Mrufka@@1
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 3 Grudzień 2020
- Postów
- 3 660
Ja mimo że mam 1 dziecko (8lat) i drugie to o każde musiałam długo walczyć , fakt że o pierwsze bez szczególnej diagnostyki walczyłam 5 lat w sumie ale mierzyłam temperaturę , robiłam owulaki a i tak zaszłam w miesiącu w którym miałam 4 grube imprezy i myślałam że od nadmiaru picia okres mi się przesunął - brzmi patologicznie ale tak było hehe , o drugą ciążę walczyłam prawie dwa lata z sono hsg i cp po drodze. Najśmieszniejsze jest to po pierwszym porodzie przez 3 lata byłam mega spanikowana że teraz to mogę szybko zajść w ciążę a bardzo się bałam porodu ( pierwszy był ciężki zakończony CC) . Dla porównania moja siostra trzy razy bzyknela się bez zabezpieczenia i ma dwójkę dzieci ( za pierwszym razem usunęła bo to było z przypadkowym gościem ) . Także nie ma sprawiedliwości ...mi to jest w ogóle czasem przykro i szkoda mi samej siebie, że wiem to wszystko. Dlaczego laski po prostu się bzykają i zachodzą, kupują 1 test ciążowy w rossmanie, nie wiedzą co to beta, nie wiedzą, jaki powinien być progesteron, przyrost, co to jest cp, puste jajo. Idą radośnie na wiztę w 8tc i słyszą bijące serce a kilka miesięcy później mają różowe bobo. I dlaczego, dlaczego coś, co w naturze jest takie proste dla mnie jest takie trudne?
Ja nie zlicze ile miałam lekarzy , oo tej ciąży też zmieniłam i na tą chwilę jestem zadowolona . Już mi zapowiedział że że względu na mój wywiad jeżeli zajde w ciąże będę bardziej zaopiekowania . A co do badań na NFZ to trzeba cisnąć lekarzy , mi się nawet amh na NFZ udało zrobić a na forum czytałam że tylko prywatnie .Śmiechem, żartem, ale coś w tym jest…
W sumie krótko jestem na forum, lecz ze swoim bagażem doświadczeń.
Po poronieniu zatrzymanym zaczęłam dużo szperać i czytać (wykształcenie trochę mi w tym pomogło).
I dokopałam się do publikacji naukowych dotyczących Hashimoto (na które cierpię i o którym wiem od kwietnia, a w kwietniu już byłam w ciąży), zespołu antyfosfolipidowego (często idzie w parze z Hashi) i wpływu na ciążę, a raczej jej utrzymanie i prowadzenie.
Oczywiście badań o badaniach na NFZ nie miałam co marzyć. Od razu w szpitalu o tym mnie poinformowano, bo to pierwsze poronienie, itd.
Ok. Postanowiłam sprawdzić Antyfosfolipidy (wszystkie), bo po analizie wyników INR i APTT stwierdziłam, że warto. Wyniki były w normie, ale jednak bliżej granicy, a czas naglił, bo trzeba jak najszybciej od zakończenia ciąży wykonać badania.
Do brzegu: pobujałam się trochę po specjalistach. I o ile przy ginie zostałam (przekonałam się, że jest najlepszy mimo wszystko i na NFZ), to endo zmieniłam, bo miałam trochę żal do niego.
Aaa, zespół po pierwszych badaniach mi na szczęście wyszedł negatywny.
Reszty badań w kierunku trombofilii, dalszej immunologii, genetyki nie zrobiłam, bo były inne wydatki no i wkurzyłam się trochę na system zdrowotny w naszym kraju. Kurczę, płacę składki, a tak naprawdę w większości trzeba się dobijać prywatnie…I powiedziałam: „Dość!”.
Z tym kwasem foliowym to mnie przez ostatnią ciążę i po urodzeniu też non stop pytali czy na pewno brałam kwas foliowy i chyba mi nie wierzyli bo to pewnie stąd wada serca a ja kwas jem prawie pół życiaZauważyłyście też ten paradoks, że osoby które nie chcą ciąży/dziecka nie mają problemu z zajściem? Odważę się powiedzieć więcej - kobiety które piją, ćpają, nie dbają o siebie nie mają praktycznie nigdy problemów z zajściem. Nie muszą wydawać setek/ tysięcy złotych na diagnostykę, leki, suplementy, ale te które mają warunki, pragną tego dziecka już mają problem z zajściem. Nie potrafię tego zrozumieć. Moja znajoma ma już dwójkę dzieci od tak a nawet kwasu foliowego nie brała w ciazy. I cały czas mi tylko powtarza „za bardzo chcesz tego dziecka, musisz odpuścić”. Przepraszam za wyrażenie ale czy tylko mnie wkurza już takie pie*dolenie?