Dziewczyny
Jestem, wróciłam

/sorki, ale jeszcze zakupy wypadły i wizyta kolegi/ do czwartku...w czwartek mam przed 10 się pojawić i powiedziała żebym lepiej miała torbę.na ktg jeszcze nic nie wyszło, ale podobno coś z szyjką drgnęło /jakoś dziwacznie określiła, że podgięta czy jakoś tak/.ale tak mnie ostro „tam”zbadała, że długo jeszcze nie mogłam normalnie iść.a jeszcze T mnie nastraszył, że może też mi jak poprzednio nic nie powiedziała i wsadziła czopka na skurcze i teraz zaczął brzuch boleć.no ale mój plan jest taki, że w czwartek idę, w piątek rodzę, chłopiec ma być zdrowy i po weekendzie do domu

a jutro myję szafę i odkurzam-czyli biorę sprawy w swoje ręce.niech się w końcu coś zadzieje.
Angelka, i Ciebie upominam-nie Twoja kolej jeszcze!!!!
Jankesowa, no łazienka to i dla mnie wyzwanie, zwłaszcza wanna, bo zdarzyło mi się parę razy stracić równowagę i odruchowo chciałam się o zasłonę prysznicową wesprzeć.niezła masakra by była.uważaj na siebie
Martuś, mój dziś na ktg grzeczny był i się nie przekręcał.to widzę, że z wizytami łeb w łeb idziemy

i z którejś w końcu nie wrócimy tak szybko
Ola, jak widzać u nas dzisiejszy poranne sexik też nie wiele zdziałał.ale jak powiedziałam położnej, że może zacznę łazić po schodzach, to ona stwierdziła, że są przecież przyjemniejsze metody

tyle tylko, że T jakoś się boi teraz sexić i to więcej śmiechu jest niż wszystkiego
Gosia, cieszę się , że wyniki ok.a Twojej koleżanki dziecię to całkiem spore żeby rodzić siłami natury.ja się też trochę boję, że może moja szyja nie zechce współpracować...
Kairko, jeszcze odrobina cierpliwości
[FONT="]Kurka, no mam nadzieje na ten czwartek,ale tylko w sytuacji, że nie będę musiała bezczynnie przez weekend leżeć. Słuchajcie, bezcenna mina T, jak zobaczył mnie na korytarzu, że jednak nie zostaję-wręcz głośno rozczarowany[/FONT]
