basia To silna ta Twoja dzidzia jest ;-)
Dziewczyny, powiedzcie mi, czy ze mną jest coś nie tak. Mam dwójkę dzieci, w tym Maksa który ma bardzo dziki temperament i minuty na tłku nie usiedzi. Do lekarza jak idę z Alusiem, czy do urzędzu itd, to albo jadę z mężem, albo proszę mamę, żeby popilnowała Maksa, bo z tą dwójką razem, to ja sama daleko nie zajdę. Chciałam, żeby poszedł do żłobka, a ja bym sobie do pracy poszła. Ale przez przekręty do żłobka się nie dostał. Na co rodzina mojego męża zgodnie orzekła, że ja się lenię w domu, a on pracuje po 16h. On się męczy, a ja nic nie robię. Dzisiaj jeszcze siostra mężą stwierdziła, że mam rozdwojenie jaźni, bo ONA nie pamiętała o chrzcinach Aleksa. Że niby jej nie mówiliśmy, a zrobiliśmy to na samym początku właściwie. I teraz, ponieważ powiedziałam jej, co o tym myślę, jestem złą matką, która nie potrafi zająć się dziećmi, wykorzystuje męża i leży brzuchem do góry nic nie robiąc. Ja już sama nie wiem, co mam o tym myśleć, zaczynam w to wierzyć i mi wchodzi jakaś deprecha... Siedzę i ryczę. Do tego Aluś mi gorączkuje, a ja nie pójdę z nim taki kawał do przychodni w ulewie... Już nie wspominając, że przy Maksie to ja niczego nie zrozumiem z tego, co do mnie będzie mówił lekarz. Aż tak podzielnej uwagi nie mam...
Dobra, kończę smęcić. Musiałam się wyżalić.