Byłam z Zuzią na ważeniu i okazało się,z e w 10 dni przytyła tylko 130 gram, wiec pielęgniarka od razu kazął mi isc do lekarza. Co dobre wepchnęły mnie w kolejkę, bo normalnie to o 8 juz nie ma numerków na cąly dzien a tu nagle i karte se dało wyjąc i wejsc w miare bez czekania. Ale nie o tym. Nasza lekarka na urlopie, ale ta co była też nie była zła (d dzieci zdrowych, bo chorym na dzien dobry antybiotyki daje dlatego do niej nie chodze). Chciała nas koniecznie do szpitala wysłac, bo bardzo jej się nie podobał mały przyrost w porównaniu z tyloma gdzinami snu. Teorii palo kilka min. ze Zuzanka nie ma energii, bo za mało je oraz ze jest leniuszkiem i tylko pije póki jej samo leci a potem jej sie nie chce. Ja bardzo do spzitala nie chciałam ale no nie wyhylałam się bo mus to mus tylko w lekka panike wpałam co ja teraz z chlopakami zrobie. Aktualnie prali się pod kozetką i ryczeli jak stado dzikusów. Tak sobie tylko mslałam co oni będą wyczyniac w tym spzitalu jak ja nawet poł zabawki ze sobą nie wzielam i czy mi ich tam wpuszczą czy nie będę ich musiała do 16 w szatni na wieszakach zostawic, bo przeciez cycka sobie nie urwe i nie wsadze Zuzce do łóżeczka. Milion czarnych mysli w minutę. No ale lekarka sama sytuacje przeanalizowała i uznala słusznie że moze lepiej jeszcze się w zarazki nie pakować. Mamy zrobić badania jak najszybciej i przyjśc za tydzien jesli będą dobre lub natychmiast jeśli cokolwiek odbiega od normy. Do tego czasu mam ściągać to czego Zuzia nie zje i podawać jej po karmieniu piersią jeszcze z butelki. Wychodzi na to, ze potrzebuje dodatkowej pary rak.
Suse u nas niby tez powinien mówic ok 30 słow ale uznaja to jaka średnią a ambaras robią dopiero jeśli po 3 urodzinach dziecko nie mówi podstawowych słow.