Witam się ze wszystkim w mroźny, ale piękny, słoneczny dzień. Ja wczoraj byłam u gin i wróciłam tak wkurzona że... Robił mi jak zwykle USG ale nic nie mówił co z dzieckiem.Spytałam czy może mi podać wagę dziecka, a on do mnie że waga zawsze jest wyliczana na podstawie różnych pomiarów (ale odp. co?)
. Robi mi już z 10 min. a o wadze i wogóle o dziecku nic nie mówi, to pyt. go znów ile waży to pow. mi z łaski że 1850g. to ja znów pytam na kiedy wychodzi mi termin z tego USG a on do mnie termin to pierwszy jest najważniejszy i nie obchodziło go że ja mimo wszystko chcę wiedzieć-nie pow. mi na kiedy. PO badaniu byłam już dobrze wnerwiona ale on sobie tylko coś pisał i mruczał pod nosem, a ja czekam że może mi łaskawie powie jak moje dziecko, ale on nic, cisza. Pytam go więc jak dziecko jest ułożone,on do mnie dziwnym tonem że prawidłowo,pow. to tak jak by to było oczywiste, a ja głupio się go pytam. Na koniec spytałam tylko już ogólnie bo o szczegóły nie było sensu, czy ogólnie z dzieckiem jest wszystko w porządku, to też z laski mi odpowiedział: "no tak". Przecież nie jestem wróżką a na tych szarych plamkach w USG się nie znam.
Oj trochę się rozpisałam, ale naprawdę mnie wkurzył. Dobra, wypisałam się już. Trzymam kciuki za najbliższe wizyty.