Cześć babeczki, brzuchatki moje kochane!
Miałam wam skrobnąć o moich wakacjach i pindzia zapomniałam
![szok :szok: :szok:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/shocked.gif)
Sorki, że wklejam z CPP ale od nowa nie dam rady. Buziole i miłej lektury.
No to Wam opiszę, jak wyglądały moje wakacje przez ostatnie dwa tygodnie
Najpierw pojechaliśmy na tydzień w Bieszczady.
Jechaliśmy w poniedziałek w ogromnym deszczu.
We wtorek lało, więc przesiedzieliśmy cały dzień w domku.
W środę słonko wylazło, więc pojechaliśmy na zaporę solińską. Buldożera straszna! Masa huku, kupa luda, jarmark, karuzele, disco polo w każdej budzie i ludź na ludziu poganiał.
W czwartek ja z moim M wypożyczyliśmy sobie kajak i popłynęliśmy sobie na wycieczkę po Solinie. Dopłynęliśmy do zapory z jednym przystankiem po drodze, potem szybka zapiekanka pod zaporą i ruszyliśmy z powrotem. Dodam, że widoki przepiękne i poza zaporą ludzi nie ma, woda szmaragdowa i zielono dookoła. Słowem głusza, cisza i spokój i my we dwoje w kajaku wiecznie skręcającym w lewo! Znowu przystanek na siusiu i mały oddech i w drogę. Pod koniec ręce na odpadły ale dopłynęliśmy do przystani. jak sięfacet dowiedział, że dopłynęliśmy do zapory, to twarz mu się wydłużyła i stwierdził, że jesteśmy dobrzy zawodnicy, bo to 16 km w jedną stronę! rachunek jest prosty: razem 32 km!
Stwierdziliśmy, że znajomi będą musieli nas poić i karmić, bo ręce mamy niesprawne.
W piątek trzeba było wykończyć dla odmiany nogi, więc weszliśmy najdłuższą drogą na najwyższy szczyt Bieszczad - Tarnicę. To tylko 16 km w obie strony, więc łatwizna
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Widoki przepiękne! Raj na ziemi, tak chyba wygląda niebo.
W sobotę trzeba było odpocząć, więc wybraliśmy się wąskotorową kolejką bieszczadzką na trzygodzinną wycieczkę po okolicy. W drodze powrotnej zaliczyliśmy jeszcze wystawę starych amerykańskich aut z drugiej wojny światowej, którą wypatrzyliśmy z kolejki.
Niedziela była dniem wyjazdu. Mieliśmy wyjeżdżać o 20-tej, więc wdrapaliśmy się jeszcze na Połoninę Wetlińską.
Do domu dotarliśmy w poniedziałek o 1-sze w nocy. Od rana pranie i suszenie i wstępne pakowanie wyprawy motocyklowej.
We wtorek rano dosuszałam jeszcze rzeczy żelazkiem! Spakowaliśmy bambetle na naszego "Labladorka" i w drogę.
My z całym bagażem + waga motocykla to pół tony! W ten sam dzień dotarliśmy okropnymi drogami do Sandomierza. Starówka przepiękna, cud miód i paluszki solone, jak mawia
Kłaczek. Poszfędaliśmy się trochę i ruszyliśmy w drogę do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Tam nocleg i wyprawa na miasto wieczorem. No i znowu jak nie trudno się domyślić - przepięknie.
W środę raniutko wyruszyliśmy do Kozłówki, do pałacu Zamojskich. Wersal w pigułce, polecam! Po zjedzeniu wyśmienitego obiadku w towarzystwie pawia, przechadzającego się po okolicy, wyruszyliśmy w dalszą trasę i dotarliśmy na mazury w okolice Mrągowa a ściślej do Piecek, gdzie zafundowaliśmy sobie nocleg w domku campingowym.
W czwartek po śniadanku na sucho, bo w okolicy nie było czajnika wyruszyliśmy do Gierłoży koło Kętrzyna, do kwatery Hitlera. Trafił się nam super przewodnik, spoko gość, fajnie opowiadał a działy się tam niesamowite rzeczy!
Po posiłku w bunkrze skierowaliśmy nasze dwie oponki w stronę Gdańska, gdzie wylądowaliśmy wieczorkiem. Tam ciocia ugościła nas po królewsku i pognaliśmy oczywiście na stare miasto, które jak nietrudno się domyśleć jest przepiękne!
W piątek na luziku, bo nie trzeba było ze sobą zabierać wszystkich betów, pojechaliśmy do Sztutowa do obozu koncentracyjnego, który zrobił na nas wstrząsające wrażenie. Jeżeli kiedykolwiek, którejkolwiek z was przyjdzie do głowy, że doświadczenia jej życia ją przerastają i że jej źle i niedobrze, to niech pojedzie tam i zobaczy ten ogrom ludzkiego nieszczęścia. Nasze życie, w czasie pokoju jest na prawdę szczęśliwe i spokojne bez względu na wszystko.
Potem dla chwili oddechu pojechaliśmy do Krynicy Morskiej, gdzie wylegliśmy na plażę i poopalali się ździebko.
W sobotę wracaliśmy do domciu ale po drodze zaliczyliśmy jeszcze Toruń i dom Mikołaja Kopernika. Nie muszę zapewne dodawać, że wszystko tam jest zachwycające! Potem już tylko przejazd przez Włocławek, który jest dziurą na mapie drogowej Polski i uwierzcie mi, że to nie w Wąchocku zwijają asfalt, tylko właśnie tam! Dalej Łódź, Katowice, Gliwice i oto jesteśmy
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Buziole