reklama
A
agamir
Gość
Pati super. Zazdoszcze . Ja tez chiałam choc jeden naturalny
magdziunia
Październikowa Mama'08
Istny ekspres Pati - jeszcze raz gratulacje.
W takim razie i ja opiszę swój poród półki jeszcze pamiętam :-)
Do szpitala trafiłam w środę na obserwację bo wyszły nam te przeciwciała. W piątek kazali iść na porodówkę, chociaż nie miałam bóli ani skurczy, a na moje pytanie 'czy idę rodzić' była odpowiedź zobaczymy"
I tak dostałam kroplówkę ale nie wiem z z czym bo jak pytałam to położna powiedziała, że tą kroplówką sprawdzamy wydolność łożyska. M przyjechał ok 15, próbował rozmawiać z położną ale ona tak nas traktowała jakbyśmy jej tylko przeszkadzali. A jak M o coś pytał to ona , że jak się coś będzie działo to sama powie. M wkurzony, chciał iść do ordynatora ale mówię, że zaraz kończy zmianę więc nie ma sensu.
Ok 18 zaczęły się skurcze dość bolesne, ale chodzenie i przysiady(!) pomagały. O 19 przyszła nowa położna więc pytam ją czy ja dzisiaj urodzę a ona, że bada mnie pierwszy raz i nie wie, dopiero jak zbada mnie drugi raz to zobaczy czy postępuje. Rozwarcie na 2 cm.
ok.20 mówię do M żeby jechał po Bartka do znajomych i po nianię i niech zawiezie ich razem do naszego domu bo nie wiadomo kiedy urodzę. M bardzo nie chciał, bał się że urodzę, a ja na to, że nie będzie go tylko godzinkę i napewno nie urodzę. Więc się zgodził.
A ja do badania: rozwarcie na 2 cm, więc słabo idzie akcja.
Aż nagle leżąc na łóżku dostałam takich skurczy, myślałam, że nie dam rady ale położna na to że na ktg skurczy nie widać. To ja wkórzona bo sama nie wiem czy wogóle dziś urodzę a ból nie do wytrzymania.
Aż do kolejnego badania kiedy położna krzyczy '7 nie 8 cm!'
No to ja się cieszę, że jednak dziś urodzę. A za chwile położna krzyczy RODZIMY! nie doszło do mnie, że ona chce żebym już parła!
Więc krzyczę, że nie mogę rodzić bo M jeszcze nie ma, a ona że już gółwkę widać. Podała mi telefon i ja międzi skurczami partymy dzwonię do M i krzyczę, że rodzę a on na to żebym zaczekała bo on stoi przed drzwiami i nikt mu nie chce otworzyć. A położna krzyczy 'główka urodzona, przemy dalej' Telefon mi gdzieś wypadł, później znalazłam. Kilka kolejnych partych i Wojtuś był z nami. Dali mi go na brzuch poprzytulałam i jak tylko zabrali go do ważenie wbiega M i w szoku, że nie zaczelaliśmy
W sumie jak M wychodził to jeszcze chodziłam sobie , nie było go 50 min i w tym czasie urodziłam. Skurcze parte 5min Bez nacinania, bez pękania
Trochę mi tylko smutno, że w sumie to ja wygoniłam M po Bartka i z mojej winy go nie było.
Wojtuś śliczny, dostał 10pkt , 3480 i 54cm!
Także mięliśmy super ekspres, nawet nie zdążyłam się nakręcić, że wogóle rodzę
Do szpitala trafiłam w środę na obserwację bo wyszły nam te przeciwciała. W piątek kazali iść na porodówkę, chociaż nie miałam bóli ani skurczy, a na moje pytanie 'czy idę rodzić' była odpowiedź zobaczymy"
I tak dostałam kroplówkę ale nie wiem z z czym bo jak pytałam to położna powiedziała, że tą kroplówką sprawdzamy wydolność łożyska. M przyjechał ok 15, próbował rozmawiać z położną ale ona tak nas traktowała jakbyśmy jej tylko przeszkadzali. A jak M o coś pytał to ona , że jak się coś będzie działo to sama powie. M wkurzony, chciał iść do ordynatora ale mówię, że zaraz kończy zmianę więc nie ma sensu.
Ok 18 zaczęły się skurcze dość bolesne, ale chodzenie i przysiady(!) pomagały. O 19 przyszła nowa położna więc pytam ją czy ja dzisiaj urodzę a ona, że bada mnie pierwszy raz i nie wie, dopiero jak zbada mnie drugi raz to zobaczy czy postępuje. Rozwarcie na 2 cm.
ok.20 mówię do M żeby jechał po Bartka do znajomych i po nianię i niech zawiezie ich razem do naszego domu bo nie wiadomo kiedy urodzę. M bardzo nie chciał, bał się że urodzę, a ja na to, że nie będzie go tylko godzinkę i napewno nie urodzę. Więc się zgodził.
A ja do badania: rozwarcie na 2 cm, więc słabo idzie akcja.
Aż nagle leżąc na łóżku dostałam takich skurczy, myślałam, że nie dam rady ale położna na to że na ktg skurczy nie widać. To ja wkórzona bo sama nie wiem czy wogóle dziś urodzę a ból nie do wytrzymania.
Aż do kolejnego badania kiedy położna krzyczy '7 nie 8 cm!'
No to ja się cieszę, że jednak dziś urodzę. A za chwile położna krzyczy RODZIMY! nie doszło do mnie, że ona chce żebym już parła!
Więc krzyczę, że nie mogę rodzić bo M jeszcze nie ma, a ona że już gółwkę widać. Podała mi telefon i ja międzi skurczami partymy dzwonię do M i krzyczę, że rodzę a on na to żebym zaczekała bo on stoi przed drzwiami i nikt mu nie chce otworzyć. A położna krzyczy 'główka urodzona, przemy dalej' Telefon mi gdzieś wypadł, później znalazłam. Kilka kolejnych partych i Wojtuś był z nami. Dali mi go na brzuch poprzytulałam i jak tylko zabrali go do ważenie wbiega M i w szoku, że nie zaczelaliśmy
W sumie jak M wychodził to jeszcze chodziłam sobie , nie było go 50 min i w tym czasie urodziłam. Skurcze parte 5min Bez nacinania, bez pękania
Trochę mi tylko smutno, że w sumie to ja wygoniłam M po Bartka i z mojej winy go nie było.
Wojtuś śliczny, dostał 10pkt , 3480 i 54cm!
Także mięliśmy super ekspres, nawet nie zdążyłam się nakręcić, że wogóle rodzę
Po tych przebojach z żółtaczką narazie nawet nie myślę o kolejnym.:-(Cudnie Natusia i tez bym miała wyrzuty sumienia ale niestety nie jesteśmy w stanie panować ani kierować naturą no to tylko czekać aż trzecie zgubisz w drodze na porodówkę
Tyle stresu przeszliśmy, że nikomu tego nie życzę.
Ale M jest innego zdania
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 46
- Wyświetleń
- 9 tys
- Odpowiedzi
- 753
- Wyświetleń
- 67 tys
Podziel się: