizacja życia z trójką dzieci gdzie jeszcze wrzesień początek szkoły i takie tam, co tu dużo pisać było dużo pracy. Potem wiosna i czas do maja uciekł niczym nie zatrzymywany. Początek czerwca i tu zaczyna się moja opowieść bo jak już kiedyś pisałam mój mąż wraz z wspólnikiem prowadzi przedsiębiorstwo produkcyjne no i w czerwcu owy wspólnik zaczął się dziwnie zachowywać i przez trzy miesiące dosłownie wraz z mężem "walczyliśmy" aby zatrzymać firmę a nie spieniężyć ją jak chciał wspólnik.Bo firma to dzieło rąk mojego męża a po kilku latach dołączył wspólnik i nigdy nie czuł się z nia tak emocjonalnie związany jak my. Trzy miesiące nerwów, zawód ze strony tak bliskiej, tak znanej nam osoby był bardzo bolesny. Ale w końcu zaciągnęliśmy gigantyczny kredyt i na chwilę obecną jestem z mężem właścicielem firmy.Od kilku miesięcy ciężko pracujemy, spędzamy wiele godzin w pracy, Lileczką zajmuje się moja teściowa z ciocią (siostrą teściowej). Wszystko pochłonęło sporo nerwów bo smaczku dodaje fakt iż owy były wspólnik będzie miał dziecko z męża bratanicą, która murem stoi za swoim facetem i tu rodzina się rozkleja:-(
Ale do czego zmierzam te miesiące nerwów, tytanicznej pracy mają swój skutek....na początku listopada spóźnił mi się okres, panika, test wynik negatywny. Czekam kolejny tydzień nic, wizyta u mojej gin( a wspomne że moje życie jest jak na wariackich papierach i w okresie przepracowania i nerwów po prostu nie dostaję okresu) więc spokojnie mówię że tak i tak a tu.....niespodzianka gin pyta czy na pewno test robiłam
jest fasolka....Matko szok totalny. Lila ma dopiero 14 mscy a tu czwarte dziecko.....z powodu że test nie wyszedł zaraz na badanie hormonów i kolejna wizyta za tydzień, robię badanie, hormony mega wysokie, jadę do gin....mówię , ze się oswoiłam, jakoś to będzie tym bardziej, ze po urodzeniu Lili kupiliśmy 6 osobowe auto więc miejsce jest a i dom rozbudujemy, będzie ok.....gadu gadu z gin przygotowanie do usg ta mnie chwyta za rękę i pyta: "widzi pani to samo co ja?............widziała aż za dobrze nawet przez łzy widziałam....dwa zarodki.Tak to chyba tyle.
Trzymajcie za mnie kciuki, módlcie się i dziękujcie, że nie macie takiego życiowego scenariusza jak ja.
Pozdrawiam was serdecznie!!!!