dzień dobry,
znowu wpadam jak trąba powietrzna i nie wiem co u was.
Zuzia poszła do przedszkola od 8 września, była 4 dni i piatego juz u lekarza. Cały ten tydzień siedziała w domu i nadal jest zakatarzona. Ja też zreszta rozłożona.
Pierwszy dzień był rewelacyjny w przedszkolu, odprowadziłam ją a ona do mnie:"mamusiu idź już do tej pracy"
drugiego dnia Zuzia zawołała siusiu i pani otworzyła jej dzrwi do łazienki i puściła samą, a Zuzieńka nie dały rady odpiąć guziczka w spodenkach i się ssiusiała. Oczywiście zaraz był płacz "ja chce do mamy". Jeszce pani stwierdziła, że
nie przyniosłam jej ubranek na zmianę (leżały na półeczce w plecaczku) i pani załozyła jej jakieś dyżurne majteczki z przedszkola i biegała w samych majtusiach. ehhh nie bede sie znow denerwowac. Oczywiście Zuzia stwierdziła, że więcej nie pójdzie do przedszkola.
Na trzeci dzień już nie bardzo chciała zostac. a czwartego dnia była straszny płacz i tatus musiał zostać na śniadanku i wyjśc po kryjomu. Jeszce czwartego dnia już ją rozkałdało i na dodtaek do tego wszystkiego jakis kolega (z miłości chyba) uderzył ja klockiem w buzię. Nad górna wargę miała wielkiego strupa a warga była cała spuchnieta. I tak zakończyła się edukacja mojego dziecka w przedszkolu.
W poniedziałek zaczynamy od nowa.
W pracy zapierdziel jak zwykle we wrzesniu. Mam miec pomoc w postaci młodego stażysty. ;-)
zdrówka i buziaki dla wszystkich chorowitków
lecę poczytać co u was, może troche uda mi sie poczytać