Tym razem chciałabym rodzić albo na Kamieńskiego albo na Klinikach.
PIerwszy - bo mam dobre wspomnienia z tego szpitala, choć nie z ginekologii. Poza tym jego wygląd jakoś bardziej pasuje mi w głowie <głupie to trochę>. Kliniki - tam pracowała moja teściowa, więc zawsze jakaś koleżanka położna byłaby obok, poza tym moja mama też tam sugeruje.
Jeśli chodzi o Dyrekcyjną - specjalistycznie są świetni, ale jakoś nie...
Brochów - tu już miałam...przyjemność. Jak wszędzie są plusy i minusy. Minusy - izba przyjęć o 5 rano - koszmar, lekarz potraktował mnie jak przedmiot, położna czy kim ona tam była nakrzyczała na mnie, że czemu ja mówię, że mnie boli, że jestem nieprzygotowana do ciąży i porodu <w 9 mcu to już ciężko się poprawić z przygotowaniem do ciąży>. Trudno, przeżyłam. Prztrzymywanie mnie - jeden lekarz mówi - rozwarcie takie sobie, ale dzisiaj pani rodzi, zmiana zmian i już nie rodzę bo ponoć skurcze to mam krzyżowe - nie znam się, wierzę. Po nocce skurczy co1m30s wraca pierwotny lekarz - pani jeszcze tu? Brak pełnej informacji. Byłam trochę słaba, wiec powiedzieli mi, że dziecko będzie rano - dobrze, rozumiem. Rano okazuje się, że się dusiła wodami płodowymi, więc chcieli ją na obserwacji. Przeżyłabym taką informację. O sobie musiałam sama poczytać z karty - trochę mnie przy porodzie zdziwiło, że lekarz sam wszystko tam robi, szyje, czyści, mówi dziwne rzeczy - bo miała być tylko położona, okazało się, że coś tam w środku pękło, że jakiś krwotok, no nic - jestem cała. Decyzyjność - córeczka miała żółtaczkę od razu ale na średnim poziomie - ani rosło ani malało i dlatego przez pierwsze 3 dni słyszałam - jutro wyjdziecie, jutro. Trzeciego dnia u innych dzieci <w pokoju było nas 6 i każda dzidzia miała żółtaczkę ponad normę> zaordynowano badanie uszu - w kierunku zapalenia. U mojej nie, bo poziom, acz wyższy niż powinien, nie był wystarczająco wysoki. Poprosiłam lekarkę badającą, czy mogłaby zerknąc - na tym to polega - wziernik w ucho, koniec pracy, ale absolutnie nie, bo nie było zalecenia, a że to był piątek, to badanie zlecono w poniedziałek i oczywiście się okazało, że mała ma zapalenie uszu. Oj. I od tej pory wszystko juz było ok. Plusy - Opieka na górze po izbie przyjęć bardzo miła. Nie oczekiwałam ciepła i serdeczności, zwykła uprzejmość mi wystarczy, a tu bywało lepiej. Pomoc położnych i pielęgniarek po porodzie - rewelacyjna. Opieka na noworodkowym - super, pani doktor szczegółowo mówiła co i jak, można było pytać i mieć wątpliwości bez tesktu - to ja mam mgr medycyny, więc chyba wiem lepiej <raz tak usłyszałam>. Zła jestem że spędziłam w szpitalu dwa tygodnie, ale cóż poradzić.Teraz już trochę wiem i nie będę się aż tak bała pani na izbie, mimo że będę panikowała przez sam poród.
Pzdr.