Kochana nie jestem w żaden sposób lepsza/gorsza/doświadczona przez to. Może nieco bardziej pokorna. Czytam tu wątek o walce kobiety samej ze sobą po urodzeniu dziecka z ZD. To mi daje tą pokorę. Jeśli masz siłę psychiczną czytać, to zajrzyj. Tylko uprzedzam tam matka jest w takiej depresji, że życzy śmierci własnemu dziecku, jest to straszna, straszna tragedia. I rozgrywa się na moich "oczach".
Ale z drugiej strony to nie oznacza, że mam zapomnieć o sobie. Dziś mężowi powiedziałam, jak córka siedziała w bujaku i on non stop nad nią skakał, że ja tak nie robię i robić nie będę. Niech pojęczy, krzywda jej się nie dzieje. Dopóki nie wyje, to ja ten czas też muszę przeznaczyć na ogarnięcie domu, czy umycie się. Daje mi to też czas na oswojenie się z tym jękiem, że on był i jest, i pewnie będzie. Że o ile w pracy zawsze byłam kilka kroków przed, o tyle tutaj nie wiem, o co chodzi mojemu dziecku, jest to normalne i nie jestem przez to złą matką (mój mąż mi to powtarzał przy 1 córce, teraz mu też się to zdarza, kilka spotkań z psychologiem i wiele miesięcy pracy kosztowało mnie wypracowanie sobie mojej wartości jako matki). Na głos mówię: jestem najlepszą matką dla swojej córki, robię wszystko, co w danej chwili mogę, ale ni ch*** nie wiem, czasami o co jej chodzi. I to jest ok. Mówię to, czasem do lustra (tak radził psycholog) i może już okrzepłam po tym pierwszym szoku, jakie mam dziecko (normalne, zdrowe, ale wymagające). No i codziennie jednak powtarzam do siebie jak mantrę, że jest zdrowa, wku*** mnie jeszcze bardziej niż starsza, ale jest zdrowa.
Historie innych i opisy tego co przechodzą, pokazują mi tylko jak jestem po ludzku słaba.
Marudź, ile wlezie, to bardzo bardzo pomaga.
Ja nie popukam się w czoło, tylko przybiję Tobie wirtualną piąteczkę.
@Luiska:) @Paulaa1987 a jak wygląda zaangażowanie Waszych chłopów przy takich wymagających dzieciach?