Kosmi, jesteś wspaniałą dziewcznyną! Podziwiam Cię za taką mądrą decyzję. Zazwyczaj dziewczyny w takiej sytuacji pękają i zostają z "biologicznym ojcem" a później jest płacz, lament i czarna rozpacz. Lepiej odejść i być samemu niż się męczyć w nieudanym związku.
Mam dla Ciebie radę, może pomyślisz o tym, żeby być tak już naprawdę z tym nowym facetem. Jeżeli on chce Ciebi i Twoje jeszcze nienarodzone maleństwo to nie zwlekaj - stwórzcie rodzinę i nie miej żadnych wyrzutów. Porozmawiaj z Nim o wszystkich swoich wątpliwościach i wytłumaczcie sobie co do siebie czujecie. To Wam pomoże podjąć rozsądną rodzinę. A jeżeli On będzie tego bardzo chciał to traktuj Go jak ojca dziecka i pozwól Mu nim być. Nie odmawiaj Mu również obecności przy porodzie, gdy poczuje, że chciałby być wtedy z Tobą. Rzeczywiście masz trochę dziwną sytuację, ale wszystko zależy od Was i uczucia Was łączącego.
Powiem Ci jedno, trudno być samotną matką - moja mama samotnie wychowała najpierw mnie, później moją siostrę - miała pecha i dwa razy trafiła na drania, który Jej nie doceniał. Sama musiała o wszystkim myśleć i o wszystko zadbać i uwierz mi, nie miałam lekkiego życia - poprzez wypominki dzieciaków i pokazywanie mnie palcami do sporych trudności finansowych - miałam tylko kilka nowych rzeczy, wszystko zawsze z ciuchlandu. Nie mam o nic żalu, ale wiem jak to jest i staram się mojej małej dać wszystko na co mnie stać i o czym zamarzy (chociaża na gwiazdkę).
Teraz obserwuję moją koleżankę, która również zmaga się z samotnym macierzyństwem. Rozwiodła się prawie rok temu i została z dwójką dzieci. On ją bił, poniżał i wykorzystywał seksualnie a ona się bała odejść, przez rok było Jej bardzo trudno, ale w tej chwili świetnie sobie daje radę. Byłaby naprawdę pełna szczęścia gdyby on wyniósł się jeszcze z domu.
Głowa do góry.
Dziewczyny, gratuluję sporych dzieciaczków. Moja wizyta dopiero w poniedziałe, ale mąż obiecał, że będzie tym razem ze mną. Chyba chce zobaczyć brzdąca.