reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wieści od cieżarówek

Lili ta Twoja Ada to prawdziwy skarb. Ja to do Ciebie będę się zwracać z prośbą o nauke metod wychowaczych...coby mi też tak dziecko ładnie spało i rosło.
A właśnie jak to jest z ZUSem ? Samemu się do nich po porodzie wysyłam wniosek o wypłatę macierzyńskiego czy załatwia to zakład pracy ?


Wie ktoś kiedy She wychodzi z Emi do domu ?
 
Ostatnia edycja:
reklama
Dzięki dziewczyny za ciepłe słowa
....moje kochane malutkie serduszko.....prawie całą noc nie spałam tylko gadałam do fasolki.....

Mysza - bardzo Ci dziękuje za info o serduszku Twojego szkraba....właśnie takie info działają na mnie bardzo pozytywnie....czyli i moje serduszko się rozkręci....

Tak sobie myślę, że mam bardzo silną dzidzie....te plamienia, krwawienia...a ona dalej dzielnie siedzi i się rozwija....i wiem, że jest silna i już zostanie u mamusi w brzuszku do kwietnia!
 
Mysza no swietnie wyszedl Szymon na zdjeciu, bardzo z niego fotogeniczny egzemplarz:tak: no i jest go juz troszke wiec pewnie lekko liczac z 3500 bedzie wazyl:-). kurde ale naprawde niezly bajer te zdjecia w 3d zwlaszcza teraz jak juz tak pieknie widac kazdy szczegol twarzyczki, cuuuudo:-)
aniolki mnie caly czas nurtuje jedna sprawa, jak to bedzie jak teraz brzuszek bedzie Ci rosl coraz bardziej a oni Cie normalnie skalpelem pocieli?
 
Ostatnia edycja:
RANY, czy u Was też tak zimno???13st!!!a wczoraj jeszcze w japonkach chodziłam.
Karolcia, Twoj Groszek dopiero się rozkręca i na pewno jest silnym i dzielnym Kropkiem!tylko mama musi mu dać dobry przykład:)
Ewcia, skoro dziewczyny piszą Ci, że wynik ok, tzn że ok.znają to z autopsji. a progesteron, to chyba lekarze kobiecie po stracie ciąży to już obligatoryjnie dają, bo mi moja gin nawet nie kazała badania progest robić tylko z miejsca duphaston przepisała.ale wiesz ,mam wrażenie,że tak zadziałał trochę jako prosac, bo czasem miałam wrażenie, że dzieki niemu czułam się spokojniejsza.będzie dobrze:)

a my po wczorajszym USG już wiemy wszystko na 100%.siusiak prezentował się jak u cherubinka:)wsio ok.moje obawy jeśli chodzi o ruchy nieuzasadnione, bo mały wiercił się jak szalony, ledwo dał się obejrzeć:) ja przeszczęśliwa, T też, ale krótko jakoś.jestem rozczarowana jego ogólnym zachowaniem w ciąży.miałam nadzieję, że jakoś bardziej będzie ją przeżywał, cieszył się; jak słyszę że Wasi faceci gadają do brzucha, to mi serce ściska z zazdrości, bo T to nawet go nie dotyka a wieczorem to się do mnie D...odwraca. coraz częsciej mam wrażenie, że nasz związek jest pomyłką, a dla niego ciąża ok, tylko brzuch nie u tej kobiety...smutno mi było, bo zamiast wczoraj się cieszyć, to zepsuł cały dzień - wyskoczył na mnie z twarzą, że skoro jest ok, to może bym z nim w końcu do jego rodziny pojechała.a jak się zgodziłam, to z kolei też źle - bo ze złą miną i złym tonem się zgodziłam, i że wie, że ja tam nie lubię jeździć itd.Coraz częściej mam wrażenie, że mój mąż jest roachwiany emocjonalnie, a konflikt związany z zachowaniem jego rodziny, po stracie naszego dziecka, będzie nam kością niezgody już zawsze, a nawet mam obawy, czy my się jeszcze dogadamy.
 
julitka cieszę się że synek pięknie rośnie!
A co do T to chyba konieczna będzie szczera rozmowa...bez wzajmenych oskarżeń i pretensji...po protu musicie sobie powiedzieć co Was boli.
 
mysza Szymonek sliczny :tak: a jaki nosek cudny :-)
karolciu pewnie ze fasolka zostanie w brzuszku,bo gdzie ma isc ;-) a serduszko naprawde bedzie jak dzwon!!!chociazby dlatego ze tak wczesnie sie pokazalo :tak::tak::tak: u mnie w ok 6 tc bylo widac pulosujaca kropke ale ile bilo to nie wiem-nie pytalam bo czasem lepiej nie wnikac w szczegoly ;-) wtedy glowa spokojniejsza :-)
Lili podrzuc Adunie do mnie :-p:-D-zajme sie nia z checia-jak taka grzeczna ;-)hehe
agnieszko w sumie to nie wiem czy nie wolalabym miec tesciowej ktora sie nie odzywa-bo moja to dobra kobieta ale ta jej nadopiekunczosc i chec wiedzy wszystkiego co sie u nas dzieje\co robimy\planujemy doprowadza mnie do szalu :wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:
lucy chyba wlasnie ze wzgledu na rosnacy bzuchol najlepiej takie operacje przeprowadzac ok 4\5 miesiaca ciazy...cieli mnie normalnym skalpelem i mam sznite od pepka prawie pod cyce :-( ale to sie szybko zrasta...chyba :baffled: bo jakby nie bylo jutro sciagniecie szwow :szok::-) mam nadzieje ze nie bedzie cyrkow tak jak z drenem ktorego wyciaganie nikogo nnie boli a mnie oczywiscie musial sie zaplatac o jakies flaczki\wrosnac i oczywiscie ciezko bylo go wyjac :wściekła/y::baffled: dr pociagnol i poszlo-bolalo jak cholerka ale do wytrzymania ;-) smialismy sie ze Klusek se lapal ten dren i zabawke sobie zrobil :-p:-D
julitko ciesze sie ze synus jest zdrowy i ma sie ok :tak: a maz....hmmmm ja tez mam male jazdy z K czasem wlasnie o jego rodzine....on jest wychowany inaczej ja inaczej....nasze rodziny roznia sie od siebie...i jeszcze tesciowa ktora chce\musi wszystko wiedziec :wściekła/y: i tez nie zawsze mam ochote ich odwiedzac...ale mowie wtedy ze zle sie czuje albo poprostu ze nie mam sily tlumaczyc sie jego mamie ze wszystkiego....
a jesli chodzi o dotykanie brzucha...K kilka razy dotknol jak Klusek zaczol o sobie dawac znac(pulsowanie) i potem nic...teraz "pulsuje"nasze dzidzi troszke mocniej a K po operacji tez nie chcial dotknac...wiec sie spytalam dlaczego...powiedzial ze sie boi :zawstydzona/y: bo mam szwy i wogole...wytlumaczylam mu co czuje jak sie tak wymiguje i co czuje jego dziecko w takich momentach-zadzialalo-zasnol z reka na brzuchu :tak: wiec moze musisz mu dokladnie wytlumaczyc???ja sie naumilam ze do K trzeba wszystko drukowanymi literami gadac :-p faceci sie poprostu boja...oni tez stracili dzieci...my sie wyplaczemy a oni z reguly dusza w sobie ten strach i niepewnosc....
 
Ostatnia edycja:
Myszko, ja już nie mam siły rozmawiać:(wiesz mój T wmyśla jakieś teorie spiskowe, zostałam oficjalnie jego najlepszym osobistym wrogiem.ciągle mnie oskarża niesłusznie, że coś kombinuję.o jego rodzinie nie rozmawiamy, nie wracamy do tamtego tematu, ale widzę, że on ma już swoją opinię i niestety już wybrał stronę, po której jest.
A u Ciebie widze 31!!! i "69"sexowna liczba:)
Aniołki, dzięki za rady, ale ja mam wrażenie totalnego bezsensu naszej sytuacji.mijamy się w progu, on w jednym ja w drugim pokoju.większość rozmów kończy się kłótnią, bo T właśnie zaraz kombinuje i szuka podtekstów.a wczoraj-no mówię Ci-myślałam, że może na jakiś obiad połówkowy weźmie żeby uczcić taką radosną wiadomość, a on mi awanturę zrobił, że do jego rodziny nie jeżdżę.i nie poskutkowały tłumaczenia, że przecież lekarz mi wcześniej zabronił.poczułam się bardzo samotna z tym wszystkim.płakać mi się chce od wczoraj, bo widzę jak dzień po dniu nasza miłość odchodzi-już teraz jest blisko ruiny.a T zamiast się zastanowić i zadbać o spokój mój, a przede wszystkim naszego syna, daje mi coraz bardziej do wiwatu...
 
Ostatnia edycja:
julitka no to super ze z malym wszystko ok:)) to najwazniejsze a co do twojego T to wspolczuje ale moze mu sie jeszcze wszystko zmieni jak brzuchol zacznie byc wiekszy i ruchy takie ze bedzie mog je poczuc. moj P na poczatku tez dosc sceptycznie podchodzil jak mu kazalam trzymac reke na brzuchu i wyczuwac ruchy ktore dla mnie byly oczywiste a dla niego nie. a teraz jak mlody szaleje jak Obcy w Nostromo to sie podnieca jak to sie rusza, gada do brzucha i w ogole. mysle ze faceci po prostu potrzebuja wiecej czasu. a poza tym my mamy inny stosunek do tych malenst bo od poczatku mamy je w brzuszkach a dla facetow to dopiero w pewnym momencie robi sie mniej abstrakcyjne
aniolki to trzymam kciuki za bezbolesne wyciaganie szwow.o ile to mozliwe w ogole:happy:
 
julitko to banalne co napisze ale moze potrzeba czasu....wiem co czujesz bo mialam taka sama sytuacje nie dawno....powaznie zastanawialam sie czy nie odejsc.....ale jestesmy razem jak w przysiedze sobie przyrzeklismy na dobre i na zle....zle chwile trwaly jakis czas...bylo naprawde paskudnie....ale doszlismy do jakiegos porozumienia....i uklada sie coraz lepiej....teraz ja jestem zmierzla...zbyt wiele naraz rzucilo sie na mnie problemow i nie zawsze potrafie sobie z nimi poradzic...ale ostrzeglam K ze tak moze byc i to na szczescie troche zrozumial...ciezkie chwile mamy za soba...i ty i ja...i nasi mezowie....jesli rozmowa nie pomaga to moze faktycznie w waszym wypadku lepiej przemilczec burze???a czy naprawde az tak bardzo nie chcesz odwiedzic jego rodziny?ja jak byla burza poszlam w odwiedziny ale powiedzialam ze robioe to tylko i wylacznie dla K i nie bede sie wysilac na usmieszki czy mila rozmowe jak mnie wkurzaja-potraktowalam to jak odhaczenie zadan z listy-odbebnilam i spokoj na jakis czas...przynajmniej K sie w stosunku do mnie inaczej zachowywal i tylko o to mi chodzilo....
Lucy dziekuje :))) mam nadzieje ze jednak mozliwe jest zeby nie bolalo :p
 
reklama
Lucy, nie wiem,może masz rację, tylko nie wiem też ile ja jeszcze chcę to znosić.coraz częściej mam ochotę wykrzyczeć mu tą nieodciętą jak mi się wydaje, pępowinę. powiedziałam mu, że dla mnie - tu i teraz najważniejsza jest nasza rodzina, nasze dziecko, a wszyscy inni są daleko za tym, ale jak widzę to on woli jątrzyć i węszyć podstępy z mojej strony, niż radośnie przeżywać ciążę,zwłaszcza że nasz dzidziuś rośnie tym razem zdrowo i szybko. najchętniej to bym się wyniosła gdzieś, bo przed jego powrotami z pracy, to tylko stres czuję, co mi dzisiaj zarzuci i czym zdenerwuje:(a myślałam, że w tej ciąży bedzie inaczej i że będę się czuła w 100%szczęśliwa..
i w ogóle pogoda dziś taka, że chyba mega dół się szykuje. powinnam wyjść na dwór-trochę zmoknąć, zmarznąć, może by mi przeszło..sorrki
Aniołki, cały problem polega na tym, że my już prawie tylko milczymy.a co do jego rodziny...tak jak pisałam-od początku ciąży lekarz mi zabronił jeździć w dalsze trasy.wczoraj powiedział, że wszystko w porządku i okazało się, że chyba mój T uznał, że w takim razie już wcześniej mogłam z nim tam pojechać-nie wiem, ale tak z tej awantury wnioskuję.w każdym razie jak wczoraj zamiast najpierw pocieszyć się naszym zdrowym syniem, od razu zaproponował wyjazd, to odpowiedziałam"dobrze", no i też źle i afera, że chyba nie rzuciłam mu się z radości na szyję.i stwierdził, że nie chce żebym gdziekolwiek z nim jechała skoro nie mam ochoty...zgłupiałam, bo przecież po prostu się zgodziłam.
fajnie, że Wam udało się pokonać Wasz kryzys, ale ja czasem już się zastanawiam, czy w ogóle lubie jeszcze moje męża, bo mam obawy, że staje się dla mnie zupełnie obcym człowiekiem i jeszcze daje mi odczuć, że jestem dla niego swoistym przeciwnikiem...
 
Ostatnia edycja:
Do góry