No to teraz ja puki mleczny potwór śpi
W sobotę czułam się ok więc zebrałam się pojechałam sobie na zajęcia. M zabrał Kacperczaka w tym czasie do fryzjera. Miał mnie odebrać ok 15. Chciałam być choć na części wszystkich zajęć żeby porozmawiać z wykładowcami o zaliczeniach moich nieobecności i dostać jeden wpis. Siedzę sobie na zajęciach i coś mnie tam odrobinkę brzuch pobolewa ale u mnie to był standard przez całą ciążę. Siedzę sobie grzecznie na wykładzie i nagle czuję że i się coś mokro i ciepło między nogami zrobiło. Zesztywniałam i zastanawiam się co mam robić. W tym momencie akurat popatrzyła się na mnie babka i pyta się czy wszystko ok tak więc ja patrze na nią i mówię że tak tylko właśnie mi wody odeszły i zaczęłam się śmiać.
Wszyscy na mnie i myślą że ja sobie jaja robię a ja siedzę dale bo boje się że jak wstanę to wszystko zaraz chluśnie i myślę jak teraz to zrobić. Więc najpierw telefon do M w tym momencie wszyscy zrozumieli że sobie nie żartuje i zaczęło się poruszenie. Część chciała wzywać karetkę część siedziała i patrzyła się w osłupieniu na mnie a ja siedzę i śmieje się z sytuacji.
W końcu udało mi się dotrzeć do ubikacji gdzie zrobiłam sobie tymczasowy korek... Oczywiście wszystko mokre, dziewczyny przyniosły mi krzesło i czekałam przy drzwiach na M co było dla innych ludzi na uczelni wielką atrakcją bo jak się pytali co się dzieje to ja ze śmiechem że nic tylko właśnie rodzę. Oczywiście dopiero później docierało do nich że sobie nie żartuje. W końcu M przyjechał w ekspresowym tempie wybierając z Kacprem od fryzjera, na szczęście zdążyli się ostrzyc tylko rzeczy pozapominali zabrać
No i tu problem bo jesteśmy z Kacprem. Do domu daleko i myślimy co dalej. Dzwonimy do znajomych że właśnie rodzę i czy dziecka nie możemy podrzucić. I tu znowu że sobie jaja robimy
No ale udało się ich przekonać że jednak mówimy serio. Zawieźliśmy Kacpra. Chwile poczekałam w samochodzie co by nie zaznaczać za sobą drogi i jak siedziałam to tak się nie lało. Zaczął mi jakoś tak w tedy twardnieć lekko brzuch. No to jedziemy do szpitala. Wpadamy na izbę przyjęć M zabrał moje rzeczy. Babka się na mnie patrzy i pyta o co chodzi. Ja jej na to że rodzę. A ona czy mam skurcze, ja mówię że nie ale właśnie mi wody odeszły. Patrzy się na mnie jak na idiotkę a ja mówię że naprawdę i mam wszystko mokre. Ja się przez cały czas śmiałam z sytuacji więc babka myślała że z niej żartuje. Jak mi zaczęło lecieć już między nogami na ziemie bo mój korek puścił to babka w końcu zadzwoniła po lekarza i dała mi koszulę do przebrania. Patrzy na mnie i z komentarzem że jak się jedzie na izbę przyjęć to się tak nie stroi ( miałam sukienkę i rajstopy bo w salach jest gorąco i trzeba siedzieć a spodnie już mnie gniotły) A ja owszem ale dziś nie planowałam a wody mi na wykładzie odeszły. Znowu konsternacja...
Przyszedł lekarz. Żeby było zabawnie murzynek, który był przy porodzie Kacperka
Ja do niego na dzień dobry że ja mam wielkie dziecko i jak waży powyżej 4500 to ja nie rodzę. Najpierw zmierzył tętno malucha wszystko ok. Później bada i okazuje się że szyjki niema a rozwarcie 3 cm. Pyta o skurcze ja mówię że coś tam się napina co jakieś 30 minut ale nawet nie boli. No to ok idziemy na USG. ( zaznaczam że ja tak latam z tymi lejącymi się wodami. Zrobił mi USG i mówi że dziecko ma na pewno powyżej 4kg a może i nawet 4500 ale jest już w kanale i dokładnych wyliczeń nie jest w stanie zrobić więc jedziemy na porodówkę i zobaczymy co się będzie działo bo poprzednie USG miałam bardzo dawno, najwyżej będą mnie ciąć.
No to jazda na porodówkę. Mówię do M żeby zabrał rzeczy i dokumenty i przyszedł na górę. Pytamy o salę do rodzinnego ale niestety chwilowo zajęta o leży ktoś po porodzie i czeka na łóżko ale jak się zwolni to wchodzimy. Jest już coś koło 15. Zaczynam odczuwać skurcze tzn, zaczyna coś tam boleć. Na górze dostaje ankiety do wypełnienia, robiony jest wywiad itp. M zamiast pójść na górę na porodówkę z moimi rzeczami poleciał zanieść wszystko do samochodu w dodatku zabrał mi moją komórkę. Położna poszła go szukać bo potrzebowała moich dokumentów i wsiąść moja komórkę. M z wrażenia dał telefon i z powrotem poleciał do samochodu po rzeczy ale nie przyniósł dokumentów i musiał lecieć z nowu. Stwierdzili że na razie nie ma postępu porodu więc M pojechał do znajomych do Kacpra i myślał że wróci na poród. To była już 16. Obejrzeli dokładnie moją szyjkę i stwierdzili że wszytko strasznie sztywne i są zrosty i będzie problem z dużym dzieckiem bo moje wnętrzności nie chcą się poddawać. Dostałam zastrzyk na zmiękczenie. To przyśpieszyło akcje. Zeszłam z łóżka, poskakałam sobie na piłce. Ogromna ulga przy skurczu bo fajnie mi się wyginało, pochodziłam, powyginałam się. Skurcze coraz mocniejsze.Zachciało mi się do toalety. Zanim puścili mnie położna mnie zbadała i powiedziała tylko że gdyby mi się kupy zachciało to mam nie przeć i wracamy to już się położymy na łóżko. Ja do niej ok i sobie poszłam. Skurcze były już dość bolesne ale takie że wiedziałam że mam skurcze porodowe. Poszłam do toalety robię siku i nagle złapał mnie mocny skurcz i czuję że mi się chce kupe. To wracam szybko na salę. Tu mi mówią żeby dzwonić po męża bo się sala do porodów rodzinnych zwolniła a ja mówię że i tak nie zdąży dojechać bo miał Kacpra odwieść do moich rodziców. Przy łóżku mega skurcz. Położna pomaga mi się na to łóżko wgramolić bo tu następny mega skurcz. Bada mnie rozwarcie na 9cm ma nie przeć. Kolejny mega skurcz i wyje o nie mogę przeć i zaraz następny. W między czasie przychodzi lekarz. W końcu pełne rozwarcie mogę przeć. Jeden skurcz jakoś nie mogłam złapać rytmu z parciem i nie wyszło nic. Kolejny młody dopchany a ci się zastanawiają czy ciąć czy nie. Ja się drę że ciąć bo nie chcę popękać. Lekarz patrzy że jednak wszystko za bardzo napięte i wskazuje że zaraz popękam no to nacięli bach i młody wyskoczył na jednym skurczu trzymając się jedną ręką za głowę. Nagle cisza i tylko mały płacze. Ja patrze na nich z przerażeniem a oni na dziecko. Najpierw lekarz się odezwał i mówi No może ma ze 4 kilo na co położna do niego no może coś ponad 3 a ja w śmiech. Godzina porodu 17.10
Dostałam malucha na cycole patrze na niego i mówię Przemek.... Tak jakoś od razu to imię przyszło mi na myśl jak go zobaczyłam. Był taki cieplutki i tak patrzył się man mnie tymi swoimi wielkimi oczami
W ty momencie telefon od męża. I jak tam akcja postępuje a ja do niego że urodziłam a on do mnie co ja urodziłam a ja mówię że dziecko.
Najpierw się nie odzywał, później spytał się jak to i czy sobie z niego jaj nie robię a ja do niego że nie i że ma mi jedzenie przywieść bo głodna jestem i zadzwonię za chwilę bo właśnie rodzę łożysko. Zdążył krzyknąć w słuchawkę że jedzie.
Łożysko wyskoczyło wszytko ok. Zabrali Młodego żeby go zważyć i zmierzyć a mnie zbadać. Przygotowali mnie do szycia, dostałam małego zaraz z powrotem. Okazało się że ważył 3200 i 54cm długi. Mam go na sobie i lekarz mnie szyje. Pyta się czy nie nazwała bym go Sylwester po nim a ja nie bo mam już dla niego imię
Wcześniej się pytali czy mam wybrane imię dla małego a ja powiedziałam że jeszcze nie. Początek szycia był ok tylko ja z wrażenia zapomniałam dodać że na mnie znieczulania działają bardzo krótko i w bardzo dużych dawkach. Tak więc zaczęłam czuć szycie a ostatnie 3 szwy miałam już na żywca. Bo by musiał mnie ukłuć 3 razy żeby ponownie podać znieczulenie. Miał szczęście że miałam dziecko na rękach bop bym go kopnęła. Za każdym ukłuciem mnie przepraszał ż eboli i mówił już tylko 2 już tylko jedno
Jak skończyli musiałam się przenieś na drugi łóżko. Chciałam wstać i przejść ale mi nie pozwolili. Dodam że rodziłam w pozycji siedzącej i do szycia podnieśli mi nogi tak jak na fotelu ginekologicznym z rozkraczonymi nogami. W tym momencie dostałam takich skurczy w nogach że nie wiedziałam jak się nazywam. Musiałam je na gwałt wyprostować więc podniosłam się na rękach i wyciągnęłam nogi z tych pod trzymaczy żeby móc w powietrzu je wyprostować. Położna krzyczy na mnie że zaraz spadnę a ja że nie bo przecież trzymam się na rękach i zaraz skończę. Chciałam sama przejść na łóżko ale mi nie pozwolili. Przewieźli mnie do pokoju obok a tam już czekał na mnie Mąż z jedzeniem
Młodego odrazy dostałam młodego ale najpierw zabrałam się za jedzenie i M musiał się dzieckiem zająć do puki ja się nie najem
. I tak się skończyła moja przygoda z porodówką
Życzę naprawdę każdej kobiecie takiego porodu.