Witam was kochane, jak zwykle naklepałyście, ze aż sie naczytać nie mogę, u mnie dzis ok, ale od kilku dni pooootwornie puchną mi mogi, zwłaszcza prawa, ledwo usiadę już nogi jak baloniki........oj niech się dzidziuś rodzi, bo te nogi strasznie bolą.......ani leżenie w górze z nogami nie pomaga.......
Do Lublinianek odnośnie szpitala
to pierwszą córcię rodziłam na Jaczewskiego, sporo moich kolezanek, siostra rodzona rodziła tam i na lubartowskiej, wiec mam porównanie, oczywiście chodze do lekarza z Jaczewskiego i mam nadzieję, ze coś wskóra na te kolejki jak się coś zacznie
Co do szpitala to powiem tak, personel różny, ja lubiłam wszystkie położne i pielęgniarki, bo wychodziłam z założenia, ze to szpital a nie hotel ani prywatna klinika no i nie jestem sama tylko kobiet mnóstwo-wiec uważam, ze było ok oprócz wyjątków (na porodówce trafiłam na wredną babę, ale jak zjawił sie mój gin, to o niebo lepiej było), co do opieki, to uważam, ze była świetna, nie wiem, czy to zasługa mojego lekarza-bo wiecznie dzwonił do nich podobno i się dopytywał, ale ogólnie było ok, porodówka fajna, młode mądre położne, na połoznictwie dużo pielęgniarek, wiec wiecznie sie zmieniały, na 2 sale, czyli ok 12 osób jest jedna połozna i jedna pielęgniarka do dzieci, wiec jest ich sporo i naprawdę sporo pomagają, nie było w nocy prawie wycia dzieci, wszyscy byli "pozałatwiani", co do warunków, to uważam, ze dobre, jest pokój do przewijania, w sali przewijak, wszystko za "moich" czasów było oprócz pieluch i chusteczek, no i jeszcze co dla mnie wazne, zwłaszcza przy pierwszym dziecku- uczą kąpać, robić poranną toaletę dziecka, pomagają dużo przy karmieniu piersią-choć jest wredna położna oddziałowa, ale da sie przezyć, do tego jest rewelacyjna pani neonatolog, wie sie dokłądnie co badają u dziecka, na co szczepią, jak przebiega żółtaczka, wszelakie badania, bioderka i te sprawy-u mojej małej było zakażenie, wiec opieka nad dzieckiem rewelacyjna (wiem, ze na Lubartowskiej ani nie mówią, co dziecku dają, jak z badaniami o wszystko trzeba sie dopytywac i prosić, często mylą dzieci, nie uczą kąpać, przewijac robią to same, a dzieci przewija sie na "swoich brudach" na swoim łóżku "między nogami"). A co do ilości dni pobytu, to moze taki zbieg okolicznosci, ja wyszłam na 8 dobę, bo mała miała zakażenie i ja miałam wewnątrzmaciczne, wiec miałymy antybiotyk, no i czesto "przytrzymuja" z żółtaczką, ale uważam, ze to dobrze, bo koleżanka obok miała już wyjść , żołtaczka była taka w granicy normy, ale ugadali ja by została i na drugi dzień była wyższa, wiec z pewnoscią by wróciła, a w domu strach, a wiem, że w wielu szpitalach qwypuszczają, a potem wracasz raz dwa. Mam też koleżanki, które wychodziły na 3-4 dobe, wiec to chyba nie reguła.
Ale się rozpisałam, idę jeść kolacyjkę i zmykam leżeć z nóźkami do góry.
Do Lublinianek odnośnie szpitala
Co do szpitala to powiem tak, personel różny, ja lubiłam wszystkie położne i pielęgniarki, bo wychodziłam z założenia, ze to szpital a nie hotel ani prywatna klinika no i nie jestem sama tylko kobiet mnóstwo-wiec uważam, ze było ok oprócz wyjątków (na porodówce trafiłam na wredną babę, ale jak zjawił sie mój gin, to o niebo lepiej było), co do opieki, to uważam, ze była świetna, nie wiem, czy to zasługa mojego lekarza-bo wiecznie dzwonił do nich podobno i się dopytywał, ale ogólnie było ok, porodówka fajna, młode mądre położne, na połoznictwie dużo pielęgniarek, wiec wiecznie sie zmieniały, na 2 sale, czyli ok 12 osób jest jedna połozna i jedna pielęgniarka do dzieci, wiec jest ich sporo i naprawdę sporo pomagają, nie było w nocy prawie wycia dzieci, wszyscy byli "pozałatwiani", co do warunków, to uważam, ze dobre, jest pokój do przewijania, w sali przewijak, wszystko za "moich" czasów było oprócz pieluch i chusteczek, no i jeszcze co dla mnie wazne, zwłaszcza przy pierwszym dziecku- uczą kąpać, robić poranną toaletę dziecka, pomagają dużo przy karmieniu piersią-choć jest wredna położna oddziałowa, ale da sie przezyć, do tego jest rewelacyjna pani neonatolog, wie sie dokłądnie co badają u dziecka, na co szczepią, jak przebiega żółtaczka, wszelakie badania, bioderka i te sprawy-u mojej małej było zakażenie, wiec opieka nad dzieckiem rewelacyjna (wiem, ze na Lubartowskiej ani nie mówią, co dziecku dają, jak z badaniami o wszystko trzeba sie dopytywac i prosić, często mylą dzieci, nie uczą kąpać, przewijac robią to same, a dzieci przewija sie na "swoich brudach" na swoim łóżku "między nogami"). A co do ilości dni pobytu, to moze taki zbieg okolicznosci, ja wyszłam na 8 dobę, bo mała miała zakażenie i ja miałam wewnątrzmaciczne, wiec miałymy antybiotyk, no i czesto "przytrzymuja" z żółtaczką, ale uważam, ze to dobrze, bo koleżanka obok miała już wyjść , żołtaczka była taka w granicy normy, ale ugadali ja by została i na drugi dzień była wyższa, wiec z pewnoscią by wróciła, a w domu strach, a wiem, że w wielu szpitalach qwypuszczają, a potem wracasz raz dwa. Mam też koleżanki, które wychodziły na 3-4 dobe, wiec to chyba nie reguła.
Ale się rozpisałam, idę jeść kolacyjkę i zmykam leżeć z nóźkami do góry.