Jeszcze jesteśmy w szpitalu. To moja siódma, a Tymka szósta doba. Z dnia na dzień bylo coraz lepiej i ze mną i z Tymkiem. Wczoraj pierwszy raz trzymaliśmy go z M na rękach :-), jeszcze z tymi rureczkami i kabelkami. Wczoraj też w końcu udalo mi się odciągnąć na tyle pokarmu, żeby już mu dać. Dziewczyny, taka banalna rzecz a jak cieszy... Dzisiaj pierwszy raz go przewijalam i przystawialam do piersi. No dobra, trochę nam zejdzie zanim się nauczymy , ale to znowu krok do przodu. Dzisiaj po przyjściu na patologię niespodzianka - Tymek w końcu ubrany, w rożku, a nie rozlożony na elektronicznym lóżeczku :-). Pomyślalam - dobry znak. No i okazuje się, że najprawdopodobniej jutro wyjdziemy. Prosto do domu, bez przenoszenia Tymka na oddzial . Jeszcze tylko USG glówki, żeby się upewnili, że na pewno wszystko ok. Mam kilkanaście godzin oczekiwania na decyzję - dowiem się między 10 a 11. Trzymajcie kciuki, żeby wypuścili jutro :-). Dzisiaj Tymek waży 2880g, i mimo że przy urodzeniu byl zważony na 3040 nikt nie robi paniki. Każdy lekarz na patologii mówi, że to normalne. Ważne, że regularnie je i to spore ilości mleka. Już nie jest malą kluchą, tylko kruszynką . No i oczywiście jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie . Już się zastanawiam, jak odganiać od niego laski.... . No i teraz nie wyobrażam sobie, żeby mial być dziewczynką, na którą na początku liczyliśmy :-).
Ostatnia edycja: