reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wieści od rozpakowanych mamusiek

Lil no nareszcie się odezwałaś! Opis czytało się jak dobrą książkę (chyba musisz zacząć pisać :-D), no i po puencie wnioskuję, że jednak poród SN?? Ja tam do tej pory nie wiem co było lepsze...
Ania dzielna babka, koleżanka super, mąż się na coś przydał? No a przede wszystkim Weronika cudna! A Adzik wrócił do was zaraz po twoim powrocie ze szpitala? Bo w szpitalu to chyba byłaś raptem 3-4 dni...
Niestety ten drugi poród ze względu na tę starsza pociechę jest zawsze trudniejszy. Ja swojego synka zostawiłam aż na tydzień, bo tyle leżałam w szpitalu. U nas był jeszcze ten problem, że musieliśmy ściągnąć dziadków 75km, bo nie było co zrobić z Pawełkiem (dobrze, że miałam terminowe CC, to wiadomo było na kiedy, a Pawełka wywozić do dziadków nie chciałam, żeby nie miał za wielkiej rewolucji, a tak przynajmniej chodził codziennie do przedszkola). Potem jeszcze rozstawaliśmy się, jak byliśmy na operacji, ale to było tylko 5 dni z "śródwizytą" w domu jak mała była na pooperacyjnej, więc szybko zleciało.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby te starsze pociechy uczestniczyły w przywitaniu nowego członka rodziny w domu (mój się przestraszył krzyku siostry :-)) a nie zostały wywiezione gdzieś do rodziny, żeby nie przeszkadzać, bo mama musi zajmować się niemowlęciem. Zostawałam sama z dwójka, pierwszy spacer mnie przerażał (późna zima, więc jeszcze naubierać dzieci trzeba), a wcale nie było tak strasznie, a teraz jak patrzę jak się razem bawią, to aż się serducho raduje.
SSabrinka, ale przystojniak z tego twojego synusia!
Martusionku trzymam kciuki za pomyślne wieści na USG!
 
Ostatnia edycja:
reklama
Czesc dziewczynki.

Lili gratki wielkie!!!Super,ze Weronika juz jest na swiecie:-)

A ktos sie pytal o moje kg,ale kurde nie wiem Kairka?

Tak wiec odpowiadam,ze moje kg chyba mnie lubia bo dalej sa-hihi.

A tak serio to w srode ide na badanie krwi na tarczyce i juz kilka miesiecy biore leki i jakos nie widac aby mi to pomoglo schudnac...

Julia dobrze.Co do wagi to dalej mamy 15,5 kg,ale za to sa dni ze od lodowki nie idzie jej odgonic.

Apetycik wiec dopisuje.

Tak to u nas po staremu.W ta niedziele przylatuje moja mama na tydzien wiec juz sie cieszymy:-)


Milego wieczorku i buzaiki dla dzieciaczkow:-.)
 
Lili, jeszcze raz gratulacje dzielny babolku :-)

She, historyjka ku pokrzepieniu serc ;-)
Mam koleżankę, która pierwsze dziecko rodziła ponad dobę. Umęczyła się bidula tym rodzeniem, że jak juz była końcówka i było trzeba ostatecznie urodzić to dosłownie nie miała siły.
Drugie dziecko dla odmiany - zajechali na IP, personel jak się dowiedział, że wcześniej tyle rodziła, do tego miała dopiero jako-takie skurcze -był wielce wyluzowany, bo jeszcze mamy tyyyyyyyyyyyle czasu, więc można papiery wypełnić, wszelkie formalności, pitu pitu luz blues. Jak ją w końcu dali na porodówkę to położna też była wielce wyluzowana, szykowała swoje przybory, olewała Agnieszki komunikaty, że ta JUŻ rodzi. Efekt był taki, że dziewczyna urodziła chwilę po tym jak trafiła na salę :-)
Tak więc nie ma reguły, więc trzymaj się myśli, że będzie lekko, szybko i przyjemnie ;-)
T miał rodzić ze mną, a mnie zostawił jak przyszła pora na przebieranie się na IP. Potem się ocknął, dojechał i na części porodu - oksytocynie był. Na pewno fajniej by było jakby był przy mnie i mnie wspierał, ale wiesz 40 tc. sytuacja trochę bez wyjścia - urodzić trzeba było, więc wkurz się na chłopa (mi wk.... na położną bardzo pomagało, jakoś tak energii dodawało ;-)) i uwierz w siebie, będzie dobrze :-)
 
Wiesz Just ja wiem, że może być tak jak piszesz lub może być tak jak 2 lata temu. Wiem... I wiem, że nie mam na to wpływu. Ale to mimo wszystko gdzieś w głowie siedzi. Boję się długiego porodu ze skurczami na poziomie 30 a bolącymi jak cholera gdy po 24godz lekarz zaczął przebąkiwać, że chyba trzeba mnie odesłać na patologię, bo ja na pewno nie urodzę. Boję się żółtaczki i tego, że paciorkowiec zarazi Małego i będę musiała być w szpitalu dłużej niż wymagane 2 doby. Boję się, że trafię do szpitala nie w trakcie porodu a przed nim i tam będę czekała na rozwój sytuacji. No i teraz dodatkowo boję się, że będę przy porodzie sama. Ja wiem, że wiele kobiet rodzi w pojedynkę, bez wsparcia. Ale... Mimo tego jak nam się (nie)układa liczyłam, że jakieś resztki przyzwoitości mój M ma. Że pamiętając jak było teraz mnie nie zostawi. No i w końcu to jego dziecko. Czy nie powinien skoro witał na świecie pierwszego syna, a potem Córkę - chcieć witać też kolejne dziecko? A nawet jeśli nie, to przykro mi, że dowiaduję się o tym w okolicznościach w jakich się dowiedziałam. W ramach suchego komunikatu na ur mojego Taty. Nie muszę mówić jak siadła atmosfera? Jak się zrobiło ciężko, a ja jak musiałam walczyć ze sobą, by nie popsuć tego dnia Tacie płaczem? Ja mogę wszystko zrozumieć. Ale jeśli dowiaduję się o tym w trakcie konstruktywnej rozmowy a nie zakomunikowania mi swojej jedynej i nieodwołalnej decyzji. On nie obwieścił, że nie pójdzie po chleb i masło. On ogłosił, że zostawi mnie samą. Tak samo jak mimo wcześniejszych ustaleń, jakiś miesiąc temu dowiedziałam się, że nie weźmie po porodzie na mnie opieki, bo co to za problem opiekować się 2 dzieci... Nie mam sił. Spada tego na mnie tak dużo, że ciężko mi po prostu przekonywać samą siebie o tym, że wszystko się ułoży po mojej myśli. Zamiast się cieszyć, że rodzina mi się powiększy tak na serio chciałabym choć na moment zasnąć jak niedźwiedź na zimę...

Sorry Dziewczyny za te smęty. Ale gdzieś musiałam je wyrzucić.
 
Dziewczyny miałam wczoraj z małą w domu wypadek.
Karolcia wypadła mi z rąk jak mdlałam.
Uderzyła buzią w książeczkę interaktywną .
Strasznie dużo krwi było...
Ale dziś już dobrze ,jeśli tak w ogóle można napisać.:sorry2::sorry2:
 
As na pewno najadlas sie strachu. Wspolczuje. Ale najwazniejsze ze juz dobrze.
Asiu a nie moze byc z Toba ktos inny.przyjaciolka, mama? Jesli nie mozesz liczyc na tego ( sory za okreslenie) pa... Nta ( ale krew mnie zalewa) to moze ktos inny bedzie z toba. Jesli nie czujesz sie nasilach zeby przejsc przez to sama. A reszta nie martw sie my kobiety.... Musimy i dajemy rade... Nie wiem czemu o nas mowi sie slabsza plec. Bo ostatnio mam same dowody na to ze jest wprost przeciwnie:-)
 
Kasikz Mama sie zaoferowala. Tylko wiesz... biorac slub myslalam, ze zalozylam wlasna rodzine. Na meza powinno moc sie liczyc. Ciezko mi sie pogodzić z mysla, ze osoba, z ktora chcialam spedzic zycie jest taka... obca...

As ale byliscie u lekarza?
 
reklama
As - mam nadzieję, że wszystko ok i tylko na strachu się skończyło, no i że nie ma szans na powtórkę. :tak:
She - jest super już teraz, obiecuję, że dzisiaj się rozpiszę szczegółowo, na doby :tak:
 
Do góry